Niemiecka zawziętość i podwójna moralność. Rura z gazem choć nie istnieje, dalej dzieli Europę

- Niemiecki dziennik „Die Welt” opisuje ostateczną fazę postępowań ekstradycyjnych wobec obywateli Ukrainy podejrzanych o sabotaż gazociągów Nord Stream w 2022 roku.
- Niemiecka prokuratura domaga się wydania dwóch mężczyzn – jednego z Włoch, drugiego z Polski – podejrzewanych o udział w akcji na Bałtyku.
- Politycy z Polski podkreślają, że Nord Stream był narzędziem rosyjskiego agresora, a Ukraina ma prawo niszczyć infrastrukturę, z której Rosja finansowała wojnę.
- Niemiecki poseł CDU Juergen Hardt przyznaje, że uzależnienie od rosyjskiego gazu było błędem, ale utrzymuje, że sabotaż musi być ścigany niezależnie od polityki.
- Były minister Jacek Czaputowicz zwraca uwagę, że działania przeciwko rosyjskiej infrastrukturze to forma samoobrony Ukrainy, a nie przestępstwo.
- Paweł Kowal apeluje o powołanie komisji PE ds. rosyjskich wpływów przy budowie Nord Streamu.
- Sprawa ujawnia głęboką sprzeczność w niemieckim podejściu: niby potępiają projekt gazociągu, ale ścigają tych, którzy go unieszkodliwili.
Dziennik „Die Welt” pisze o „ostatecznej rozgrywce” w sprawie ekstradycji podejrzanych o uszkodzenie Nord Streamu we wrześniu 2022 roku. Decyzja włoskiego Sądu Najwyższego w sprawie obywatela Ukrainy Serhija K., zatrzymanego w Bolonii, ma zapaść już dziś.
Niemiecka prokuratura uważa, że K. był jednym z koordynatorów akcji. Włoski adwokat oskarżonego, Nicola Canestrini, zarzuca niemieckim władzom poważne uchybienia proceduralne i brak dostępu do akt. „Jeśli obrona nie ma dostępu do akt sprawy, jeśli kłamie się na temat warunków przetrzymywania w areszcie i milczy się o wojskowym charakterze czynów, wymiar sprawiedliwości przestaje poszukiwać prawdy – i służy wyłącznie władzy” – powiedział prawnik w rozmowie z „Die Welt”.
Drugi z podejrzanych, Wołodymyr Ż., został zatrzymany pod koniec września w Polsce. W ocenie niemieckiej prasy jego sprawa „nabiera charakteru politycznego”. „Die Welt” przytacza też głosy krytyczne wobec Berlina, płynące z Polski.
Pełnomocnik polskiego rządu ds. odbudowy Ukrainy Paweł Kowal w rozmowie z niemieckim dziennikiem nie ma wątpliwości: – „Problemem nie jest ten, kto wysadził Nord Stream, ale ten, kto bronił budowy gazociągów. Trwa wojna. Rosja jest agresorem. Nord Stream jest narzędziem agresora”. Według Kowala, Parlament Europejski powinien powołać komisję do zbadania rosyjskich wpływów przy budowie gazociągu i uzależnianiu Europy od rosyjskiej energii.
Były minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz dodaje, że sama decyzja o postawieniu zarzutów karnych w tej sprawie budzi w Polsce zdziwienie. – „Uważamy, że Ukraina ma prawo się bronić, niszcząc rosyjską infrastrukturę energetyczną – czy to na Morzu Czarnym, czy Bałtyckim. Takie działania należy traktować jako element obrony, a nie jako przestępstwo” – powiedział były szef MSZ.
Podwójna niemiecka moralność
Jednak Berlin pozostaje nieugięty. W rozmowie z „Die Welt” polityk niemieckiej chadecji Juergen Hardt – ekspert CDU ds. polityki zagranicznej – przyznaje, że budowa Nord Streamu była błędem, ale jednocześnie podkreśla konieczność karania sprawców sabotażu.
– „Nord Stream opierał się na idei: gaz jako tanie rozwiązanie przejściowe dla zielonej transformacji. Niestety, wynikająca z tego zależność od Rosji była zbyt długo lekceważona, pomimo ostrzeżeń – zwłaszcza ze strony Polski. To lekcja dla wszystkich Europejczyków. Niemiecka solidarność z Polską nie odzwierciedlała w tej kwestii wystarczająco bliskiej przyjaźni między naszymi krajami” – przyznał Hardt.
Zaraz jednak dodał: – „W demokratycznej Europie decyzje polityczne podejmują wybrani politycy, a nie sabotażyści z materiałami wybuchowymi. Organy państwa prawa będą nadal chłodno i bez względu na racje polityczne ścigać sprawców”.
Słowa te dobrze oddają niemiecką logikę: przyznać się do błędu, nazwać go kosztowną lekcją historii – i jednocześnie domagać się ukarania tych, którzy z błędem postanowili skończyć. W efekcie to nie ci, którzy przez lata wspierali rosyjski gazowy projekt, stają dziś przed sądami, ale ci, którzy mogli przyczynić się do jego końca.
źr. wPolsce24 za dw.com