Znów bez Tuska. Europejscy przywódcy kolejny raz zapomnieli o polskim premierze

Według komunikatów Pałacu Elizejskiego rozmowa trwała około 40 minut i miała służyć „osiągnięciu dalszych postępów” w sprawie Ukrainy. Liderzy omówili rozwój amerykańskiej mediacji oraz – jak podkreślono – z zadowoleniem przyjęli wysiłki USA na rzecz „trwałego pokoju”. W podobnym tonie wypowiedziała się kancelaria brytyjskiego premiera, podkreślając, że sytuacja jest „krytyczna dla Ukrainy i bezpieczeństwa całego regionu euroatlantyckiego”.
Zwraca uwagę jedno: na liście rozmówców nie ma reprezentanta Polski, kraju graniczącego z Ukrainą, państwa frontowego, kluczowego logistycznie i politycznie w całej ukraińskiej sprawie. Prezydent Karol Nawrocki już wcześniej poinformował, że kompetencje w tej sprawie pozostawia w ręku polskiego rządu. Pominięcie to trudno uznać za przypadek – jest to kolejny sygnał, że rząd Donalda Tuska nie jest traktowany jako poważny partner w rozmowach największych graczy Zachodu.
Polska nie jest liderem „koalicji chętnych”
Jeszcze bardziej wymowne jest to, że już następnego dnia Francja i Wielka Brytania mają przewodniczyć kolejnemu spotkaniu „koalicji chętnych”, czyli państw wspierających Ukrainę. To format, w którym Polska, według Tuska, miała odgrywać kluczową rolę. Teraz, jak widać, została odsunięta na boczny tor.
W sytuacji, w której rozmowy o przyszłości Ukrainy decydują również o bezpieczeństwie Polski, nieobecność Tuska przy stole najważniejszych liderów wygląda co najmniej niepokojąco. Jedni powiedzą, że to tylko „przypadek dyplomatyczny”. Inni widzą w tym potwierdzenie, że obecny rząd oddaje wpływy, które Polska mozolnie budowała przez ostatnie lata.
Jedno jest pewne: Zachód rozmawia o Ukrainie. I robi to bez Polski. A to, w obliczu rosnącego zagrożenia ze strony Rosji, jest sygnałem, którego zignorować nie można.
źr. wPolsce24











