Tusk pozazdrościł Nawrockiemu i postanowił go papugować. Ale to jest żenujące

Kompleksy i zazdrość o popularność? Chyba tylko tak można wytłumaczyć ostatnią, jakże "spontaniczną" akcję, którą premier pochwalił się w mediach społecznościowych. Otóż Donald Tusk zaprosił młodzieńców spotkanych podczas gospodarskiej wizyty na stadionie na pizzę, co skrzętnie uchwyciły kamery. Czy coś Wam to przypomina?
Wchodzenie w czyjeś buty i udawanie kogoś, kim się nie jest to na dłuższą metę nie jest dobra droga do sukcesu. Dobitnie przekonał się o tym Rafał Trzaskowski, który przed wyborami udawał konserwatystę. Teraz Donald Tusk próbuje udawać Karola Nawrockiego, który kilka miesięcy temu zaprosił przypadkowych chłopaków na kebab.
Trudno nie odnieść wrażenia, że o ile prezydent zrobił to spontanicznie, to w przypadku premiera, to nic innego, jak zwykła PR-owa ustawka. Nawrocki jest "człowiekiem z ludu", od lat będącym blisko ludzi, co było widać choćby podczas kampanii wyborczej, a o czym najdobitniej świadczy jego życiorys. Tusk, lata temu wyrwał się z biedy i od blisko 40 lat jest częścią establishmentu. W swojej książce chwalił się popijaniem drogiego wina na werandzie willi w Toskanii, pod przeglądanie obrazów Kokoszki przy dźwiękach Mahlera. Nie w smak mu są spotkania ze zwykłymi obywatelami. Taka jest prawda o naszym premierze, który aspiruje do rangi bogatego Europejczyka, a nie "zwykłego Polaka" - everymana.
Takie sytuacje, jak ta z tymi chłopcami, czy wcześniejsze odwiedziny domów rodaków, tylko podkreślają tę sztuczność. I "zwykli" ludzie instynktownie to czują, dlatego tak bardzo uwielbiają swojego prezydenta, a premiera z każdym dniem oceniają coraz gorzej.
źr. wPolsce24











