Marta Lempart ucieka z Polski. Jest rozżalona, a dodatkowo boi się służb specjalnych

Liderka Strajku Kobiet poinformowała, że przenosi się do Brukseli i nie zamierza wracać do aktywizmu w Polsce. Jej decyzja zaskoczyła wielu obserwatorów, bo jeszcze niedawno była jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci w naszym kraju. Teraz twierdzi, że wyjazd jest jedynym rozsądnym wyjściem.
W rozmowie z portalem Goniec.pl Lempart podkreśliła, że w Polsce czułaby się narażona na działania służb, które mają dysponować materiałami z podsłuchów. Jej zdaniem każdy nieostrożny ruch mógłby zostać wykorzystany przeciwko niej. Jak mówi, atmosfera niepewności i presji doprowadziła ją do decyzji o opuszczeniu kraju.
-Pozostawanie tu jest dla mnie niebezpieczne. Ja nie chcę tu być, dziękuję bardzo. Ja się boję - powiedziała Lempart.
Aktywistka zaznaczyła również, że straciła zaufanie do instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo. Jak opowiada, mijając patrol Policji, czuje się nieswojo, co ma potwierdzać jej przekonanie, że dalsze funkcjonowanie w Polsce wiązałoby się z ciągłym stresem. Według niej obecna sytuacja uniemożliwia normalne życie i działalność publiczną.
Lempart odniosła się także do swojej wcześniejszej aktywności społecznej. W jej ocenie wysiłek, jaki wkładała w protesty i działania organizacyjne, ostatecznie został wykorzystany przez osoby, które jedynie szukały politycznych korzyści. Jak sama stwierdziła, zrozumiała to dopiero z perspektywy czasu i dziś czuje, że została wciągnięta w grę, która nie miała nic wspólnego z jej ideałami.
Protesty Strajku Kobiet w latach po wyroku Trybunału Konstytucyjnego były jednymi z najgwałtowniejszych manifestacji ostatnich dekad. Dochodziło do starć, aktów agresji wobec wiernych i zniszczeń wokół kościołów. To właśnie Marta Lempart była wskazywana jako centralna postać tych wydarzeń, a jej agresywne, wulgarne wystąpienia stały się jednym z symboli tamtych zdarzeń.
Źr.wPolsce24 za Tysol











