Tego jeszcze nie było. Po wciągnięciu Polski w nowy dług dla Ukrainy, Tusk irytuje się słysząc pytania od... TVN i Polsatu. W telewizjach polecą głowy?

Kluczowy szczegół: Ukraina nie będzie musiała spłacać tej pożyczki, dopóki nie otrzyma reparacji wojennych od Rosji. A to scenariusz, który – jak przyznają nawet unijni dyplomaci – jest wysoce niepewny.
Rosyjskie aktywa pozostają zamrożone
Choć jeszcze niedawno wielu europejskich liderów – w tym polski rząd – wskazywało, że najlepszym rozwiązaniem byłoby sięgnięcie po zamrożone rosyjskie aktywa warte ok. 210 mld euro, ten wariant ostatecznie upadł. Powodem były obawy prawne, groźby pozwów oraz stanowczy sprzeciw Belgii, gdzie zdeponowana jest większość tych środków. W efekcie rosyjskie pieniądze pozostają „zamrożone”, a ciężar finansowania pomocy dla Ukrainy przesunięto na europejskich podatników.
Polska wchodzi, region się wyłamuje
Decyzja nie była jednomyślna. Węgry, Czechy i Słowacja wynegocjowały zapis, zgodnie z którym ich podatnicy nie będą uczestniczyć w spłacie pożyczki. Polska takiego wyłączenia nie uzyskała – lub o nie nie zabiegała.
Według wstępnych szacunków, udział Polski w tym mechanizmie może kosztować około 16 mld euro, proporcjonalnie do wielkości naszej gospodarki i składki do budżetu UE. To właśnie ten punkt stał się główną osią krytyki ze strony polityków opozycji, którzy zarzucają rządowi Donalda Tuska dobrowolne wejście w kosztowny mechanizm bez realnych gwarancji zwrotu środków.
Tusk kluczy przed kamerami
Podczas konferencji prasowej w Brukseli premier Donald Tusk był wyraźnie stawiany pod ścianą pytaniami dziennikarzy... TVN24 i Polsatu. Jeszcze kilka godzin wcześniej sam mówił, że pożyczka jest „najmniej atrakcyjnym rozwiązaniem”, a jednak właśnie na nią zgodziła się Rada Europejska.
Premier przekonywał, że pożyczka będzie spłacana z rosyjskich aktywów, choć jednocześnie przyznawał, że ich bezpośrednie wykorzystanie zostało odłożone z powodu „wątpliwości prawnych”. W praktyce oznacza to, że rosyjskie pieniądze są jedynie zabezpieczeniem, a nie realnym źródłem spłaty.
Na pytanie Polsatu o fakt, że Kreml publicznie wyraził zadowolenie z pozostawienia aktywów w spokoju, Tusk zareagował nerwowo, mówiąc o „braku zaufania do rosyjskiej propagandy”, nie odpowiadając jednak wprost na sedno zarzutu.
Polityczny kompromis, finansowe ryzyko
Z perspektywy Brukseli decyzja ma utrzymać jedność UE i zapewnić Ukrainie stabilne finansowanie w kluczowym momencie wojny. Z perspektywy Polski oznacza jednak realne zobowiązania finansowe, których spłata może w przyszłości obciążyć budżet państwa – zwłaszcza jeśli reparacje od Rosji nigdy nie nadejdą. Wspólny dług miał być w UE wyjątkiem. Coraz częściej staje się regułą.
źr. wPolsce24 za X











