Koszmar powodzian trwa. Stracony dobytek, nieudolny rząd, a teraz bezczelne cwaniactwo ubezpieczycieli

Każda wizyta reporterów na terenach dotkniętych powodzią we wrześniu 2024 roku przynosi wiedzę o niekończących się ludzkich dramatach. Tym razem powodzian odwiedziła telewizja Polsat, a konkretnie redakcja programu "Interwencja".
Pani Barbara Glińska, prowadząca w centrum Kłodzka restaurację i niewielki hotel, straciła wszystko na skutek powodzi. Woda zniszczyła piwnice, parter oraz pierwsze piętro budynku. Mimo że składkę ubezpieczeniową opłacała od ponad 20 lat, otrzymała odszkodowanie w wysokości 500 tysięcy złotych, co stanowi jedynie 25 proc. sumy ubezpieczenia. Podobne problemy ma pan Paweł z Lądka-Zdroju, który prowadził restaurację nad rzeką. Aby przywrócić budynek do stanu używalności, musi przeprowadzić kosztowne prace remontowe, jednak nie otrzymał żadnego odszkodowania, mimo opłacania rocznej składki w wysokości 3,5 tysiąca złotych!
Niegodne kombinacje ubezpieczycieli
Marzena Zawal, której mieszkanie w Stroniu Śląskim oraz studio fotograficzne w Lądku-Zdroju zostały zniszczone przez powódź, również boryka się z problemem zaniżonego odszkodowania. Jej mieszkanie było ubezpieczone na 230 tysięcy złotych, jednak zaproponowano jej jedynie 40 tysięcy złotych odszkodowania, co jest zdecydowanie niewystarczające na pokrycie kosztów odbudowy.
W centrum Stronia Śląskiego zabytkowa kamienica, zamieszkiwana głównie przez emerytów i rencistów, została zniszczona przez powódź i musiała zostać rozebrana. Budynek był ubezpieczony na 3 miliony złotych, jednak ubezpieczyciel zaproponował jedynie 1,3 miliona złotych odszkodowania, argumentując to 55-procentowym zużyciem budynku. Mieszkańcy nie rozumieją takiej decyzji, zwłaszcza że polisa była podpisywana zaledwie dwa miesiące przed powodzią.
Powódź to nie zalanie, bo zalanie jest "od góry"
Paweł Alinkiewicz opowiada o dramatycznej sytuacji, jaka spotkała jego dom: "Wyrwało ścianę od strony rzeki, woda zabrała mi wszystko. Składkę za ubezpieczenie płaciłem od zawsze. Byłem pewny, że jestem ubezpieczony od powodzi. Po powodzi zgłosiłem szkodę, przyjechał rzeczoznawca i po tygodniu dostałem odmowę, że powódź mnie nie obowiązywała. A na polisie było 'all risk', od wszystkich ryzyk. Myślę, że to się skończy w sądzie, bo nie jestem jedynym, który ma odmowę."
Dominik Gibowicz zwraca uwagę na różnice w definicjach stosowanych przez firmy ubezpieczeniowe: "Okazuje się, że powódź to nie jest zalanie. Powódź jest wodą płynącą, idącą od dołu. A zalanie jest od góry. Jest to kolosalna różnica, ludzie nie dostają odszkodowań, bo byli od zalania ubezpieczeni."
Co na to specjalny pełnomocnik rządu?
Burmistrz Stronia Śląskiego, Dariusz Chromiec, potwierdza narastające niezadowolenie mieszkańców z powodu niskich odszkodowań i apeluje do firm ubezpieczeniowych o uczciwe traktowanie poszkodowanych.
Specjalny pełnomocnik rządu ds. odbudowy obszarów dotkniętych powodzią, Marcin Kierwiński, podkreśla, że firmy ubezpieczeniowe powinny wypłacać pełne odszkodowania, jeśli budynki zostały całkowicie zniszczone. Tak, trudno się nie zgodzić.
źr. wPolsce24 za polsatnews.pl