Koszmar polskich turystów. Inwazja komarów nad Bałtykiem. "Latają ich całe chmary"

Komary to stali towarzysze polskich wakacji. Na ich obecność zazwyczaj uskarżają się turyści wypoczywający na Mazurach, choć przecież nie brakuje ich też w innych regionach kraju, głównie nad słodkowodnymi akwenami. W tym roku jednak jest ich wyjątkowo dużo, a "latające potwory" postanowiły także zadomowić się nad Bałtykiem uprzykrzając życie plażowiczom.
- Po co ja tu właściwie przyjeżdżałem? W dzień tłumy turystów, a wieczorem, kiedy mógłbym oglądać zachód słońca setki komarów. Gdybym chciał być pogryziony, pojechałbym do Mikołajek - mówi w rozmowie z naszym portalem turysta wypoczywający nad Bałtykiem.
I nie jest to głos odosobniony. Wystarczy po południu przejechać się, do którejś z miejscowości w okolicach Trójmiasta, by już po wyjściu z samochodu, czy autobusu zostać zaatakowanym przez owady. Podobnie jest w lokalnych lasach.
- Nawet krótki spacer z psem staje się udręką - mówi nam mieszkaniec położonego nieopodal Gdyni Kosakowa, odganiając się od insektów.
Dlaczego jest ich tak dużo? Wszystko przez wakacyjne opady i podtopienia, które w tym roku nawiedziły regiony nadmorskie.
- Rozwój komarów przebiega w wodach stojących, w jeziorach, w stawach, oczkach i zastoinach wodnych, w rowach z wodą – wyjaśnia prof. Stanisław Ignatowicz, entomolog z Katedry Ochrony Roślin Instytutu Nauk Ogrodniczych SGGW w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim". – Im więcej takich miejsc do rozwoju, tym więcej komarów wiosną i latem.
Nasz przyjaciel jerzyk
Sytuacji nie poprawia fakt, że w tym roku pogoda odstraszyła od regionów nadmorskich migrujące ptaki, takie jak jaskółki czy jerzyki, których według ornitologów jest mniej niż w latach ubiegłych, a te co przyleciały zdecydowanie wcześniej decydują się na odloty.
Pojedynczy jerzyk może zjeść nawet 20 000 komarów dziennie, więc brak kolonii tych ptaszków w najbliższym otoczeniu może być bardzo odczuwalny.
Co więcej, naukowcy wyrażają obawę, że wraz ze zmianami klimatycznymi już niedługo w Polsce pojawią się nowe gatunki komarów.
- Być może w tym roku zostanie stwierdzony w Polsce komar azjatycki zwany tygrysim – mówi prof. dr hab. Stanisław Ignatowicz. – W ostatnich latach został zauważony w Niemczech, Czechach i Słowacji, ale w tych krajach jeszcze się nie osiedlił. Wyraźnie ociepla się, więc może przedostać się do naszego kraju i w nim zimować. Lubi małe zbiorniki wodne gęsto porośnięte roślinnością. Może zakończyć rozwój nawet w poidełku z wodą dla ptaków. Osobniki dorosłe za dnia przebywają w wilgotnych zakrzewieniach, blisko ziemi. Jest to bardzo agresywny i niewybredny komar. Atakuje ludzi i zwierzęta od wczesnego ranka i znowu od późnego popołudnia. Jest doskonałym wektorem wirusów wywołujących różne choroby pochodzenia tropikalnego: denga, zika, żółta febra, gorączka Zachodniego Nilu - alarmuje profesor Ignatowicz.
Nam pozostaje zatem liczyć na to, że jerzyki i jaskółki, skuszone obietnicą sutych posiłków, tłumniej przybędą do Polski, ratując nas przed komarzym zagrożeniem.
Stąd apel - nie niszczmy ich gniazd, nie zalepiajmy każdej dziury w elewacji budynku, a stawiajmy im domki i dajmy spokojnie pracować!
źr. wPolce24 za "Dziennik Bałtycki"