Zadyszka Lewandowskiego po historycznym wyczynie w Lidze Mistrzów
W piątek FC Barcelona świętowała 125-lecie powstania, ale dzień później piłkarze nie dołożyli cegiełki do jubileuszu. Mecz z Las Palmas był pokazem ich nieskuteczności, a momentami też nieporadności.
Goście objęli prowadzenie tuż po przerwie, w czasie której trener "Barcy" Hansi Flick zdecydował się wprowadzić do gry rekonwalescenta Lamine Yamala. Na listę strzelców w 49. minucie wpisał się Sandro Ramirez. Niemiecki szkoleniowiec posiłkował się trzema kolejnymi roszadami w składzie, które przyniosły skutek w 61. minucie, kiedy wyrównał Brazylijczyk Raphinha. To jego dziewiąte trafienie w lidze w tym sezonie.
Ostatnie słowo należało jednak do odważnie grających gości, a gola w 67. minucie uzyskał Portugalczyk Fabio Silva.
Barcelona straciła pierwsze w sezonie punkty przed własną publicznością, a łącznie nie wygrała trzeciego spotkania w La Liga z rzędu (wcześniej 0:1 w San Sebastian z Realem Sociedad i 2:2 w Vigo z Celtą).
Katalończycy pozostali na czele tabeli z dorobkiem 34 punktów. Drugi jest broniący tytułu Real Madryt, który w niedzielę podejmie na Santiago Bernabeu 16. obecnie Getafe.
Po dzisiejszym meczu najbardziej niezadowolony może być Robert Lewandowski. Przegrany mecz z Las Palmas, za grę w którym Polak zebrał raczej niskie oceny z pewnością kiepsko kończy tydzień, który był dla naszego asa historyczny. Przypomnijmy, że Lewandowski w meczu Ligi Mistrzów przeciwko francuskiemu Brest zdobył swojego setnego i 101. gola w tych rozgrywkach, dołączając do elitarnego grona graczy, którym wcześniej udało się osiągnąć ten kamień milowy – Lionela Messiego i Cristiano Ronaldo. Po takim wyczynie kibice spodziewali się kolejnych goli Polaka w La Liga w meczu z przeciętnym Las Palmas, tymczasem piłka nożna znów udowodniła, że bywa bardzo nieprzewidywalna. W tabeli strzelców hiszpańskiej ekstraklasy prowadzi "Lewy" z 15 golami, a drugi w zestawieniu jest jego klubowy kolega Raphinha (9 goli).
źr. wPolsce24 za PAP