To nie koniec represji wobec sygnalistki z Instytutu Pileckiego. Chcą ją zwolnić dyscyplinarnie i pytają Niemców o zdanie

Przypomnijmy: jakiś czas temu Hanna Radziejowska, ówczesna szefowa berlińskiego oddziału IP, poinformowała ministrów kultury – Hannę Wróblewską i jej następczynię, Martę Cienkowską – o nieprawidłowościach w tej instytucji. Zarzucała Ruchniewiczowi m.in. mobbing i narażenie na szkodę interesów państwa poprzez chęć zwrotu znajdujących się w Polsce dóbr kultury innym krajom, w tym Niemcom.
Ruchniewicz pyta Niemców o opinię
Radziejowska otrzymała od ministerstwa status sygnalistki. Stało się to na początku kwietna. Radziejowska kontynuowała korespondencję z ministerstwem, jasno zaznaczając, że jest ona poufna i prowadzona w warunkach ochrony przysługującej sygnalistom. Mimo to Ruchniewicz dowiedział się o całej sprawie i odwołał ją ze stanowiska.
WP ujawniła, że to nie koniec represji. Oprócz odwołania Radziejowskiej ze stanowiska, Ruchniewicz chce ją zwolnić dyscyplinarnie z pracy. Dziennikarze dotarli do pisma, które wysłał do Urzędu Krajowego ds. Zdrowia i Spraw Społecznych w Berlinie. Prosi w nim o opinię na temat możliwości dyscyplinarnego zwolnienia Radziejowskiej. Przyznaje, że powodem jej zwolnienia jest korespondencja z ministerstwem i że list Radziejowskiej do Cienkowskiej otrzymał z Ministerstwa Kultury.
Została sygnalistką przez pomyłkę?
WP informuje, że Ruchniewicz twierdzi też, że o liście Radziejowskiej poinformował go 5 sierpnia Piotr Rypson, dyrektor Departamentu Dziedzictwa Kulturowego w resorcie kultury. A to właśnie pracownik tego departamentu przyznał jej status sygnalistki.
Co prawda po jednej z poprzednich publikacji WP w tej sprawie urzędnicy ministerstwa zaczęli twierdzić, że Radziejowska nigdy nie miała takiego statusu. Kiedy dziennikarze pokazali dowód na to, że jednak go dostała – e-mail, który pracownik tego departamentu wysłał 3 kwietnia do Radziejowskiej – ministerstwo zaczęło przekonywać, że status został jej przyznany... przez pomyłkę.
źr. wPolsce24 za WP.pl