Rozegrali go jak dziecko. Wysłannik Trumpa przekazał medal od Putina wicedyrektor CIA

Ta sprawa wstrząsnęła Ameryką. W kwietniu wyszło na jaw, że na Ukrainie zginał 21-letni Michael Alexander Gloss. Walczył w Doniecku w szeregach rosyjskich sił zbrojnych. Amerykanami wstrząsnęła jednak nie tyle jego śmierć, co fakt, że był synem wicedyrektor CIA ds. cyfrowych innowacji Juliane Gallina.
Pożyteczny idiota
Dziennik Guardian donosił, że Gloss pisał w mediach społecznościowych, że jest zwolennikiem „multipolarnego świata”, co jest określeniem popularnym w rosyjskiej propagandzie. Jako student miał skrajnie lewicowe poglądy, wstąpił do organizacji Rainbow Family. Publicznie chwalił Rosję i krytykował to, w jaki sposób USA traktują Palestynę.
W 2023 roku udał się do Turcji, by pomóc w odbudowie po trzęsieniu ziemi, w którym zginęło 56 tys. osób. Jego znajomi powiedzieli portalowi śledczemu iStories, że radykalizował się tam filmikami o Palestynie i zaczął marzyć o wyjeździe do Rosji. Jego koledzy twierdzą, że nie chciał dla niej walczyć, ale chciał zamieszkać w tym kraju.
W końcu tam pojechał. Gdy kończyła się mu wiza, postanowił zaciągnąć się do wojska, bo liczył, że ułatwi mu to dostanie obywatelstwa. Trzy miesiące później wysłano go na front, jako część batalionu szturmowego. Nie jest jasne, jak zginął, ale Rosjanie wykorzystują takie bataliony do frontalnych ataków na ukraińskie umocnienia, w których zwykle ponoszą ogromne straty. Jego rodzice w nekrologu napisali jedynie, że „zginął w Europie Wschodniej”, nie wspominając, że zginął na Ukrainie walcząc po stronie Rosji.
W wywiadach twierdzili, że nie mieli pojęcia, że wyjechał do Rosji.
Putin skompromitował go medalem
Nie jest jasne, czy Kreml wiedział, kim jest matka Glossa. Wydaje się to jednak mało prawdopodobne, bo wtedy raczej nie posłaliby go prosto pod ukraińskie kule.
Putin jednak uznał, że może go jeszcze wykorzystać do ataku na USA. Na początku sierpnia telewizja CBS poinformowała, że poprosił Witkoffa, który jest głównym negocjatorem USA w sprawie wojny na Ukrainie, żeby przekazał jej medal, który pośmietnie nadano jej synowi. Telewizja powołała się przy tym na anonimowe źródła, ale można założyć bezpiecznie, że informację o tym przekazali jej sami Rosjanie.
Teraz CNN informuje, że Witkoff zdecydował się jednak, że przekaże ten medal. Według ich źródeł, jego rodzice się popłakali. Ich źródło twierdzi, że przekazał go, bowiem on sam stracił niegdyś syna, który przedawkował narkotyki.
Dla wszystkich było od początku jasne, że Putin nie chce uczcić pamięci Amerykanina, który walczył w jego wojnie, a medal przekazał, by postawić Witkoffa w trudnej sytuacji i skompromitować jego, jak i całą administrację Donalda Trumpa. Pytaniem pozostaje tylko to, dlaczego Witkoff się na to zgodził i czy ktoś, kto nie dostrzega tak prostych sztuczek, na pewno powinien prowadzić negocjacje z Kremlem?
źr. wPolsce24 za Guardian, CNN