Koniec snu o Lidze Mistrzów? Lech przegrywa z Crveną i komplikuje sobie życie przed rewanżem w Belgradzie

Lech Poznań zdecydowanie nie przystępował do tego spotkania jako faworyt. Mistrzowie Serbii to od lat solidny zespół, regularnie meldujący się w fazach grupowych europejskich pucharów, w tym Ligi Mistrzów. Klasa rywala mogła przytłoczyć zespół Kolejorza, co było widoczne już w początkowej fazie meczu. Bałkańska drużyna objęła prowadzenie w 9. minucie. Po dobrym dośrodkowaniu z lewej strony Ndiaye przejął piłkę i wycofał ją do Rade Krunicia, który mocnym strzałem pokonał Mrozka.
Paradoksalnie jednak stracony gol podziałał na zespół prowadzone przez Nielsa Frederiksena mobilizująco — od tego momentu poznaniacy zaczęli nabierać rozpędu. Akcje mistrza Polski stawały się coraz groźniejsze, a piłka coraz częściej gościła w polu karnym Serbów. Przyniosło to efekt w 33. minucie, kiedy Mikel Ishak potężnym strzałem z woleja nie dał szans bramkarzowi gości, doprowadzając do wyrównania.
Już pięć minut później bardzo bliski zdobycia drugiego gola dla Lecha był Ali Gholizadeh, jednak jego efektowny strzał zza pola karnego został obroniony przez golkipera Crveny. Ostatecznie obie drużyny schodziły do szatni z wynikiem 1:1.
Niestety, druga połowa również rozpoczęła się pomyślnie dla mistrzów Serbii. Po zamieszaniu w polu karnym Lecha, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, piłka trafiła ponownie do Krunicia. Bośniak z bliskiej odległości uderzył w środek bramki. Jeden ze stoperów Kolejorza próbował jeszcze interweniować, jednak futbolówka przekroczyła linię bramkową. Po analizie VAR sędzia uznał bramkę dla rywali Lecha.
Tym razem Serbowie nie popełnili tego samego błędu, co w pierwszej połowie, gdy wycofali się i oddali inicjatywę Lechowi. Zespół z Bałkanów był znacznie lepiej zorganizowany, skutecznie neutralizując próby ataków Kolejorza już na 30–40. metrze od własnej bramki. Sam Lech również stracił nieco impet. Intensywna pierwsza część spotkania wyraźnie odbiła się na kondycji piłkarzy z Wielkopolski.
Nic więc dziwnego, że trener Frederiksen próbował tchnąć świeże siły w swój zespół, dokonując kilku zmian między 65. a 70. minutą. Niestety, nie przyniosły one oczekiwanego efektu. Co gorsza, to właśnie Crvena Zvezda zdobyła kolejną bramkę. Po prostym błędzie przy wybiciu piłki zawinił Joel Pereira, co bezlitośnie wykorzystał Duarte. Brazylijczyk pewnym, płaskim strzałem pokonał Mrozka, nie dając mu najmniejszych szans na skuteczną interwencję.
W końcówce spotkania Lech Poznań wciąż szukał sposobu na zdobycie choćby bramki kontaktowej, która mogłaby nieco poprawić sytuację mistrzów Polski przed rewanżem w stolicy Serbii. Bliski szczęścia był Thordarson w 88. minucie, po składnej akcji rozegranej na jeden kontakt, jednak jego uderzenie pewnie wybronił bramkarz gości.
Ostatecznie ekipa z Wielkopolski musiała uznać wyższość rywala w pierwszym meczu eliminacyjnym. Choć Lechici wciąż mają szansę na awans do kolejnej rundy, zadanie to wydaje się niezwykle trudne – Serbowie słyną z bardzo solidnej gry u siebie i niezwykle rzadko tracą punkty na własnym stadionie.
Mimo porażki z Crveną Zvezdą Belgrad przygoda Lecha Poznań z europejskimi pucharami się nie kończy. Pewne jest, że jesienią Kolejorz zagra w fazie ligowej co najmniej Ligi Konferencji Europy.
źr.wPolsce24