Przed finałem Ligi Mistrzów: Najlepszy czy najgorszy sezon Interu od lat? O wszystkim zdecyduje ostatni mecz

Zespół prowadzony przez Simone Inzaghiego kończy wyjątkowo specyficzny sezon. Inter nie zdobył bowiem żadnego krajowego trofeum, co zdarzyło się po raz pierwszy od kampanii 2019/2020. Od tamtej pory Mediolańczycy sięgali dwukrotnie po Scudetto, dwukrotnie po Coppa Italia i trzykrotnie po Superpuchar Włoch.
Tym większe zdziwienie budzi fakt, że przed startem obecnych rozgrywek to właśnie Inter był typowany jako główny faworyt do sięgnięcia po krajowe laury. Głębia składu miała być jednym z kluczowych atutów zespołu — nie bez powodu mówiło się o dwóch równorzędnych „jedenastkach”, co w teorii powinno stanowić przewagę przy grze na trzech (a właściwie czterech) frontach, biorąc pod uwagę także udział w mini-turnieju o Superpuchar. W tle majaczyły również czekające w czerwcu i lipcu Klubowe Mistrzostwa Świata w USA.
Jednak nawet mimo szerokiej kadry Inter nie zdołał zdobyć żadnego trofeum na krajowym podwórku. Mistrzem Włoch zostało Napoli, które w poprzednim sezonie nie wywalczyło nawet miejsca premiowanego grą w europejskich pucharach. Możliwe, że to właśnie brak dodatkowych obciążeń oraz osoba Antonio Conte na ławce trenerskiej były kluczami do sukcesu neapolitańczyków. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że Inter sam pozbawił się szansy na mistrzostwo, regularnie gubiąc punkty w meczach z teoretycznie słabszymi rywalami. Nie chodzi jedynie o remis z Lazio w przedostatniej kolejce — Mediolańczycy tracili punkty z takimi zespołami jak Monza, Genoa, Parma (z którą prowadzili już 2:0), czy AC Milan, który w tym sezonie nie zakwalifikował się do europejskich rozgrywek. Co więcej, zespół Inzaghiego często zawodził także w starciach z ligową czołówką. W efekcie drugie miejsce, choć okupione jedynie punktem straty do lidera, wydaje się jednak adekwatne do zaprezentowanego poziomu.
W krajowych pucharach również nie było powodów do radości. Dotąd Inzaghi uchodził za specjalistę od rozgrywek pucharowych na krajowym gruncie. Tym razem jego największym koszmarem okazał się lokalny rywal zza miedzy — AC Milan. Rossoneri nie tylko pokonali Inter 3:2 w finale Superpucharu Włoch, ale także wyeliminowali go w półfinale Coppa Italia.
Tym samym triumf w Lidze Mistrzów jawi się jako ostatnia deska ratunku — rozstrzygnięcie, które przesądzi, czy sezon 2024/2025 zostanie zapamiętany jako wielki sukces czy ogromne rozczarowanie. W końcu zwycięstwo w Champions League bezdyskusyjnie przyćmiłoby każde krajowe trofeum.
Choć Inter miał w Serie A sezon pełen wahań formy, w europejskich rozgrywkach prezentował się znakomicie. Już w fazie grupowej czarno-niebiescy stracili zaledwie jedną bramkę — w przegranym meczu z Bayerem Leverkusen. W fazie pucharowej poprzeczka została zawieszona znacznie wyżej. Choć Inter łatwo poradził sobie z Feyenoordem Rotterdam w 1/8 finału, to spotkania z Bayernem Monachium i FC Barceloną były niezwykle zacięte i wymagały od drużyny maksimum zaangażowania. Szczególnie dwumecz z Dumą Katalonii zapisze się w historii — dwukrotne remisy 3:3 w regulaminowym czasie gry, a następnie decydująca bramka zdobyta dopiero w dogrywce dały Nerazzurrim upragniony awans do finału.
Największym atutem zespołu Nerazzurrich są niewątpliwie niezwykle kreatywne i ruchliwe wahadła — Denzel Dumfries oraz Federico Dimarco potrafią siać ogromne zagrożenie na skrzydłach, konsekwentnie rozrywając defensywę przeciwników. Przy wsparciu silnej linii pomocy i niezastąpionego Hakana Çalhanoğlu w środku pola, Inter powinien być w stanie skutecznie przerywać większość ataków rywali. A nawet jeśli ci przedostaną się pod pole karne, Mediolańczycy mogą liczyć na niezawodnego Yanna Sommera, który już wielokrotnie udowadniał swoją klasę na największych scenach.
Pewnym znakiem zapytania pozostaje forma ofensywy, która w tym sezonie bywała momentami chimeryczna. Jeśli jednak zarówno Lautaro Martínez, jak i Marcus Thuram przystąpią do spotkania w najwyższej dyspozycji, Gianluigi Donnarumma z pewnością nie będzie miał łatwego wieczoru. Być może będzie to także idealna okazja dla chwalonego ostatnio Nicoli Zalewskiego, by nie tylko potwierdzić dobrą formę, ale i zapisać się złotymi zgłoskami w historii klubu jako bohater Interu?
Dla Nerazzurrich to wyjątkowa szansa, by sięgnąć po czwarte w historii trofeum za triumf w Lidze Mistrzów i przełamać pechową passę porażek w europejskich finałach. Warto przypomnieć, że w ostatnich latach Inter przegrał finał Ligi Europy z Sevillą 2:3 oraz Ligę Mistrzów z Manchesterem City 0:1. Czy tym razem sprawdzi się powiedzenie "do trzech razy sztuka"? Przekonamy się już niebawem. Na pewno swoistym "atutem" może być... brak Romelu Lukaku w składzie. Belg, który w dwóch poprzednich finałach odegrał niestety rolę antybohatera, tym razem nie przeszkodzi Nerazzurrim w drodze po europejską chwałę.
źr. wPolsce24