Publicystyka

Całe państwo zaangażowane w kampanię zastępcy Donalda Tuska. Ujawniamy kulisy „operacji Karol”

opublikowano:
mid-25507489.webp
(fot. PAP/Szymon Łabiński)
Dokumenty pochodzące z procedury weryfikacyjnej, które trafiły do ABW, bankowe druki, umowy notarialne i potwierdzenia przelewów, znane stronom umowy i instytucjom prawnie zobligowanym do zachowania tajemnicy. Dziś te tajne kwity leżą na biurkach szefów "zasobów strategicznych" Donalda Tuska. Tylko w taki sposób można jeszcze uratować kampanię jego zastępcy? Ujawniamy mechanizm formatowania państwa i umysłów Polaków, który obserwujemy w Polsce od paru dni.

Formatowanie państwa

W kampanię wyborczą zastępcy Donalda Tuska włączyły się nie tylko opłacane przez spółki Skarbu Państwa fundacje (związane z żoną Rafała Trzaskowskiego), które przygotowują ohydne filmy przedstawiające w negatywnym świetle wyborców Prawa i Sprawiedliwości. 

Pracę na rzecz kandydata Platformy Obywatelskiej wykonują także - nazywane przez Tuska "zasobami strategicznymi" - media III RP, opisujące w sensacyjnym tonie sprawę transakcji z roku 2012. 

Ich działania umożliwia pełna symbioza z dysponentami dokumentów, czyli służbami i instytucjami, które powinny dbać o to, żeby treść przechowanych przez nie tajemnic nigdy nie wypłynęła. Wszak te - ze swojej natury - powinny być poufne, a za ich ujawnienie, w normalnych okolicznościach, groziłaby kara. 

Dziś jednak zasady przestały obowiązywać, mamy "demokrację walczącą", a media, ABW, prokuratura i władze samorządowe (które formalnie z aktualnie prowadzona kampanią nie powinny mieć nic wspólnego) pracują w sztabie Rafała Trzaskowskiego.

Przyznają to nawet dziennikarze redakcji z Wiertniczej, cytowani na portalu X przez Stanisława Żaryna: 

- Dziennikarz TVN24 @robertzielinski przyznał zdaje się, że ABW włączyło się w kampanię i umożliwiło atak na @NawrockiKn. Rzeczywiście, kierownictwo ABW zaangażowało się w kampanię na rzecz @trzaskowski_, a zadania zw. z bezpieczeństwem państwa zeszły na dalszy plan. To już oczywiste dla każdego - czytamy.

- Bez względu na to na czyją rzecz, służby specjalne nie mogą brać udziału w kampanii wyborczej, ani być w niej wykorzystywane. Zgromadzone przez nie informacje nie mają prawa trafiać do mediów czy sztabów. Zaangażowanie służb w takie działania jest sprzeczne z obowiązującym prawem i standardami życia demokratycznego. Niestety dziś cała administracja państwowa - w tym służby - realizują zlecenia partyjne głównej partii rządzącej w Polsce - komentuje doradca prezydenta RP, były rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych.

To właśnie Żaryn jako pierwszy publicznie pisze to, o czym wszyscy spekulują od początku sprawy z kawalerką, którą od Jerzego Ż. zakupili w 2012 roku Nawroccy. Jego słowa nie zostawiają żadnych wątpliwości i pokazują, kto stoi za operacją "Karol".

- No to mamy potwierdzenie afery. Dokument opublikowany przez K. Brejzę znajduje się w aktach postępowania sprawdzającego @NawrockiKn. Udostępnienie tych materiałów to złamanie prawa, przekazanie ich w celu politycznego ataku w kampanii wyborczej to bardzo poważny skandal - pisze na portalu X.

Choć Żaryn pisze o wszystkim wprost, to włączenie się służb do sprawy de facto pokazują screeny, które na portalu X umieszcza poseł K. Brejza.

Dokładnie te same materiały prezentują autorzy artykułów publikowanych na Onecie. Skąd pochodzą dokumenty, które trafiły do mediów? To oczywiste, albo z instytucji samorządowych, albo bezpośrednio z ABW. W operację "Karol" włączonych jest jednak znacznie więcej podmiotów. Nawet prokuratura, co zauważają nie tylko konserwatywne media. Wprost pisze o tym jeden z najbardziej znanych lewicowych komentatorów Gazety Wyborczej, red. Piotr Żytnicki:

- Prokuratorzy w całej Polsce mają zebrać informacje o bezprawnym przejmowaniu mieszkań starszych, niedołężnych i biednych ludzi. Czas na wykonanie polecenia: kilkadziesiąt godzin. -  Przypadek? Nie sądzę – tak jeden z poznańskich prokuratorów komentuje polecenie, które przyszło z Warszawy. – Obawiamy się, że obecna władza próbuje wciągnąć prokuraturę w kampanię wyborczą. Od dawna nie było takiego ciśnienia - czytamy w jego tekście. 

ABW i prokuratura stają się częścią kampanii wyborczej zastępcy Donalda Tuska, co widzą już nawet przychylne mu media.

Wszystko po to, aby uderzyć w kandydata obozu Prawa i Sprawiedliwości. Czy inny cel przyświeca publikacjom na portalu Interia.pl, gdzie ujawniony zostaje dokument z 2021 roku, w którym Karol Nawrocki zobowiązuje się do dożywotniego utrzymania pana Jerzego Ż.?

Nawrocki robi to na chwilę przed wyjazdem do Warszawy, tuż przed objęciem funkcji prezesa IPN-u. Zanim zdąży się odnieść do sprawy, na publikację portalu reaguje miasto Gdańsk, które zawiadamia prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa i domaga się... opłaty środków za DPS, w którym przebywa pan Jerzy.

Wysłał go tam - po jednej z awantur - sąd. 

Nikt nie pyta, skąd Interia miała dostęp do dokumentu, którego treść znali jedynie pracownicy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i strony porozumienia? Nikt nie ubolewa, że prawo w Polsce przestało działać. Nikt nie roni łez, jak jeszcze kilka lat temu, gdy ujawniano stenogramy rozmów z restauracji Sowa i Przyjaciele, że to "gra taśmami i teczkami", w której dziennikarze stają się de facto narzędziem w rękach służb. 

Wszystkie ręce na pokład. Służby, prokuratura i media grają w tej sprawie do jednej bramki. Pojawiają się co prawda pytania o to, czy wspomniany dokument nie jest przypadkiem "wrzutką", ale tylko w kontekście ewentualnego działania sztabu... Karola Nawrockiego:

- A może mamy do czynienia z fałszywą wrzutką po to, żeby zdeprecjonować poprzednie zarzuty? Niczego nie można wykluczyć. Metoda stara jak świat - pisze na portalu X Dominika Wielowieyska, dziennikarka Wyborczej.

wielowiejska

- Jak masz jakieś dowody na to, że to "fałszywa wrzutka" to o nich napisz. Taka stara metoda dziennikarska: piszemy o tym, co możemy udowodnić. Na razie deprecjonujesz naszą pracę, bo "może" i "niczego nie można wykluczyć" - ripostuje Piotr Witwicki. 

Po chwili wpis Wielowieyskiej znika.

witwickiDodajmy, że Witwicki to jeden z trzech dziennikarzy, który brał udział w ustawce wyborczej zorganizowanej przez sztab Platformy Obywatelskiej, który odbywał się w Końskich.

Czy to przypadek, że ten dokument, wokół którego wywołana jest kolejna burza na kilka dni przed ciszą wyborczą, trafia akurat do redaktora naczelnego portalu Interia?

Dzień po wyborze nowego papieża okazuje się, że ten świstek papieru z 2021 roku jest ważniejszy od nowego namiestnika św. Piotra w Watykanie, czy od sprawy brutalnego morderstwa na kampusie Uniwersytetu Warszawskiego, do którego doszło dzień wcześniej.

Jest ważniejszy od mnóstwa innych spraw, które aktualnie dzieją się w Polsce i na świecie.

To właśnie dostarczony mediom przez ludzi Tuska dokument - sprzed kilku lat - staje się tą wiadomością, która ma dotrzeć do Polaków jako najważniejsza sprawa. 

- Nie przegapcie. Patrzcie właśnie tu. Mamy dla was czerwone tło, wielkie czcionki i krzykliwe nagłówki. Poświęciliśmy kilka materiałów poświęconych jednemu tylko tematowi - krzyczy Interia.  

Bo wszystko inne jest tylko tłem do tego świstka, prawda? 

interia2

Formatowanie umysłów 

W tyle tej historii jest niezwykła historia 28-metrowej kawalerki, którą Karol Nawrocki, wraz z małżonką, zdecydował się oddać na cele charytatywne. Wcześniej kupił ją - za 120 tysięcy, na co mamy potwierdzenie notarialne, od pana Jerzego Ż. Nabył ten lokal od człowieka, który popadał wcześniej w konflikty z prawem, który nie stronił od alkoholu. Był też sąsiadem Nawrockiego, którym ten przez lata się opiekował.

To ważne aspekty, bo musimy mieć tę sprawę dobrze zwizualizowaną. 

Nawrocki płacił rachunki p. Jerzego, robił mu zakupy, opiekował się człowiekiem przez kilka, może kilkanaście lat. Dziś pan Jerzy Ż. jest w DPS-ie, a historią transakcji pomiędzy nim a małżeństwem Nawrockich od kilku dni żyje cała Polska. O jej szczegółach pisaliśmy w kilku tekstach, jeśli ktoś będzie miał ochotę, to znajdzie na naszym portalu.

Skupmy się dziś nie na samej transakcji, ale na tym, co z niej wynika. Czy Nawrocki złamał prawo? Nie, nikt przy zdrowych zmysłach nawet nie próbuje podnosić tego argumentu. Wypisują to jedynie anonimowe trolle na usługach Platformy Obywatelskiej, które wiedzą, że trzeba realizować strategię opisaną onegdaj przez Palikota, czyli kłamać, kłamać i jeszcze raz kłamać. 

O co więc chodzi w tej całej sprawie?

To bardzo sprytnie zbudowana wielostopniowa manipulacja, którą ktoś w służbach i sztabie Platformy Obywatelskiej przemyślał bardzo dokładnie. Ma ona uderzyć przede wszystkim w wizerunek Nawrockiego w oczach seniorów, czyli ważnej części elektoratu Prawa i Sprawiedliwości. To właśnie oni mają zobaczyć zmanipulowany, spreparowany obraz kandydata Zjednoczonej Prawicy. Ten ma jawić jako człowiek, który wykorzystał jednego ze swoich sąsiadów, żeby przejąć jego mieszkanie i zamknąć go w DPS-ie. 

Czy ta historia ma cokolwiek wspólnego z faktami? 

Oczywiście, że nie. Wiemy przecież, że Nawrocki opiekował się sprawiającym problemy sąsiadem, a ten co jakiś czas popadał w konflikty z prawem. Historia jego ekscesów i sporów z sąsiadami jest znana, media opisywały ją bardzo dokładnie. W tle mamy nadużywanie mocnych trunków, do tego zupełny brak zainteresowania p. Jerzym ze strony rodziny (ta przypomniała sobie o ojcu po 50 latach, dopiero jak media opisały sprawę!). 

Ten obraz naprawdę bardzo łatwo można sobie wyobrazić. Mamy starszego człowieka, który - także w wyniku wspaniałych reform przeprowadzanych przez ojców założycieli polskiej rzeczywistości - funkcjonuje tak, że nie jest w stanie poradzić sobie z wieloma sprawami. Na rodzinę liczyć nie może, ta zostawiła go lata temu. Opiekują się nim sąsiedzi. Jednym z nich jest Nawrocki, który jest radnym dzielnicy, na której mieszka Pan Jerzy.

Kiedy problemy tego ostatniego się nawarstwiają, długi rosną, pojawia się nawet ryzyko utraty nieruchomości. Wtedy rodzi się pomysł, żeby temu zapobiec i kupić mieszkanie od pana Jerzego, jednocześnie pozwolić mu w nim mieszkać do końca życia, opłacając przy okazji wszystkie jego zobowiązania. Nie spalić w Lesie Kabackim, nie wyrzucić na bruk, nie zamordować i zakopać głęboko pod ziemią.

Za mocno? Może. Ale przecież historia najnowsza zna takie przypadki, a ci, którzy dziś pierwsi są do miotania oskarżeniami, często byli w podobne sprawy zamieszani... No dobrze, ale po co Nawrockiemu ta kawalerka? Po co mu lokal na tym samym osiedlu, na którym mieszka? Czy naprawdę ktokolwiek, poza sektą Silnych Razem, w tym 28 metrowym mieszkaniu - położonym w jednej z najgorszych dzielnic Gdańska - dostrzega potencjał inwestycyjny?

W starym bloku, na mało reprezentacyjnym osiedlu, do tego takim, w którym przez lata mieszkał człowiek z silną chorobą alkoholową? Nie oszukujmy się. Nawrocki kupuję tę - proszę wybaczyć szczerość - norę, nie po to, żeby na niej zarobić, przecież każdy z nas ma tego świadomość. Kiedy dokonuje transakcji, nie jest jeszcze kandydatem na prezydenta, nie ma przed sobą świetlanej wizji kariery, która pozwoli mu być może w przyszłości na podejmowanie odrobinę innych decyzji biznesowych.

Jest relatywnie młodym człowiekiem, który wyrasta z biednej, skromnej rodziny. Chce dla swojego przysposobionego syna jak najlepszego możliwego startu. Może odrobinę łatwiejszego niż ten, który miał on sam? To oczywiste, że właśnie dlatego kupuje to mieszkanie. Z myślą o swoim przybranym synu.

Tymczasem od kilku dni słyszymy, że mamy w takich właśnie ludzi rzucać kamieniami. 

Przecież, do licha, podobnie zrobiłby każdy z nas, gdyby miał okazję. Wiedzą o tym nawet moralne zera z Lewicy, które chwilę po decyzji o tym, że wspomniany lokal zostanie przekazany na cale charytatywne, szydzą z syna Karola Nawrockiego na portalu X. Owszem, sztab Prawa i Sprawiedliwości, a może i nawet sam kandydat, nie do końca precyzyjnie wyjaśniają wszystkie kulisy tej sprawy. Owszem, można było to zrobić lepiej, szybciej i precyzyjniej.

Bądźmy jednak uczciwi, nie oszukujmy samych siebie.

Czy ta nagła dbałość, o każdy element tego dawno zapomnianego dealu o jakąś norę, nie wynika z tego, że ktoś nami w tej sprawie manipuluje? 

To o tyle ciekawe, że to właśnie my, Polacy, jesteśmy tym narodem, który kombinuje absolutnie w każdej możliwej sprawie. Przy płaceniu podatków, przy przechodzeniu przez przejście dla pieszych, nawet przy załatwianiu L4. Wystarczy stłuczka na drodze, żeby w większości z nas obudzić ducha inwestora, który zastanawia się nad tym, w jaki sposób załatwić tę sprawę, żeby jeszcze kilka złotych zarobić. 

Wyrastamy z takiego świata. Żyjemy w rzeczywistości, w której kwituje się jedno, pod stołem załatwia drugie. Całe firmy tak funkcjonują, płacąc pół wypłaty uczciwie, pół "pod stołem". A tu nagle wszyscy święci! Dlaczego? Może dlatego, że mówimy tu w końcu o - potencjalnym - przyszłym prezydencie. 

No dobrze, ale raz jeszcze zapytajmy, czy ktoś zarzuca Nawrockiemu, że złamał prawo? Nie. Pojawiają się co prawda doniesienia do prokuratury, ale one mają charakter rytualnej walki prowadzonej przez cały aparat państwa, którą opisaliśmy wyżej. Oczywiście, w wyścigu wyborczym wszyscy wmawiają ci, że musisz być bardziej święty niż żona Cezara, więc kiedy masz przeciwko sobie całe państwo i niemal wszystkie media w kraju, to zadanie nie jest proste. 

Może więc ktoś próbuje nami manipulować?

Niech każdy spojrzy uczciwie i zastanowi się, czy tu jest cokolwiek, co powinno budzić nasz lęk? Wszak powtórzmy, wybieramy głowę naszego państwa. Czy dostrzegamy w Nawrockim cechy, które świadczą o tym, że mówimy tu o człowieku, który wyrasta z ducha tego narodu? Oczywiście. Czy nie jest przypadkiem tak, iż wszystko to, co o nim wiemy, także po tej sprawie, pokazuje, że podejmowane przez niego działania wyrastały głównie z troski o innych? Może na tym właśnie polega problem, że komuś bardzo zależy, żebyśmy mieli określony obraz tego człowieka w umysłach?

Formatowanie wyborów

Kontekst przedwyborczy w całej opisywanej tu historii jest oczywiście kluczowy. Tej sprawy po prostu nie byłoby, gdyby nie wybory. Nikt by jej nigdy nie opisał, nie wyciągnął, nie przypomniał. Dziś wychodzi na światło dzienne tylko przez kontekst wyborczy.

To on sprawia, że ktoś próbuje formatować tym tematem nasze umysły i przyszłe wybory.

Dzieje się tak z jednego prostego powodu. Otóż ludzie, którzy od grudnia ub. roku sprawują w Polsce władze wiedzą, że do tego wyścigu wystawili skrajnego hipokrytę. Do tego człowieka leniwego, który bardzo oszczędnie gospodaruje prawdą i kompromituje się przy każdej okazji. 

On ten wyścig przegrywa, choć wmawiano nam, że jest "murowanym faworytem".

Widzą to już uczciwe zagraniczne sondażownie, choć te w Polsce robią wszystko, żeby nikt w ich stronę nie patrzał. Być może jednak prawdą jest to, że "z góry lepiej widać", jak mawiał mędrzec Bronisław? Po sondażu, w którym prestiżowa międzynarodowa pracownia analityczna pokazuje, że Nawrocki wygrywa w wyścigu wyborczym z Trzaskowskim, pewne jest, że obóz Platformy Obywatelskiej naprawdę ma się czego obawiać. 

Oni to wiedzą. Wiedzą też, że swoich ludzi zmobilizują, bo większość z nich będzie działała jak sekta Silnych Razem.

Dlatego gwarancją ich sukcesu jest demobilizacja drugiej strony. Ich jedyną nadzieją jest to, że elektorat niechętny Platformie posłucha wszystkich tych, którzy dziś pracują na rzecz Donalda Tuska. To jest klucz do zwycięstwa Rafała Trzaskowskiego.

Jeśli tego właśnie chcecie, to wystarczy tylko posłuchać i poddać się temu formatowaniu. Wybór należy do każdego z nas. 

źr. wPolsce24 

 

Publicystyka

Zaskakujące słowa posłanki. Porównała Kościół do PGR-u

opublikowano:
1814210_4.webp
Posłanka Lewicy była gościem Poranka wPolsce24 (fot. wPolsce24)
Rafał Trzaskowski dwoi się i troi, by obywatele przed wyborami zapomnieli, że chciał usuwać krzyże z warszawskich urzędów i pozuje na gorliwego katolika, a tymczasem jego sojusznicy z Lewicy zapowiadają kolejną "walkę z Kościołem". Posłanka tej formacji Anita Kucharska-Dziedzic, straszyła w rozmowie z Oliwierem Pochwatem, m.in. wypowiedzeniem konkordatu
Publicystyka

Polacy wściekli za deptanie jedzenia. Kim trzeba być żeby tak zrobić? Wraca sprawa naleśnika

opublikowano:
nalesni1.webp
Poseł Zembaczyński zdeptał naleśnika (fot. wPolsce24)
Większość polskich mam zawsze powtarzała swoim dzieciom żeby nie marnować jedzenia. Choć dla wielu z nas jest to truizm, to poseł Zembaczyński najwyraźniej nie słuchał swojej mamy i okazał wręcz karygodny brak szacunku dla "darów nieba", depcząc go swoim buciorem. Choć od sytuacji minęło już kilka dni, w internecie wciąż słychać głosy oburzenia postawą parlamentarzysty.
Publicystyka

Co Tusk robi z rękami? Dziwne zachowanie premiera. Chodzi o jeden szczegół

opublikowano:
rekaq1.webp
Dlaczego Donald Tusk tak dziwnie macha palcami? (fot. wPolsce24)
Donald Tusk wygłosił dzisiaj wielominutowe wystąpienie w siedzibie Giełdy Papierów Wartościowych. Choć komentatorzy ocenili już poszczególne jego elementy w wielu przypadkach odnosząc słuszną konstatację, że była to "mowa-trawa" i pustosłowie, będące zarazem cyniczną grą wyborczą, mało kto zwrócił uwagę, na jeden szczegół.
Publicystyka

Czy Europa napuściła Zełeńskiego na Trumpa? Mocny komentarz ekspertki

opublikowano:
1860545_6.webp
Aleksandra Rybińska skomentowała wczorajsza kłótnie Zeleńskiego z Trumpem i Vancem (fot. wPolsce24)
Nie milkną echa wczorajszej awantury w Gabinecie Owalnym w Białym Domu. Publicystka telewizji wPolsce24 i zarazem ekspertka od spraw międzynarodowych, której polityczne analizy od lat cieszą się dużą trafnością i przenikliwością komentowała w programie Ostra Szpila, to, co wydarzyło się w Waszyngtonie.
Publicystyka

Redaktor Michał Karnowski nie wytrzymał. Na antenie zgniótł "Gazetę Wyborczą". "To jest obrzydliwe"

opublikowano:
karnowski_gniecie_.webp
Michał Karnowski gniecie "Gazetę Wyborczą" (fo.wPolsce24)
Redaktor Michał Karnowski na antenie telewizji wPolsce24 w kategorycznych słowach odniósł się do artykułu Bartosza Wielińskiego, który ukazał się w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej". Wieliński sugerował w swoim tekście, że środowiska prawicowe próbują przekuć śmierć Barbary Skrzypek w "polityczne złoto".
Publicystyka

Trzaskowski ziewa, Tusk się nudzi. Skandaliczne zachowanie polityków podczas przemówienia prezydenta

opublikowano:
ziewa_rafal.webp
Rafał Trzaskowski ziewał podczas przemówienia prezydenta (fot. wPolsce24)
Taki ma szacunek do urzędu, o który się ubiega. Rafał Trzaskowski nie mógł w skupieniu wysłuchać 40-minutowego wystąpienia prezydenta Andrzeja Dudy z okazji rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja. Najpierw dyskretnie zerkał w telefon, później się rozglądał, aż w końcu zaczął ziewać. Takie mają standardy, bo znudzenie okazywali też premier Donald Tusk i marszałek Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska.