Mer Lwowa nie ma wątpliwości: Po wyborach prezydenckich Wojsko Polskie trafi na Ukrainę

Polski rząd zapewnia, że nasi żołnierze nie będą uczestniczyli w żadnych operacjach na terenie Ukrainy. Solenne obietnice padły zarówno z ust Donalda Tuska, jak i ministra obrony narodowej Władysława Kosiniaka-Kamysza. Jednocześnie większość rządowa nie chciała przyjąć w Sejmie uchwały w tej sprawie a zagraniczni politycy, na przykład Francuzi, wcale udziału Polski w misji stabilizacyjnej nie wykluczają.
Sadowy rozczarowany
Podobne zdanie na ten temat ma mer Lwowa Andrij Sadowy. W dzisiejszej rozmowie na antenie RMF FM ukraiński polityk nie krył rozczarowania deklaracjami Polaków w sprawie wysłania wojsk na wschód.
- A jeżeli na przykład będzie problem w Litwie czy w Estonii, polskie wojsko wejdzie czy nie? - pytał polityk.
- Na dzisiaj jest jedna pozycja. Może kiedy będą wybory prezydenta (w Polsce - red.), będzie inna pozycja (w sprawie wysyłania polskich wojsk na Ukrainę - red.), bo wiem, że zwracacie na to uwagę - powiedział rozmówca RMF FM.
Miłośnik Szuchewycza i Bandery
Czy Sadowy liczy na to, że po majowych wyborach rządzący Polską zmienią podejście w sprawie wysyłania wojska?
- Jestem przekonany, bo wtedy będzie inna rzeczywistość - powiedział rozmówca Grzegorza Sroczyńskiego.
Adrij Sadowy wielokrotnie wywoływał skandale, okazując swoją cześć wobec zbrodniarzy z UPA. Zamieszczał zdjęcia przy pomnikach Stepana Bandery i pokazywał się z czerwono-czarnymi, banderowskimi flagami.
Nie ukrywał też wielkiego przywiązania do postaci Romana Szuchewycza, kolaborującego z Niemcami w czasie II wojny światowej ukraińskiego nacjonalistę, zwanego "architektem Rzezi Wołyńskiej" zbrodniarza, współodpowiedzialność za okrutne wymordowanie dziesiątek tysięcy Polaków i Żydów.
Źr. wPolsce24 za RMF FM