Znany restaurator zmarł po sprzeczce z urzędniczką. Śledztwo w sprawie tragedii w urzędzie

78-letni Ryszard Mizera przyszedł do pruszczańskiego magistratu w minioną środę. Jak opowiada jego żona, Barbara Mizera, chciał porozmawiać o zakazie wjazdu TIR-ów, wprowadzonym niedawno przez władze miasta.
– Wspólnie twierdziliśmy, że wprowadzone zasady są sprzeczne z prowadzeniem jakiejkolwiek działalności gospodarczej. To niepoważne, żeby na dwa tygodnie przed faktem zgłaszać, jaki pojazd przekraczający tonaż będzie wjeżdżał do miasta – powiedziała „Radiu Gdańsk” pani Barbara.
Scenę zarejestrował monitoring
Pruszczanin dzielił się swoimi wątpliwościami z pracownikami Referatu Współpracy i Promocji. Tragedia rozegrała się, kiedy Mizera wyszedł na korytarz.
– Widzieliśmy monitoring z tego zajścia. Tata wyszedł z biura i na korytarzu spotkał kolegę mojego brata oraz sekretarz miasta. W pewnym momencie z biura wybiegła urzędniczka i zaczęła nerwowo gestykulować w stronę mojego taty. To musiało mieć wpływ na późniejsze zasłabnięcie – przekonywał w „Radiu Gdańsk” Robert Mizera, syn zmarłego.
78-latek upadł na podłogę. Mimo trwającej 40 minut reanimacji nie udało się go uratować. Według bliskich, pan Ryszard nie cierpiał na cukrzycę ani pochodne choroby, tymczasem pomiary podczas akcji ratowniczej wykazały poziom cukru około 500 mg/dl.
– To był efekt stresu wywołanego przez urzędniczkę – twierdzi Barbara Mizera.
Sekcja zwłok i śledztwo
Jak podaje „Radio Gdańsk”, zmarły miał wszczepione bajpasy. W poniedziałek została wykonana sekcja zwłok mężczyzny. Przedstawiciele magistratu potwierdzają, że „na półpiętrze Urzędu Miasta Pruszcz Gdański wydarzył się nieszczęśliwy wypadek”.
- Na miejscu znajdował się prokurator, były też służby ratunkowe. Obecnie czekamy na wyniki postępowania – mówi Bartosz Gondek, rzecznik prasowy burmistrza Pruszcza Gdańskiego.
Prokuratura prowadzi śledztwo w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci mężczyzny. Urzędniczka, która rozmawiała z Panem Ryszardem jest na urlopie.
źr. wPolsce24 za Radio Gdańsk