Brigitte Macron powiedziała, co sądzi o feministkach. Teraz pozwały ją za to do sądu

Kłopoty Macron zaczęły się w niedzielę, 7 grudnia. Tego dnia wybrała się do paryskiego teatru Folies Bergere na show aktora i komika Ary Abittana. Przed występem weszła za kulisy, by z nim porozmawiać. Nie wiedziała, że ta rozmowa jest nagrywana.
W 2021 roku Abittan został oskarżony o gwałt. Sąd uznał jednak w 2024, że nie ma wystarczających dowodów na to, że dopuścił się tego czynu, by postawić mu zarzuty. Taką samą decyzję podjął sąd apelacyjny w styczniu tego roku. Nie przekonało to jednak feministek. Dzień wcześniej zakłóciły jego show, krzycząc Abbitan, gwałciciel!. Pierwsza dama spytała go, jak się z tym czuje. Gdy odparł, że się boi, nazwała feministki głupimi su**ami i powiedziała, że jeśli znów się pojawią to je wyrzucimy.
Gdy to nagranie wyciekło, francuskie feministki nie kryły swojego oburzenia. Macron w rozmowie z portalem Brut powiedziała, że przeprasza, jeśli dotknęły one ofiary gwałtów, ale ich nie żałuje. To prawda, jestem żoną prezydenta republiki, ale przede wszystkim jestem sobą – stwierdziła dodając, że w sytuacjach prywatnych może się zachowywać w sposób, który nie jest do końca właściwy.
Teraz francuskie feministki podały ją za to do sądu. Oskarżają ją o publiczne znieważenie. Jest pierwszą damą Francji, jej słowa mają znaczenie – powiedziała radiu France Inter Juliette Chapelle, prawnik reprezentująca organizacje feministyczne, które złożyły ten pozew. Dodała, że Macron zdawała się wspierać feminizm, ale w rzeczywistości możemy powiedzieć, że jej publiczne wypowiedzi i to, co naprawdę myśli, nie jest ze sobą zgodne.
Jak informuje Guardian, pod pozwem podpisały się 343 kobiety. Dla francuskich feministek to symboliczna liczba. W petycji o legalizacje aborcji, którą złożono w 1971 roku, 343 kobiety przyznały się do nielegalnego zabicia swoich dzieci.
źr. wPolsce24 za Guardian











