Zrobili to znowu. Francuzi i Niemcy dzielą unijne pieniądze pod siebie. Polska broń bez dofinansowania

Na wspólnym posiedzeniu komisji przemysłu i obrony w Parlamencie Europejskim przepchnięto — ledwo, kilkoma głosami — szkodliwe dla Polski i naszego regionu zapisy. Kluczowy jest tu absurdalny wymóg: produkt zbrojeniowy, by dostać unijne wsparcie, musi składać się w 70 proc. z komponentów wyprodukowanych w UE. Efekt? Polskie armatohaubice Krab odpadają. Za dużo części spoza UE. Za dużo współpracy międzynarodowej. Za mało... "made in France".
Bo nie ma co się oszukiwać — ten poziom 70 proc. forsowali Francuzi. Projekt pilotują europosłowie z Francji, a najwięcej zyska na tym oczywiście przemysł francuski. Jeśli nic się nie zmieni, Polska – która i tak zasila budżet UE niemałymi składkami – znów będzie sponsorem rozwoju nadsekwańskich fabryk.
Nawet europosłowie PO są niezadowoleni. A Tuska miał nikt nie ograć...
Co ciekawe, przeciwko tej wersji stanowiska zgodnie głosowali i europosłowie PO, i PiS. Andrzej Halicki mówi wprost: dokument służy jednemu przemysłowi i jednemu krajowi. Adam Bielan dodaje: intencje programu wypaczono, a Polska zapłaci za francuskie interesy.
Obaj mają rację. Nie chodzi o to, by Polska dostała więcej, ale o to, by nie była wypychana z rynku, który miała współtworzyć. Bo to, co teraz dzieje się w Brukseli, to nie solidarność, tylko podział łupów.
Gra jeszcze się nie skończyła – przed nami negocjacje z państwami członkowskimi w Radzie. Ale trzeba jasno powiedzieć: jeśli Polska teraz nie zawalczy twardo o zmianę tych zapisów, to na długo zostaniemy z boku, płacąc za cudze ambicje. I nie tylko my — cała Europa Środkowo-Wschodnia, która w tym rozdaniu ma być tylko klientem.
źr. wPolsce24 za PAP