Świat

Koreańczycy wybiorą nowego przywódcę

opublikowano:
korean-folk-village-5286449_1280.webp
(fot. ilustracyjna Pixabay)
Już jutro obywatele Korei Południowej wybiorą nowego prezydenta. Faworytem jest kandydat liberalnej opozycji.

Na początku grudnia zeszłego roku na ulice Seulu wyszło wojsko. Prezydent Yoon Suk Yeol podczas telewizyjnego przemówienia ogłosił wprowadzenie stanu wojennego. Oskarżył opozycyjną Partię Demokratyczną (DPK), która ma większość w Zgromadzeniu Narodowym o działalność antypaństwową i współpracę z komunistami z Korei Północnej celem wprowadzenia w kraju dyktatury. Z tego powodu zabronił wszelkiej aktywności politycznej, w tym posiedzeń parlamentu. 

Odwołali poprzedniego

Jego stan wojenny nie potrwał jednak długo. Parę minut po pierwszej nad ranem posłom udało się dostać do parlamentu i przyjąć jednogłośnie wniosek o jego odwołanie. Poparli go także posłowie z Partii Władzy Ludowej (PPP), byłej partii Yoona. Wpół do piątej rano Yoon ogłosił, że stan wojenny został odwołany, potrwał niecałe sześć godzin.

Jego ogłoszenie wywołało w Korei ogromny kryzys polityczny. Część członków gabinetu prezydenckiego odeszła ze stanowisk. Opozycja rozpoczęła też procedurę impeachmentu Yoona. Dokonała tego 14 grudnia. Władzę przejął tymczasowo premier Han Duck-soo, ale on sam został poddany impeachmentowi 27 grudnia, przez co musiał oddać władzę ministrowi finansów. 24 marca Sąd Konstytucyjny obalił jego impeachment, więc odzyskał urząd p.o. prezydenta. Yoon nie miał tyle szczęścia – 4 kwietnia Sąd Konstytucyjny potwierdził jego impeachment. Trwa wobec niego także postępowanie sądowe, w którym jest oskarżony o poprowadzenie insurekcji – był pierwszym urzędującym prezydentem Korei, który został aresztowany i usłyszał zarzuty.

Liberał prowadzi w sondażach 

We wtorek Koreańczycy wybiorą jego następcę. Lokale otworzą się rano, a zwycięzcę poznamy być może już w środę. Koreańczycy liczą, że pozwoli to na zakończenie kryzysu, który wybuchł po stanie wojennym. Ten kryzys jest nie tylko polityczny – zamieszanie sprawiło, że mocno ucierpiała koreańska gospodarka.

Faworytem do zwycięzca jest 60-letni liberał Lee Yae-myung z Partii Demokratycznej. Urodził się w bardzo biednej rodzinie i musiał pracować jako dziecko, ale udało mu się zostać prawnikiem, specjalizował się w sprawach dotyczących praw człowieka. Był też burmistrzem, gubernatorem i posłem. Wystartował w poprzednich wyborach prezydenckich, niemal udało mu się w nich pokonać Yoona.

W styczniu zeszłego roku padł ofiarą zamachu, kiedy dźgnięto go nożem w szyję na wiecu wyborczym. Głośno zrobiło się o nim także w dniu wprowadzenia stanu wojennego. Był jednym z pierwszych polityków, który dostał się do budynku parlamentu. Nagranie, na którym skacze przez okalający go płot, stało się viralem i znacząco zwiększyło jego popularność. W trakcie kampanii postulował ograniczenie praw prezydenta w temacie stanów wojennych i pozwolenie na dwie czteroletnie kadencje – obecnie prezydent może odbyć tylko jedną, pięcioletnią. 

Obaj kandydaci budzą kontrowersje

Jego najpoważniejszym rywalem jest były minister pracy, 73-letni konserwatysta Kim Moon-so. Przed karierą w polityce był aktywistą związków zawodowych, zapłacił za to nawet pobytem w więzieniu. Jako kandydat został osobiście namaszczony przez Yoona, który, odchodząc z partii w maju, prosił polityków o jego poparcie, ale zdobycie nominacji nie było łatwym zadaniem, musiał prosić o pomoc sąd. W kampanii wyborczej obiecywał głębokie reformy państwa, sądownictwa i systemu wyborczego, by przywrócić zaufanie Koreańczyków do instytucji państwowych. Obaj kandydaci obiecywali wsparcie dla biznesu.

Obaj kandydaci budzą też kontrowersje. Wobec Lee toczy się kilka postępowań o korupcję i związanych ze skandalem developerskim. Był też niedawno skazany za złamanie prawa wyborczego, obecnie sądy rozpatrują jego apelację. On sam twierdzi, że jest niewinny, a stawiane mu zarzuty są motywowane politycznie. Dla Kima największym problemem jest poparcie Yoona, które może mu bardziej zaszkodzić niż pomóc. Problemem jest również to, że po stanie wojennym jego partia jest skrajnie podzielona i skłócona.

źr. wPolsce24 za CNN

Świat

„Przeciwko upokorzeniu w kraju i za granicą”. Kandydat konserwatystów głosował w Bukareszcie. Początek „wiosny ludów”?

opublikowano:
mid-epa12111622.webp
George Simion zagłosował pod Bukaresztem (Fot. PAP/EPA)
Lider rumuńskiej partii AUR George Simion zagłosował w niedzielę w drugiej turze wyborów prezydenckich. Towarzyszył mu Calin Georgescu, wykluczony z elekcji przez tamtejsze władze.
Świat

W Rumunii prowadzi Dan, ale eksperci radzą, żeby poczekać

opublikowano:
simion wyniki.webp
Wieczór wyborczy George Simiona (Fot. Artur Ceyrowski)
Prawie 54 proc. dla lewicowego, wpieranego m.in. przez rodzinę Sorosów Nicusora Dana i trochę ponad 46 proc. dla konserwatysty George'a Simiona w drugiej turze powtórzonych wyborów prezydenckich w Rumunii. To wcale nie oznacza jednak, że mamy pewnego zwycięzcę tej elekcji.
Świat

W Rumunii jednak wyborcza niespodzianka. Simion uznał wynik

opublikowano:
mid-epa12115387.webp
Nicusor Dan świętuje zwycięstwo (fot. ROBERT GHEMENT/EPA/PAP)
Lewicowy, prounijny burmistrz Bukaresztu Nicusor Dan wygrał wybory prezydenckie w Rumunii. Pokonał rywal z prawicy George Simiona. Przegrany początkowo nie uznał porażki, ale ostatecznie złożył Danowi gratulacje. Podkreślił zarazem, że będzie dalej walczył o sprawiedliwość.
Świat

Panika w Berlinie! Niemcy boją się klęski Trzaskowskiego, wieszczą rozpad rządu Tuska i straszą prawicowymi ekstremistami

opublikowano:
MK9_gdlnm_19_09_sss_f_DSC05270.webp
W Berlinie panicznie boją się porażki Rafała Trzaskowskiego (Fot. Fratria)
Pali się! Niemieckie media wpadły w totalną panikę w związku z wynikami pierwszej tury wyborów prezydenckich w Polsce.
Świat

Zakulisowy deal z Tuskiem? Bruksela jest gotowa na wiele, byle tylko wygrał Trzaskowski

opublikowano:
mid-epa12121292 ok.webp
Dziennik „Le Monde” ujawnił, jak Komisja Europejska pomaga obozowi Donalda Tuska w czasie kampanii przed wyborami prezydenckimi. By nie zrazić wyborców i zwiększyć szanse Rafała Trzaskowskiego w rywalizacji z kandydatem popieranym przez PiS Karolem Nawrockim, szefowa KE Ursula von der der Leyen ograniczyła polityczną presję na polski rząd i przesuwa w czasie niewygodne decyzje.
Polska

Czy Ukraińcy będą głosować w polskich wyborach? Zaskakujący pomysł polityków rządzących

opublikowano:
1949950_2.webp
Czy Ukraińcy dostaną prawa wyborcze? (fot. wPolsce24)
Niedzielne wybory prezydenckie zakończą długi cykl wyborczy w Polsce. Na kolejne ogólnopolskie głosowanie, jeżeli nie nastąpią żadne wybory przyspieszone, pójdziemy dopiero w 2027 roku. Wybierzemy nowy parlament. Ale czy Polacy pójdą do głosowania razem z Ukraińcami? Taki plan na razie w wyborach samorządowych mają niektórzy przedstawiciele rządu Donalda Tuska.