Staranował karetkę i uciekł. Ambulans wiózł serce dla pacjenta na stole operacyjnym. Dreszczowiec na ulicach stolicy

Serce dla 36-letniego pacjenta z Warszawy zostało przetransportowane wojskowym samolotem z Pomorza. Po lądowaniu na Okęciu zespół transplantacyjny dostał sygnał: można zaczynać operację.
"Z Okęcia do szpitala na Banacha mamy 10-15 minut" – mówi prof. Mariusz Kuśmierczyk, kardiochirurg, który kierował przeszczepem.
Czas był kluczowy – transplantolodzy mają maksymalnie cztery godziny na pobranie, transport i wszczepienie organu. Każda minuta opóźnienia mogła oznaczać, że serce stanie się bezużyteczne.
Wypadek na ulicach Warszawy – sprawca uciekł
Karetka na sygnale pędziła z lotniska. Za kierownicą siedział Jarosław Witczuk, doświadczony kierowca transportu medycznego. W pewnym momencie na skrzyżowaniu ulic Żwirki i Wigury z Woronicza doszło do stłuczki. W karetkę uderzyło inne auto.
Kierowca przejechał na czerwonym świetle i uderzył w przód naszego pojazdu – relacjonuje Witczuk. Sprawca odjechał z miejsca zdarzenia, pozostawiając zespół transplantacyjny w dramatycznej sytuacji. Karetka była uszkodzona, ale nadal sprawna.
"Wiedziałem, że nie mogę się zatrzymać. Miałem serce na pokładzie i musiałem je dostarczyć" – mówi Witczuk.
Minuty decydowały o wszystkim
W tym czasie na sali operacyjnej sytuacja stawała się coraz bardziej napięta.
"Nagle dostajemy informację od kierowcy, że miał kolizję. Serce było praktycznie wycięte, nie było odwrotu. Nie można już wszczepić z powrotem wyciętego serca" – mówi prof. Kuśmierczyk.
Ostatecznie, mimo dramatycznych okoliczności, organ dotarł na czas. 36-latek przeszedł transplantację, a jego nowe serce zaczęło prawidłowo pracować.
Policja ściga sprawcę
Sprawa nie zakończyła się wraz z sukcesem operacji. Kierowca karetki i koordynatorzy transplantacyjni zgłosili sprawę na policję. Dzięki monitoringowi funkcjonariusze szybko namierzyli właściciela auta.
"Za to wykroczenie grozi mu bardzo wysoki mandat, możliwość skierowania sprawy do sądu, a także odebranie prawa jazdy" – podkreśla asp. Kamil Sobótka z Komendy Stołecznej Policji.
Koordynator transplantacyjny Krzysztof Zając nie kryje oburzenia. "Mam niezgodę moralną na coś takiego. Nie wiemy, kiedy to my będziemy potrzebować pomocy, a ktoś inny zdecyduje o naszym losie, zajeżdżając drogę karetce" – mówi w rozmowie z Polsat News.
Transplantologia to wyścig, który wymaga wsparcia
W samym tylko Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Warszawie w 2023 roku przeprowadzono ponad 450 przeszczepów. Zespoły transplantacyjne miesięcznie pokonują 46 tysięcy kilometrów, by ratować ludzkie życie.
To, co wydarzyło się w Warszawie, pokazuje, jak cienka jest granica między sukcesem a tragedią. Na szczęście, tym razem wszystko skończyło się dobrze.
źr. wPolsce24 za Polsatnews.pl