Paraliż granicy. Polacy nie mogą wjechać do kraju
Funkcjonariusze Izby Celno-Skarbowej zapewniają, że robią co mogą, ale priorytetem przy odprawach jest bezpieczeństwo.
- Przemyt w tej sytuacji geopolitycznej, jaką teraz mamy, jest inny. To nie są tylko papierosy, do których być może niektórzy się przyzwyczaili, że ta granica to przemyt papierosów. Teraz przemycane może być wszystko praktycznie. Drony, materiały wybuchowe, narkotyki, broń - tłumaczą strażnicy graniczni i celnicy.
Powodem stale rosnącej kolejki po stronie białoruskiej jest nie tyle tempo odpraw po stronie polskiej, co zaległości, które powstały po tym, jak premier Donald Tusk zamknął granice z powodu rosyjsko-białoruskich manewrów zapad 2025.
Tak naprawdę ta kolejka, która się stworzyła po zamknięciu granic, de facto nigdy nie została do końca rozładowana. Dojeżdżające auta spowodowały narastanie tej kolejki. Zdesperowani przewoźnicy, którzy nadal liczą straty po ostatniej blokadzie, teraz szukają sposobu, by ich auta i towar, które utknęły na wschodzie, jak najszybciej mogły przekroczyć granicę.
Celnicy tłumaczą jednak, że zwiększenie przepustowości na pojedynczym przejściu granicznym nie rozwiąże problemu. Każde przejście ma określoną przepustowość.
Jak rozwiązać problem na granicy?
Według przewoźników, aby przyspieszyć odprawy, można by wykorzystać więcej stanowisk oraz nowy sprzęt, który teoretycznie jest.
- Został zakupiony nowy rentgen, który jest już zainstalowany na przejściu granicznym w Koroszczynie, ale nie do końca jeszcze jest uruchomiony. On nie zawsze działa i apelujemy do Urzędu Celnego, żeby uruchomić go do czynnej pracy - domagają się przewoźnicy.
Rozwiązaniem problemu mogłoby być choćby tymczasowe otwarcie kolejnego przejścia granicznego dla ruchu towarowego. Tak jak zrobili nasi sąsiedzi Litwa z Białorusią oraz Łotwa z Rosją. Oba te kraje tak samo zostały dotknięte atakami hybrydowymi ze strony Białorusi oraz Rosji. Pomimo tego ruch towarowy odbywa się tam dwoma przejściami granicznymi.
Wyjście przed szereg polskich władz uderza w interesy naszych przedsiębiorców. Biznes nie znosi próżni. Niestety jak my mamy problemy to korzystają na tym firmy z zewnątrz: litewskie, łotewskie, estońskie. Bardzo chętnie korzystają z takiego naszego potknięcia i wykorzystują tę nadarzającą się okazję. To właśnie firmy z tych krajów, w czasie gdy nasza granica była zamknięta, chętnie przejęły usługi wcześniej świadczone przez naszych przewoźników.
- Sankcje nałożone na reżim Łukaszenki i Putina za wypowiedzianą nam wojnę hybrydową oraz za agresję na Ukrainę są słuszne. Warto jednak pamiętać, że nie mogą one nadmiernie godzić naszą gospodarkę - wyjaśnia Stanisław Pyrzanowski, reporter telewizji wPolsce24.
Więcej szczegółów w materiale wideo.
źr. wPolsce24