Zapaść w służbie zdrowia. Leszczyna: "to nie moja wina, na dymisję nie zasłużyłam"

Zapytana, dlaczego polski system zdrowotny funkcjonuje dziś w stanie zapaści, Leszczyna wskazała na decyzje rządów PiS:
– Problemem systemu jest kilka bardzo złych decyzji naszych poprzedników. Jedna z nich to ustawa o sieci szpitali z 2017 roku, z anachronicznym ryczałtem. Zabetonowane szpitale nie dają sobie rady – mówiła była minister.
Jako kolejne błędy wymieniła: wyprowadzenie nocnej i świątecznej pomocy z POZ, co miało spowodować przeciążenie SOR-ów oraz przerzucenie zadań finansowanych z budżetu do NFZ – „bez wskazania źródeł finansowania”.
Leszczyna podkreśliła, że finansowanie ratownictwa, leków dla seniorów czy procedur wysokospecjalistycznych powinno pozostać po stronie państwa.
„Nie zasłużyłam na dymisję”
Była minister zapewniła, że jej następczyni jedynie kontynuuje to, co rozpoczęła: – Nowa pani minister kontynuuje to, co przez prawie dwa lata robiłam w resorcie — wdrażanie ustawy o ratowaniu szpitali powiatowych.
Gdy prowadzący Bogdan Rymanowski zapytał, czy jej dymisja była zasłużona, Leszczyna odpowiedziała zdecydowanie: – Absolutnie nie. Premier o tym wie. Nie odeszłam dlatego, że zrobiłam coś złego.
Porody na SOR-ach? Lepiej tam niż w taksówce
Rymanowski zapytał również o kontrowersyjny pomysł, który wywołał burzę - że kobiety miałyby rodzić na SOR-ach.
Leszczyna broniła koncepcji, tłumacząc, że chodziło o sytuacje wyjątkowe:
– Dziś zdarza się, że kobieta rodzi w taksówce. Jeśli nie zdąży dojechać, potrzebne jest w każdym szpitalu oddzielne pomieszczenie z dyżurującą położną, gdzie poród odbędzie się bezpiecznie.
Dodała, że był to „awaryjny” projekt dla miejscowości bez porodówki, a nie rozwiązanie systemowe.
źr. wPolsce24 za radiozet.pl











