Tajna wojna Izraela. Szokujące szczegóły tego, w jaki sposób Mosad pomaga w ataku na Iran

Izraelski atak na Iran nie był spontaniczny. Strona izraelska nie ukrywa, że operacja "Postający Lew" była planowana od lat, a przygotowania do niej rozpoczęto na długo przed tym, nim pierwsze bomby spadły na Teheran. Kluczową rolę miał w niej odegrać Instytut ds. Wywiadu i Zadań Specjalnych, zwany potocznie Mosadem, słynna izraelska agencja wywiadu cywilnego.
Szpiedzy zniszczyli obronę przeciwlotniczą
Jednym z największych problemów przy planowaniu operacji lotniczej jest wroga obrona przeciwlotnicza. Ta, którą ma Iran, została w pewnym stopniu wyeliminowana podczas ostatniego ataku na Iran, do którego doszło w zeszłym roku. Nadal jednak stanowiła zagrożenie dla izraelskich samolotów – zwłaszcza dla F-15 i F-16, które w przeciwieństwie do F-35 nie mają obniżonej wykrywalności dla radarów.
Normalnie atak lotniczy rozpoczyna się od operacji SEAD. Tak w wojskowym żargonie nazywa się ataki na radary, wyrzutnie przeciwlotnicze itp., których celem jest wyeliminowanie lub przynajmniej „przyduszenie” obrony przeciwlotniczej, by ta nie niepokoiła samolotów, które mają zaatakować właściwe cele. Zwykle używa się do tego samolotów, ale takie misje są skrajnie niebezpieczne. Izrael postanowił przeprowadzić SEAD w inny sposób. Izraelskie media ujawniły kilka dni temu, że agenci Mossadu przeszmuglowali do Iranu drony i bliżej niesprecyzowaną amunicję precyzyjną. Rozstawili je w pobliżu stanowisk obrony przeciwlotniczej. Gdy do Iranu zbliżały się izraelskie samoloty, zostały zdalnie aktywowane i zniszczyły wyrzutnie rakiet i radary. Dzięki temu samoloty bez przeszkód zbombardowały swoje cele i wróciły w komplecie na lotniska.
Naukowcy na celowniku
Izrael nie ograniczył się jednak tylko do bombardowania irańskich placówek biorących udział w programie atomowym. Aby powstrzymać jego rozwój, zdecydował się także na eliminację czołowych naukowców, którzy brali w nim udział. Wśród zamordowanych naukowców był m.in. Ferejdun Abbasi, były wiceprezydent Iranu i szef tamtejszej Organizacji Energii Atomowej czy Mohamed Mehdi Tehranczi, rektor Islamskiego Uniwersytetu Azad. To, w jaki sposób zginęli, nie jest na razie do końca wiadome, ale najprawdopodobniej padli ofiarą precyzyjnych nalotów. W mediach społecznościowych krążyło zdjęcie, które pokazywało, że izraelski pocisk lub dron uderzył w blok mieszkalny, niszcząc w nim tylko jedno konkretne mieszkanie. Mosad najprawdopodobniej również tutaj odegrał bardzo istotną rolę – aby takie ataki były możliwe, Izrael musiał wiedzieć dokładnie, gdzie tego dnia będą, a trudno sobie wyobrazić, by udało się to ustalić bez pomocy wywiadu.
Swoją drogą to, że Izrael zdecydował się na ich eliminację, nie jest niczym niezwykłym. Mosad od lat prowadzi kampanię wymierzoną w naukowców, którzy pracują nad irańskim atomem. Regularnie ginęli od bomb czy kul zamachowców, chociaż Izrael tradycyjnie nie przyznawał się, że stoi za tymi zamachami. W 2020 roku Mohsen Fachrizadeh, szef irańskiego programu nuklearnego, zginął w swoim opancerzonym samochodzie. Irańskie media ujawniły, że zastrzelił go umieszczony w stojącym przy drodze samochodzie zdalnie sterowany karabin maszynowy. Według nich działał całkowicie autonomicznie – kontrolowała go sztuczna inteligencja, która rozpoznała go na podstawie zdjęcia. Atak był na tyle precyzyjny, że jedyną ofiarą poza naukowcem był szef jego ochrony, który zasłonił go własnym ciałem.
Wiele lat wcześniej Mosad miał również wyeliminować innego naukowca, kanadyjskiego inżyniera Gerarda Bulla. Bull był cenionym ekspertem od artylerii, który był znany głównie z prób zbudowania działa, które byłoby zdolne do wystrzelenia w kosmos satelity. Został zwerbowany przez Irak, dla którego zaczął budować super-działa Babilon, które w teorii byłyby zdolne do sięgnięcia Izraela. W marcu 1990 roku nieznany sprawca oddał pięć strzałów w jego głowę i plecy przed jego mieszkaniem w Brukseli. Mosad nigdy nie przyznał się do tego zamachu, a belgijska policja nie złapała zamachowca, ale historycy są raczej zgodni, że było ich dzieło – chociaż większość podejrzewa, że powodem nie był sam Babilon, bo Izraelczycy nie wierzyli, że uda mu się zrealizować ten projekt, a jego prace nad zwiększeniem zasięgu irackich pocisków SCUD.
Odcięli wojsku głowę
Oprócz co najmniej 10 naukowców, Izrael wyeliminował kilkunastu wysoko postawionych dowódców irańskich sił zbrojnych. Wśród nich był Mohamed Bagheri, szef sztabu generalnego, Hosein Salami, dowódca Korpusu Strażników Rewolucji, gen. Amir Ali Hajizadeh, dowódca sił lotniczych Korpusu. Uderzenie w nich miało zapewnić, że irańskie siły zbrojne i wywiad wpadną w chaos i nie będą w stanie przeprowadzić zdecydowanej odpowiedzi na ten atak.
Wśród wyeliminowanych dowódców był też gen. Gholamali Raszid. Był on dowódcą Chatam al-Anbija – organizacji podległej sztabowi generalnemu, której zadaniem było planowanie i koordynacja operacji irańskich sił zbrojnych. Gdyby nie zginął pierwszego dnia, to po wybuchu wojny byłby jednym z najważniejszych irańskich dowódców – tym bardziej, że był uznawany za jednego z najbliższych współpracowników ajatollaha.
Po jego śmierci to stanowisko objął wywodzący się z Korpusu gen. Ali Szadmani. Nie zdążył się jednak nim nacieszyć. Zginął już 17 czerwca, w kolejnym izraelskim nalocie. Dziennik Jerusalem Post ujawnił, że po rozpoczęciu izraelskiego ataku i śmierci Raszida, Szadmani od razu opuścił główną kwaterę Chatam al-Anbija w Teheranie i udał się w bezpieczne miejsce. To jednak, jak się okazuje, nie było wcale bezpieczne. Mosad dowiedział się bowiem wcześniej, że taki jest plan, oraz poznał lokalizację jego kryjówki. Izrael uderzył dopiero, gdy dotarł na miejsce – i tym samym, oprócz niego, wyeliminował wielu wysoko postawionych oficerów Korpusu, którzy ukryli się tam razem z nim.
Straszą ich następców
Dziennik Washington Post ujawnił inny ważny szczegół. Władze Iranu prędzej czy później będą musiały nominować osoby, które zastąpią wyeliminowanych przez Iran dowódców. Izrael oczywiście mógłby kontynuować kampanię selektywnych zabójstw, ale takie działania są trudne – zwłaszcza, jeśli dojdzie do zawieszenia broni i powrotu do status quo ante bellum.
Według informacji WaPo Izrael zdecydował się jednak na inny sposób. Według źródeł dziennika z oficerami i urzędnikami, którzy dziś stoją w drugim szeregu, ale wkrótce mogą objąć ważne stanowiska, skontaktował się Mosad. Nie chciał ich jednak zwerbować, a zastraszyć. Niektórym z nich izraelscy agenci zostawili listy pod drzwiami, do innych zadzwonili z numerów ich małżonek. To miało im pokazać, że Mosad doskonale wie, gdzie mieszkają i ma do nich dostęp. Ta niedwuznaczna groźba, że w każdej chwili mogą powtórzyć los swoich poprzedników, ma ich skłonić do tego, by nie podejmowali bardziej zdecydowanych działań przeciwko Izraelowi.
Najwyższy Przywódca też położy głowę?
Teraz wiele osób zadaje sobie pytanie, czy Izrael zdecyduje się na wyeliminowanie najważniejszego celu – Najwyższego Przywódcy Iranu Aliego Chameniego. W zeszłą sobotę Donald Trump napisał, że doskonale wiedzą, gdzie się ukrywa i byłby łatwym celem, ale zdecydowano, że nie zostanie wyeliminowany, przynajmniej na razie. Amerykańskie media donosiły niedawno, że Izrael miał plan jego eliminacji na samym początku wojny i miał okazję to zrobić, ale Trump skłonił ich, by tego nie robili.
Sam premier Binjamin Netanjahu w wywiadzie dla telewizji ABC nie zaprzeczył, że planują go wyeliminować. Stwierdził że Izrael robi to, co musimy zrobić. Wyraził też opinię, że jego wyeliminowanie doprowadziłoby do eskalacji konfliktu – jego zdaniem byłoby jego końcem. Wielu komentatorów zauważa, że wielu wyeliminowanych przez Izrael było członkami jego wewnętrznego kręgu najbardziej zaufanych współpracowników. Wyobrażam sobie, że najwyższy przywódca nie może ostatnio spać i martwi się, czy będzie jeszcze żył czy nie – skomentowała Holly Dagres, ekspert od Bliskiego Wschodu z Instytutu Waszyngtona.
Jej zdaniem śmierć Chameniego niewiele by zmieniła. Zauważyła, że chociaż Iran jest państwem autorytarnym, w którym Najwyższy Przywódca ma niemal pełną władzę, to w przeciwieństwie do wielu innych dyktatur jest dobrze przygotowany na zmiany na szczycie. Dzieje się tak dzięki Zgromadzeniu Ekspertów, które porównała do watykańskiego Kolegium Kardynalskiego. Organizacja ta składa się z 88 najwyżej postawionych islamskich kleryków, których głównym zadaniem jest sprawny wybór nowego Najwyższego Przywódcy jeśli obecny umrze lub nie będzie w stanie pełnić obowiązków. Zauważyła, że dotychczas Izrael nie wyeliminował żadnego z nich. Trzeba też zauważyć, że eliminacja Chameniego mogłaby zrobić z niego męczennika i byłaby wielkim wzmocnieniem dla frakcji, które nie chcą żadnego kompromisu z Izraelem.
Wielu ekspertów podejrzewa, że w razie śmierci Chameniego najprawdopodobniej zastąpi go jego syn Mojtaba. Sam Chamenei na razie nie namaścił swojego następcy i nie chce, by został nim jego syn, gdyż uważa, że byłby to powrót obalonej w rewolucji monarchii dziedzicznej. Zgromadzenie Ekspertów miało go również pół roku temu usunąć z listy potencjalnych następców, ale ma ostro lobbować, by jego nazwisko znów się na niej znalazło. Mojtaba nie pełni dziś żadnej ważnej funkcji i rzadko pokazuje się publicznie, ale agencja Reuters donosiła w oparciu o źródła w Iranie, że jest niezwykle wpływową postacią, ma świetne kontakty z Korpusem i ważnymi osobami w irańskich kręgach władzy, zarówno cywilnej jak i religijnej. Co więcej, za jego największego rywala do zostania najwyższym przywódcą od lat uznawano prezydenta Ebrahima Raisiegio, ale ten zginął w zeszłym roku w katastrofie śmigłowca.
Izrael chce powrotu monarchii?
Równocześnie Mosad rekrutuje kolejnych agentów wewnątrz Iranu. Już wcześniej izraelskie media donosiły, że w akcji przeciwko obronie przeciwlotniczej brał udział oddział Mosadu, który składał się wyłącznie z Irańczyków. Równocześnie Siły Obronne Izraela (IDF) na swoim twitterowym profilu w języku farsi zamieściły zaskakujący komunikat. Napisali, że w ostatnich dniach zgłasza się do nich wielu obywateli Iranu – w tym członków instytucji bezpieczeństwa reżymu – którzy chcą nawiązać współpracę z Izraelem. IDF wyjaśniły, że nie są właściwym organem do takich próśb i doradziły, by kontaktował się z Mosadem za pośrednictwem formularza kontaktowego na jego stronie internetowej. Doradziły im też, by dla własnego bezpieczeństwa użyły w tym celu VPNu.
Wielu komentatorów uważa, że prawdziwym planem Izraela jet obalenie obecnych władz Iranu i doprowadzenie do tego, by irańska opozycja przywróciła władzę szachów. Ich zdaniem świadczy o tym nawet nazwa tej operacji, Wstający Lew – lew z szablą w łapie, stojący na tle tarczy słonecznej, był godłem przedrewolucyjnego Iranu i do dziś jest powszechnie używany przez tamtejszą opozycję. Iran w czasach monarchii był bliskim sojusznikiem Izraela i USA. Sam Izrael od początku zapewnia, że nie walczy z Iranem, a jedynie z jego reżymem i wskazuje, że jego władza szkodzi mocno jego obywatelom. Dagres zauważyła jednak, że ten plan może być niebezpieczny, bowiem upadek obecnego reżymu może oznaczać, że władzę obejmie jeszcze gorszy. Zwróciła uwagę na to, że Arabska Wiosna – seria prodemokratycznych powstań, do których doszło na Bliskim Wschodzie w 2010 roku – sprawiła, że w dotkniętych nią państwach doszło do krwawych wojen domowych, wzrostu aktywności terrorystycznej lub objęcia władzy przez nowe i powracające reżymy.
źr. wPolsce24 za Times of Israel, Jerusalem Post, CBS, Euronews