Współpracownicy zdradzają Tuska w sprawie klęski Trzaskowskiego. „Musiał w tym uczestniczyć”

Rafał Trzaskowski nie może pozbierać się po klęsce w Końskich. Kandydat Platformy nie zjawił się na debacie organizowanej przez wolne media a w pseudodebacie wymyślonej i przeprowadzonej przez własny sztab, poległ z kretesem na oczach całej Polski.
– Rafał został trafiony. Widać to po nim – opowiada dziennikarzom tygodnika „Wprost” znajomy prezydenta Warszawy.
Chaos w sztabie
W sztabie Trzaskowskiego ma panować wielki chaos. Nie wiadomo nawet dokładnie, jakie są plany kandydata na ostatnie tygodnie kampanii.
– Ciągle się zmienia. Musieliśmy przesunąć aktywności ze względu na śmierć papieża. Wyjazd do Londynu został przełożony – na 10 maja, albo inny termin – mówi „Wprost” osoba pracująca w sztabie.
Mimo, że Trzaskowski próbuje pokazać się jako „niezależny” kandydat, ustalenia dotyczące kampanii zapadają podczas spotkań w kancelarii premiera. Kiedyś odbywały się one raz w tygodniu, teraz, według „Wprost”, już kilka razy w tygodniu.
Nie uda mu się odciąć?
Sam Donald Tusk nie chce był łączony z klapą w Końskich. Dlatego niedługo po debatach poszły przecieki, jakoby nie miał on z organizacją wydarzenia nic wspólnego, że był przeciwko. Wszystko miało być winą Sławomira Nitrasa, który miał namówić Trzaskowskiego na ustawkę z zaprzyjaźnionymi mediami.
Tymczasem rozmówcy „Wprost” twierdzą, że choć to faktycznie Nitras miał być pomysłodawcą debaty, to swoją rolę odegrał w klęsce Donald Tusk.
– Choć pojawiają się informacje, że Donald był przeciwny debacie w Końskich, to moim zdaniem też musiał w tym uczestniczyć. Wyjście na telewizje, takie jak TVP i TVN jest przez Donalda – uważa polityk obozu rządzącego.
źr. wPolsce24 za Wprost