Jak niemiecka broń sprawdza się na Ukrainie? Nie jest dobrze

Dziennikarze "Suddeutsche Zeitung" i telewizji NDR i WDR dotarli do niejawnego protokołu z wystąpienia niemieckiego attache wojskowego, który pracuje w ambasadzie Niemiec w Kijowie. Pod koniec stycznia opowiadał niemieckim żołnierzom o doświadczeniach frontowych Ukraińców z bronią, którą Kijowowi przekazał Berlin.
Podoba im się stary sprzęt
Z jego relacji wyłania się mało pochlebny dla niemieckiego przemysłu zbrojeniowego obraz. Po trzech latach używania jej w warunkach bojowych, Ukraińcy doszli do wniosku, że niemieckie uzbrojenie jest zbyt skomplikowane, zbyt podatne na usterki i zbyt trudne w naprawie, by dało się je serwisować w warunkach polowych.
Co ciekawe, Ukraińcom najbardziej przypadła do gustu broń, którą Zachód uznaje już za przestarzałą. Spodobał im się na przykład Flugabwehrkanonenpanzer Gepard, czyli uzbrojone w dwa działka kal. 35 mm samobieżne działo przeciwlotnicze. To bardzo stara konstrukcja – produkcję rozpoczęto w 1965 roku, a Niemcy przestali ich używać piętnaście lat temu. Ukraińcy uważają, że ten pojazd jest solidny, mało awaryjny i świetnie nadaje się do strącania dronów.
Równie dobre oceny zbiera tak samo leciwy bojowy wóz piechoty Marder. Jego produkcja rozpoczęła się w 1969 roku. Niemcy obecnie zamieniają je na nowszy bwp Puma. Zostało im ich ponad tysiąc sztuk, ale nie jest jasne ile w nich jest w stanie, który umożliwiałby ich użycie bojowe. Jak informują dziennikarze, Ukraińcy nazywają je pieszczotliwie „frontowymi taksówkami”.
Zbyt awaryjne i trudne w naprawie
Gorzej jest ze sprzętem, który nie pamięta czasów komunistycznego przywódcy Ericha Honeckera. Ukraińcy nie są zadowoleni z armatohaubicy Panzerhaubitze 2000. Twierdzą, że ma problemy z oprogramowaniem. Problemem jest też jej lufa, która zbyt szybko się przegrzewa i trzeba ją wymieniać. To czasami sprawia, że haubica jest wyłączona z walk na całe miesiące, bo brakuje części zamiennych.
Warto odnotować, że Pzh. 2000 brała udział w przetargu na armatohaubicę dla polskiego wojska. Ostatecznie zwyciężyła w nim brytyjska AS90, na której oparto wieżę do naszego Kraba. Płynące z frontu doniesienia wskazują, że Ukraińcy nie mają z Krabami problemów i bardzo je cenią.
Ukraińcom nie przypadł też do gustu czołg Leopard 2A6. Narzekają, że bardzo trudno jest go naprawić, a w warunkach frontowych jest to często niemożliwe. Jeśli chodzi o dumę niemieckiej zbrojeniówki, system obrony przeciwlotniczej IRIS-T, Ukraińcy przyznają, że jest skuteczny, ale rakiety do niego są zbyt drogie i jest ich zbyt mało.
Dziennikarze zastanawiają się, czy opinia Ukraińców będzie miała wpływ na szumnie zapowiadany projekt rozbudowy niemieckich sił zbrojnych. Donoszą, że w kręgach wojskowych ich opinie są traktowane poważnie. Nie brak jednak opinii, że Ukraińcy znaleźli się w wyjątkowej sytuacji. Muszą używać najróżniejszych zachodnich systemów uzbrojenia i często improwizować, bo brakuje do nich części zamiennych. Nie przeszli też odpowiednich szkoleń z ich serwisowania.
źr. wPolsce24 za DW