Największa afera rządu Donalda Tuska, czyli na co idą pieniądze z KPO? Jachty, mobilne ekspresy do kawy i zakupy mikrofalówek

Media społecznościowe są dosłownie "zalane" pomysłami i realizacjami polskich przedsiębiorców. Zanim je pokażemy, przypomnijmy kilka podstawowych faktów.
Po co był KPO?
Krajowy Plan Odbudowy (KPO) miał być kluczowym elementem unijnego programu wspierania odbudowy gospodarek państw członkowskich po pandemii COVID-19. Miał być, bo tak naprawdę stał się lewarem wzmacniającym niemiecką gospodarkę i wybrane przez unijnych decydentów obozy polityczne w innych państwach.
Oficjalnie, deklarowanym celem KPO miała być pomoc w odbudowie gospodarczej, zrównoważonym rozwoju oraz wzmocnieniu odporności na przyszłe kryzysy. Fundusze te miały być przeznaczone na szeroką gamę reform i inwestycji, w tym - przede wszystkim - w obszarze zdrowia, transformacji energetycznej, cyfryzacji i edukacji.
Przez długie miesiące kartą "odblokowania pieniędzy z KPO" grali unijni decydenci, którym zależało na zmianie władzy w Polsce. Rząd Zjednoczonej Prawicy nie otrzymał wszystkich środków, gdyż Komisja Europejska zarzucała mu "łamanie praworządności".
Batalia o KPO stała się nawet jedną z najważniejszych osi sporu politycznego w Polsce. Donald Tusk obiecywał, że gdy dojdzie do władzy, to odblokuje te pieniądze dla Polski w ciągu jednego dnia.
Faktycznie pełnej kwoty nie udało się odblokować do dzisiaj, nikt już nie wie ile, gdzie i kiedy będą trafiały kolejne transze. Co znamienne, politycy aktualnie rządzącej koalicji wciąż chwalą się kolejnymi przelewami, które trafiają do Polski.
Warto tu przypomnieć, na co dotychczas wydawano pieniądze z KPO. Poprzedni rząd, choć otrzymał relatywnie niewielką kwotę z całego programu, w ramach KPO zrealizował jedną edycję programu "Laptop dla czwartoklasisty", który resort edukacji zarządzany przez Barbarę Nowacka uznał za... niespełniający kryteriów KPO i w końcu zawiesił. Jednocześnie gabinet Tuska postanowił np. oddać część pieniędzy... firmie kontrolowanej przez Dominikę Kulczyk. Więcej pisaliśmy o tym tu:
Firma kontrolowana przez Dominikę Kulczyk z pieniędzmi z KPO. Ogromna kwota
Ministerstwo się chwali, internauci sprawdzają
Dziś odblokowanymi pieniędzmi z KPO i kolejnymi transzami wydanymi na "odbudowę gospodarczą" nieustannie chwalą się politycy rządzącej koalicji.
- Prezydent Karol Nawrocki zapowiedział postawienie na inwestycje rozwojowe, w tym zwłaszcza w Polsce lokalnej, takie jak remonty szkół, rozwój sieci energetycznych czy infrastruktury wodnokanalizacyjnej. O tym, że już one się dzieją i to dlatego, że nasz rząd odblokował i wdraża KPO - jakoś zapomniał wspomnieć. A dzieje się i to dużo. Podpisaliśmy już 823,4 tys. umów na ponad 140 mld zł. Tylko w tym tygodniu (to oczywiście tylko ułamek tego co się zadziało) - informowała wczoraj Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz.
Minister do swojego wpisu dołączyła kilka projektów, którymi postanowiła się pochwalić przed internautami. Na swoje nieszczęście, dołożyła też odnośnik do strony pokazującej wszystkie inwestycje, które realizowano w ramach KPO.
To wywołało prawdziwą burzę, bo okazało się, iż ogromna liczba wspomnianych projektów bulwersuje i budzi - co najmniej - poważne kontrowersje.
Nawet pobieżna i bardzo powierzchowna analiza tego, co realizowano w ramach KPO pozwala na konstatację, iż dużą część inwestycji przeznaczono na projekty, które - pisząc bezpiecznie procesowo - słabo wpisują się w paradygmat "odbudowy gospodarki".
Zauważają to politycy:
- Setki tysięcy złotych na jachty, sauny, maszyny do lodów, platformy do gry w brydża a nawet na wprowadzenie najmu krótkoterminowego - na to idą środki z KPO. To jawne rozkradanie pieniędzy publicznych, które miały iść na innowacje. Szczególnie, że na fabrykę leków już nie wystarczyło. Przecież to jest taki skandal, ze głowa mała - alarmowała Marcelina Zawisza z Partii Razem.
Nie tylko ona, bo trudny do wyobrażenia w innej sprawie konsensus zapanował tu wśród polityków wszystkich opcji:
- Zakupy mikrofalek i jachtów z KPO? A nie mówiliśmy? Uprzedzaliśmy w @KONFEDERACJA_ przed tym, że znajdą się Ci, którzy przeżrą te pieniądze. Ludzie wykorzystują okazje - pytała Ewa Zajączkowska-Hernik w programie Grafitti na antenie Polsat News.
Podobnych wpisów są już w sieci setki, bo internauci postanowili zweryfikować, na co naprawdę wydawane są pieniądze z KPO.
W takiej liczbie, iż strona pokazująca projekty realizowane w ramach KPO... padła od zbyt dużego ruchu.
- Stawia na nogi bardziej niż poranna kawa - skomentował tę sprawę Daniel Obajtek, były prezes Orlenu.
Niezwykle popularną inwestycją wzmacniającą polską gospodarkę okazały się np. jachty, które w ramach KPO trafiły w dużej liczbie do polskich przedsiębiorców. Z relatywnie mało transparentnego biznesowo powodu uznawali oni, iż "dywersyfikacja" ich działalności (np. pizzerii), może być możliwa dzięki zakupom dużego jachtu:
Kto za to wszystko zapłaci?
Co na to Andrzej Domański, który zarządza polskimi finansami? Cóż, według niego nie jest to prawdziwy obraz KPO, bo większość środków poszła na "kluczowe projekty".
Nie wiadomo jedynie, czy szef resortu finansów miał na myśli firmy należące do znajomych i sponsorów polityków PO, czy jeszcze coś innego.
Co szczególnie istotne, większość środków z KPO to pożyczki, które w przyszłości wszyscy będziemy spłacać i których wysokie koszty odczujemy.
Przypominał o tym na portalu X mecenas Bartosz Lewandowski:
- W tej całej aferze KPO nie chciałbym być w skórze osób odpowiedzialnych za organizację i wydatkowanie tych funduszy, które są przecież w większości pożyczkami, które Polska będzie musiała zwrócić. Sądzę, że nie tylko OLAF, ale też i polska, a także - co paradoksalne - Europejska Prokuratura będzie miała co robić. To, że Polacy są narodem przedsiębiorczym i zwietrzą interes nawet w trudnych warunkach, wiadomo nie od dzisiaj. Sęk w tym, że to organizator wydatkowania funduszy ma obowiązek takiego zabezpieczenia proceduralnego i merytorycznego wypłat, aby trafiały one zgodnie z przeznaczeniem. I dodatkowo - mnie osobiście bawi „euro-język” widoczny także w przepisach prawa UE. „Dywersyfikacja biznesowa”, „innowacyjność europejska”, „konkurencyjność europejska”. Im bardziej niezrozumiany tytuł - tym większy wał - komentował sprawę prawnik.
źr. wPolsce24