NFZ na skraju zapaści. Dziura rzędu 14 mld zł, lekarze ostrzegają: System może się rozsypać już w 2026 roku

Polski system ochrony zdrowia właśnie wchodzi w najtrudniejszy moment od lat, w budżecie NFZ już brakuje miliardów, a eksperci otwarcie mówią o zbliżającym się „zderzeniu ze ścianą”. Dla pacjentów może to oznaczać dłuższe kolejki, ograniczenia świadczeń i jeszcze większą zależność NFZ od kroplówki z budżetu państwa.
Najważniejsze liczby: dziura, która rośnie
-
Po trzech kwartałach 2025 r. wpływy ze składki zdrowotnej są o ok. 3,5 mld zł niższe, niż zakładał plan NFZ.
-
Ministerstwo Zdrowia szacuje, że w całym roku Funduszowi może zabraknąć nawet 14 mld zł na pokrycie wszystkich świadczeń.
-
Tylko w tym roku NFZ dostał już ponad 27,6 mld zł dotacji z budżetu państwa. To wciąż może być za mało.
Tak duża zależność od dodatkowych przelewów z budżetu sprawia, że system staje się coraz mniej przewidywalny i podatny na wstrząsy gospodarcze.
Skąd ta dziura w kasie NFZ?
Niższe od planowanych wpływy ze składki zdrowotnej są efektem m.in. niższej inflacji i słabszej presji płacowej, co przełożyło się na wolniejszy wzrost wynagrodzeń i podstawy naliczania składki. Jednocześnie NFZ w poprzednich latach poluzował limity na świadczenia, wykorzystując ówczesne nadwyżki, dziś te decyzje wracają jak bumerang w gorszych warunkach makroekonomicznych.
Były prezes NFZ Tadeusz Jędrzejczyk wskazuje, że rozchwianie finansów Funduszu jest właśnie efektem wcześniejszego „odkręcenia kurka” z pieniędzmi w okresie nadwyżek. To klasyczny scenariusz: w „tłustych latach” system rozszerza zobowiązania, które w „chudszych” miesiącach stają się nie do utrzymania bez awaryjnego zasilania z budżetu.
Co robią politycy: doraźna kroplówka zamiast operacji
Senat w trybie pilnym przyjął nowelizację ustawy o Funduszu Medycznym, która ma złagodzić problemy płynnościowe NFZ. Nowe przepisy otwierają drogę do przekazania Funduszowi dodatkowych ok. 3,6 mld zł w 2025 r., przy obecnym stałym limicie wpłat na poziomie maks. 4,2 mld zł rocznie.
To jednak klasyczna „kroplówka”: zastrzyk gotówki pozwala NFZ przetrwać najbliższe miesiące, ale nie rozwiązuje strukturalnego problemu niedofinansowania i rosnących potrzeb zdrowotnych starzejącego się społeczeństwa.
W tle pojawia się też wątek polityczny, a wobec braku realnych działań rządu, Pałac Prezydencki nie wyklucza zwołania Rady Gabinetowej poświęconej sytuacji w ochronie zdrowia. Skala kryzysu wychodzi już poza resort zdrowia.
Eksperci: „wiemy już, kiedy system się rozsypie”
W tekście opublikowanym na portalu money.pl Grzegorz Siemionczyk zwraca uwagę, że większość dyskutowanych dziś zmian w zasadach naliczania składki zdrowotnej ma charakter tymczasowy i nastawiony na odciążenie przedsiębiorców po Polskim Ładzie, a nie na trwałe domknięcie finansowania ochrony zdrowia.
Wyjątkiem jest postulat Lewicy wprowadzenia powszechnego podatku zdrowotnego, który jednak na razie pozostaje w sferze politycznych koncepcji.
Jeszcze mocniejszą diagnozę stawia prezes Naczelnej Izby Lekarskiej, dr Łukasz Jankowski, który mówi, że „system sypie się od 20 lat”, a lata 2025–2026 mogą być momentem pełnej niewydolności, jeśli nie pojawią się odważne decyzje reformujące finansowanie. Według jego oceny zderzenie ze ścianą jest dziś „praktycznie nieuniknione”, bo przez lata odkładano realną reformę, ograniczając się do punktowych łatek i jednorazowych przelewów z budżetu.
Co to może oznaczać dla pacjentów i co dalej?
Jeżeli deficyt finansowania nie zostanie trwale zmniejszony, NFZ może zacząć ograniczać liczbę zakontraktowanych świadczeń, co odbije się przede wszystkim na dostępności zabiegów planowych i czasie oczekiwania do specjalistów. Ryzyko jest takie, że coraz większa część społeczeństwa będzie wypychana do prywatnej ochrony zdrowia, podczas gdy system publiczny stanie się miejscem „ostatniej szansy” dla osób, których nie stać na prywatne wizyty.
Eksperci są zgodni, że bez całościowej reformy – obejmującej sposób naliczania składki, poziom nakładów publicznych i lepsze zarządzanie środkami – kolejne miliardowe zastrzyki z budżetu będą tylko odsuwaniem kryzysu w czasie. Politycy prędzej czy później będą musieli zmierzyć się z niepopularnym pytaniem: czy Polska jest gotowa płacić znacznie więcej za publiczne leczenie, czy też zaakceptuje coraz większą komercjalizację dostępu do zdrowia.
źr. wPolsce24 za DGP/Money.pl











