Niemcy szturmują polskie bazary. „To akt oporu”

"Fajerwerki są w Polsce tańsze, głośniejsze i dostępne przez cały rok. Zakupy są ponadto dużym przeżyciem, nie mówiąc o emocjach towarzyszących próbom przewiezienia ukrytych przed celnikami towarów pirotechnicznych przez granicę. Próba odwagi, być może nawet poczucie tryumfu" - pisze dziennikarka "Frankfurter Allgemeine Zeitung" Friederike Haupt w weekendowym wydaniu gazety.
Nie takie zwykłe zakupy
Szmuglowaniem fajerwerków przez granicę zajmują się nie tylko pojedynczy klienci, ale także osoby nastawione na duży biznes. Na początku grudnia policja zatrzymała w okolicach Frankfurtu nad Odrą transporter z ładunkiem 500 kg wyrobów pirotechnicznych. W Niemczech ich użycie wymaga urzędowego pozwolenia.
Dziennikarka "FAZ" wybrała się na bazar w Osinowie Dolnym. To miejsce, które szczególnie upodobali sobie mieszkańcy Berlina - z przystanku w stołecznej dzielnicy Marzahn kursują codziennie autobusy do tej zachodniopomorskiej wsi; bilet w obie strony kosztuje 10 euro.
Zakupy na bazarze, pisze dziennikarka, nie są dla Niemców zwykłymi zakupami, to "akt oporu" przeciwko państwu, które reguluje dokładnymi przepisami użycie fajerwerków.
Wybór jest duży: Sprzedawcy oferują fajerwerki typu F3, na które wymagane są pozwolenia, tyle że "nikt nie wymaga okazania urzędowego dokumentu". Podobno - kontynuuje autorka - można też dostać wyroby pirotechniczne typu F4, w tym osławione "Super Cobra 6", przeznaczone także w Polsce tylko dla profesjonalistów.
Do tego, jak zauważyła, na stoiskach oferowane są flagi używane w Niemczech przez prawicowych ekstremistów oraz kastety, noże sprężynowe, pistolety na naboje sygnalizacyjne.
Zapewne muszą się cieszyć popytem wśród klientów zza Odry.
Gorsze czasy
Interesy nie idą jednak tak dobrze, jak jeszcze kilka lat temu: Niemcy muszą oszczędzać, a Polacy podnieśli ceny, do tego kontrole graniczne i kolejki na przejściach zniechęcają wielu klientów do zakupów.
źr. wPolsce24 za Deutsche Welle











