Dramatyczny list syna do matki osadzonej w areszcie przez bodnarowców. Czy ta władza ma jakieś granice podłości?
Trzy dni po brutalnym wkroczeniu służb do ich domu, chłopiec napisał do matki list, który wyciska łzy. Opisał w nim chwile grozy, jakie przeżył, gdy funkcjonariusze dokonali przeszukania. "Wtedy się przeraziłem" – wyznał w prostych, ale wstrząsających słowach. Brak matki wpływa na jego stan psychiczny, a rozłąka może mieć dla niego poważne konsekwencje zdrowotne.
Czy areszt jest konieczny?
Wielu ekspertów i obrońców praw człowieka podkreśla, że prowadzenie śledztwa nie wymaga pozbawiania wolności osoby, która jest jedynym wsparciem dla swojego chorego dziecka. Areszt tymczasowy powinien być stosowany wyłącznie w ostateczności, gdy istnieje realne zagrożenie matactwem lub ucieczką. W przypadku Anny W. argumenty za jej przetrzymywaniem w areszcie budzą poważne wątpliwości.
Dramat rodziny
Anna W. od stycznia nie może widzieć się z synem, który błaga o jej powrót. Jego stan emocjonalny pogarsza się, a bliscy alarmują, że sytuacja ta może mieć długofalowe skutki dla jego zdrowia psychicznego i fizycznego.
Gdzie jest granica humanitaryzmu?
Sprawa ta rodzi pytania o proporcjonalność stosowania środków zapobiegawczych. Czy organy ścigania nie powinny uwzględnić dobra dziecka i zastąpić aresztu innymi środkami, takimi jak dozór policyjny czy zakaz opuszczania kraju? Każde śledztwo można prowadzić bez odbierania matki dziecku, zwłaszcza choremu.
Czy ta historia skłoni władze do refleksji i zmiany podejścia do stosowania aresztu wobec rodziców dzieci wymagających szczególnej opieki? Niestety trudno się tego spodziewać po funkcjonariuszach obecnej władzy, ale jedno jest pewne – los tego chłopca nie powinien być obojętny nikomu.
żr. wPolsce24