Rosja łagodnieje wobec krajów NATO i oskarża Ukrainę o próbę zamachu na Putina. Jaki ma w tym cel?

Szef estońskiego wywiadu zagranicznego Kaupo Rosin przyznał w rozmowie z publicznym nadawcą ERR, że obecnie nic nie wskazuje na przygotowania Rosji do bezpośredniego ataku na państwa bałtyckie czy terytorium NATO. Jak zauważył, po serii incydentów z ostatnich lat – od uszkodzeń podmorskich kabli w Zatoce Fińskiej, przez naruszenia przestrzeni powietrznej, po wtargnięcia dronów – reakcja Sojuszu była na tyle stanowcza, że Moskwa wyraźnie skorygowała swoje zachowanie.
Rosyjskie lotnictwo nad Bałtykiem ma dziś ściślej pilnować tras przelotu, a ataki dronowe na Ukrainę są prowadzone w sposób minimalizujący ryzyko „przypadkowego” naruszenia granic państw NATO. Zdaniem Rosina to dowód, że Rosja liczy się z realną odpowiedzią Zachodu i unika otwartej konfrontacji.
Chcą zniechęcić Europę do zbrojeń
Jednocześnie – jak podkreśla estoński wywiad – Kreml intensyfikuje działania psychologiczne i polityczne. Przekaz o „potrzebie pokoju” i „nadmiernych wydatkach na zbrojenia” ma osłabiać społeczne poparcie dla rozbudowy armii w Europie i wywoływać presję na rządy państw NATO. To strategia miękka, ale długofalowa.
I właśnie w ten obraz „uspokajania” brutalnie wdarła się informacja podana przez rosyjskie MSZ. Siergiej Ławrow ogłosił, że Ukraina miała próbować zaatakować jedną z rezydencji Władimira Putina, używając – według jego słów – aż 91 dronów. Wszystkie miały zostać zestrzelone. Kreml natychmiast zapowiedział „konsekwencje” i zasugerował zmianę stanowiska Rosji wobec rozmów pokojowych.
Kijów zareagował natychmiast. Wołodymyr Zełenski nazwał te doniesienia kłamstwem i ostrzegł, że Rosja może wykorzystywać tę narrację jako pretekst do kolejnych ataków, w tym na budynki rządowe w stolicy Ukrainy. Ukraiński prezydent ocenił też, że Moskwa próbuje storpedować postępy osiągnięte dzień wcześniej podczas rozmów z prezydentem USA Donaldem Trumpem.
Gołąbek pokoju, ale nie wobec Ukrainy
To właśnie kontekst rozmów pokojowych nadaje sprawie szczególną wagę. Po spotkaniu w USA zarówno Trump, jak i Zełenski mówili o znaczącym postępie – osiągnięciu nawet 90–95 proc. uzgodnień. W takiej sytuacji narracja o „zamachu na Putina” wygląda jak klasyczny mechanizm Kremla: stworzyć atmosferę zagrożenia, podnieść stawkę i zyskać pretekst do twardszej linii.
Rosja więc jednocześnie wysyła sygnały spokoju na kierunku NATO i gra kartą eskalacji wobec Ukrainy. Gołąbek pokoju pojawia się tylko wtedy, gdy patrzy Zachód. Gdy chodzi o realne decyzje polityczne – Kreml bez wahania sięga po sprawdzony repertuar strachu, oskarżeń i gróźb.
źr. wPolsce24 za PAP/Interia.pl











