Francuski komisarz żąda by nie podpisywać kontraktu z Koreą na budowę bloków jądrowych. Oto Unia Europejska

Mamy oto najdroższy przetarg publiczny w historii Czech – rozbudowę elektrowni jądrowej w Dukovanach. Jego wartość -pPonad 400 miliardów koron czeskich (niemal 7 miliardów złotych). Przetarg wygrywa południowokoreańska firma KHNP. Przegrywa francuska państwowa EDF. I wtedy zaczyna się spektakl, który wiele mówi o tym, jak w praktyce traktowane są kraje Europy Środkowo-Wschodniej w ramach „wspólnoty” europejskiej.
100-osobowa delegacja z Korei przyleciała na próżno
Na dzień przed podpisaniem umowy czeski sąd w Brnie – tak, lokalny sąd – wydaje decyzję o tymczasowym wstrzymaniu podpisu. Oficjalny powód? Skarga złożona przez EDF. Czysty przypadek? Może. Ale trudno w to uwierzyć, gdy tego samego dnia do Pragi przybywa stuosobowa delegacja z Korei Południowej na uroczyste podpisanie kontraktu – które oczywiście nie dochodzi do skutku. Zamiast wielkiego sukcesu dyplomatyczno-gospodarczego, Czechy doświadczają międzynarodowego blamażu. A przecież to dopiero początek.
Francuski eurokrata bez żenady działa w interesie firmy ze swojego kraju
Chwilę później do czeskiego premiera trafia list. Nie od francuskiego rządu – to byłoby zbyt bezpośrednie. List wysyła... francuski wiceszef Komisji Europejskiej ds. - uwaga - ds. dobrobytu i strategii przemysłowej, Stéphane Séjourné. Oficjalnie prosi o opóźnienie podpisania kontraktu. Powód? Komisja Europejska sprawdza, czy KHNP przypadkiem nie otrzymała niedozwolonej pomocy publicznej, która mogłaby zakłócić wewnętrzny rynek Unii. Brzmi znajomo?
Premier Fiala komentuje to jako „zdvořilostní dopis” – list grzecznościowy, a nie oficjalne stanowisko Komisji. Bruksela potwierdza, że to „nieoficjalne stanowisko”. Ale przecież w polityce często to, co nieoficjalne, bywa najbardziej skuteczne. Wszyscy wiemy, że jeśli Komisja uruchomi formalne postępowanie, podpisanie kontraktu może się opóźnić o miesiące, a może nawet lata. A konsekwencje będą nie tylko gospodarcze, ale też polityczne – wizerunkowa klęska rządu, naruszenie relacji z Koreą, niepewność energetyczna.
Retoryczne pytania, które i tak muszą wybrzmieć
Nie da się uciec od pytania: czy to przypadek, że do blokady dochodzi akurat wtedy, gdy przetarg przegrywa firma państwowa z Francji – EDF, całkowicie kontrolowana przez rząd w Paryżu? Firma, która jako jedyna w UE ma zdolności budowy reaktorów jądrowych i która od lat odgrywa strategiczną rolę w polityce energetycznej Francji? Czy przypadkiem francuski komisarz nie działa w interesie... Francji? Wbrew deklaracjom, że komisarze unijni „nie reprezentują swoich krajów”, tylko „dobro wspólne całej Unii”? Pytania te wydają się retoryczne.
Ten przypadek to nie incydent. To sygnał, że reguły gry zmieniają się, gdy zagrażają interesom wielkich państw członkowskich. Mniej znaczące w UE kraje, takie jak Czechy, Polska czy Słowacja, mają przestrzegać unijnych regulacji, ale nie mogą liczyć na równe traktowanie, gdy w grę wchodzą setki miliardów i narodowe strategie gospodarcze mocarstw. A przecież jądrowa energetyka to nie jest tylko biznes – to kwestia bezpieczeństwa narodowego, niezależności energetycznej i strategicznego planowania na dekady do przodu.
Europa dwóch prędkości już tu jest
Premier Fiala ma rację, gdy mówi, że silna gospodarka wymaga silnego systemu bezpieczeństwa. Ale musi również wiedzieć, że bezpieczeństwo energetyczne Czech nie może być zakładnikiem interesów francuskich korporacji i brukselskiej biurokracji. I że czasami trzeba powiedzieć wprost: Unia Europejska, w której niektóre państwa mogą wszystko, a inne muszą pokornie czekać na decyzje, nie jest unią równych szans. To Unia dwóch prędkości. I czas przestać udawać, że jest inaczej.
Olgierd Jarosz za lidovky.cz