Oburzenie po akcji Gajewskiej z ziemniakami. Pracownicy ośrodka przerywają milczenie: Zostaliśmy wykorzystani

Nie milkną echa jednego z przełomowych momentów kampanii prezydenckiej – niesławnej wizyty posłanki Kingi Gajewskiej w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym „Dom Rodzinny” w Nowym Dworze Mazowieckim. Parlamentarzystka wręczyła podopiecznym worki z ziemniakami, sfotografowała się z jednym z nich i wrzuciła zdjęcia do mediów społecznościowych. Usunęła je dopiero, kiedy rozpętała się burza medialna, która mogła mieć wpływ na kampanię Rafała Trzaskowskiego.
Opiekunowie oburzeni i rozżaleni
Po tygodniu od skandalu z pracownikami ZOL rozmawiali dziennikarze Super Expressu. Opiekunowie seniorów nie kryją oburzenia i żalu do jednej z czołowych posłanek Platformy Obywatelskiej.
- Przykro. Mamy dobrą opinię, staramy się. A tu nagle jesteśmy na językach wszystkich. Zostaliśmy wykorzystani, a najbardziej nasz pan Stasiu! – powiedział SE jeden z pracowników ZOL-u.
Pan Stasiu to senior, z którym roześmiane fotki robiła sobie Gajewska. Mężczyzna jest schorowany, ma demencję, jak mówią pracownicy ośrodka „słabo kontaktuje”. Mimo tego posłanka wykorzystała go jako tło do kampanijnych popisów.
– Myślałem, że może ciastka mają, cukierki. Czasem ktoś coś przywiezie, żeby starszym umilić dzień. A oni kartofli nawieźli. Cyrk. Złapali pana Stasia, wracającego akurat ze spaceru. Wręczyli mu worek pięciokilowy, porobili zdjęcia i pojechali, zadowoleni jak po wygranych wyborach – komentował inny pracownik ZOL.
Dyrektor: Nie było mowy o ziemniakach
Szef placówki Wacław Kerpert podkreśla, że wydarzenie nie miało mieć wymiaru wyborczego.
– Telefonicznie poinformowano mnie, że przyjedzie jakaś delegacja z darami. Nie było mowy o żadnych ziemniakach! – mówi Kerpert. – Nasza placówka nie uczestniczyła w żadnym spotkaniu o charakterze wyborczym – dodaje. Dyrektor ZOL-u podkreślił, że kartofle placówce by się przydały, ale nie w ilości kilku kilogramów, tylko ton – to byłoby realne wsparcie.
źr. wPolsce za Super Express