Nieodpowiedzialni rodzice weszli na Rysy z 9-miesięcznym niemowlakiem. "Nie mam słów"

Z tego tekstu dowiesz się:
-
Para z Litwy weszła na Rysy, najwyższy szczyt Polski, z 9-miesięcznym niemowlęciem.
-
Zauważył ich taternik Szymon Stoch, który uznał zachowanie za skrajną nieodpowiedzialność.
-
Warunki wymagały raków, a turyści nie mieli doświadczenia górskiego.
-
Pomimo ostrzeżeń innych osób kontynuowali wspinaczkę aż pod sam wierzchołek.
-
Mężczyzna zaczął panikować podczas zejścia; taternik zaoferował pomoc i zniósł dziecko na dół.
-
Przewodnik apeluje: Tatry to nie miejsce na eksperymenty.
-
Co roku w Tatrach ginie kilkanaście osób, często z powodu lekkomyślności.
Rysy to góra w Tatrach, na pograniczu Polski i Słowacki. Ma trzy wierzchołki, a najwyższy – 2501 m n.p.m.) znajduje się w całości po stronie słowackiej. Wierzchołek północno-zachodni, przez który przebiega granica, ma 2499 m wysokości i jest najwyżej położonym punktem Polski. Należy do tzw. Korony Europy – listy najwyższych szczytów naszego kontynentu.
Narazili dziecko na niebezpieczeństwo
O bulwersującej sprawie jako pierwszy poinformował facebookowy profil Tatromaniak. Według ich informacji para turystów, najprawdopodobniej z Litwy, wyruszyła kilka dni temu na szczyt Rys. Zdecydowali, że wniosą na niego 9-miesięczne niemowlę. Lekkomyślnych turystów zauważył Szymon Stoch, doświadczony przewodnik tatrzański. Postanowił ich nagrać, by ostrzec innych turystów przed podobnym zachowaniem.
Zdaniem Stocha para naraziła dziecko na niebezpieczeństwo.- To były fajne warunki na spacer po Rysach, ale dla doświadczonych ludzi. Konieczne były m.in. raki, a nie raczki. Moim zdaniem oni nie mieli żadnego doświadczenia – powiedział portalowi O2. Dodał, że próbował wyperswadować im tę wyprawę, podobnie jak przechodzący obok słowacki przewodnik. Oni jednak zlekceważyli nasze uwagi – stwierdził. - Ludzie im po drodze mówili, że to niebezpieczne. Pukali się w czoło. Oni nie słuchali – relacjonuje.
Mieli problem zejść
Przewodnik liczył, że para zrezygnuje w końcu z niebezpiecznej wspinaczki i zatrzyma się w którymś ze schronisk. Tak się jednak nie stało. Zauważył ich ponownie pod samym wierzchołkiem, w miejscu, w którym w przeszłości doszło do śmiertelnego wypadku. Jak relacjonuje, mężczyzna zaczął w pewnej chwili krzyczeć do kobiety, że będą mieli problem z zejściem. - Zrobiło się groźnie – powiedział Stoch O2.
Widząc, że para nie radzi sobie z zejściem, zaproponował, że wezwie polskie albo słowackie służby. Turyści odmówili, powiedzieli mu, że nie mają ubezpieczenia.
Ojciec niemowlaka poprosił go, żeby pożyczył mu raki. Stoch zapytał, czy wie w ogóle, jak się w nich chodzi. Gdy turysta zaprzeczył, zaproponował, że sam zniesie ich dziecko.
Dzięki pomocy taternika parze udało się zejść na dół i nikomu nic się nie stało.
Powinny się zająć nimi służby
Zdaniem taternika nieodpowiedzialnymi turystami powinny się zająć odpowiednie służby, ale przyznał, że ciężko będzie ich teraz znaleźć. Zauważył, że oboje wyglądali na wysportowanych, ale nie mieli pojęcia o chodzeniu po górach.
- Ja nie mam słów. Ciężko cenzuralnie skomentować takie zachowanie – podsumował - Ja bym rozumiał, jakby oni zaczęli schodzić po naszych uwagach. Ok, każdy może się pomylić. Ale dlaczego oni poszli dalej? Nigdy bym nie wpadł na taki pomysł.
Tatry, jak każde góry, potrafią być bardzo niebezpieczne. Zwłaszcza jesienią, gdy pogoda może ulec błyskawicznemu pogorszeniu. Jak informuje serwis ratownicy24.pl, średnio rocznie życie w polskiej części tych gór traci od 15 do 18 osób. Służby od dawna apelują, by być dobrze przygotowanym do wspinaczki – i ruszać na szlak tylko wtedy, gdy ma się pewność, że da się radę z niego wrócić.
źr. wPolsce24 za O2