32-latka zmarła w szpitalu Tworkach. Szokujące ustalenia i dramat, którego można było uniknąć. Prokuratura stawia zarzuty

Z tego tekstu dowiesz się:
-
32-letnia pacjentka Beata zmarła w szpitalu psychiatrycznym w Tworkach, a prokuratura postawiła zarzuty dwóm lekarzom za narażenie jej życia.
-
Sprawa została ujawniona po wcześniejszych doniesieniach WP o poważnych zaniedbaniach w tej placówce: brakach kadrowych, braku tlenu i sytuacjach, gdy setki pacjentów pozostawały bez lekarza dyżurnego.
-
Beata trafiła do szpitala z majaczeniem alkoholowym i halucynacjami, została unieruchomiona pasami, jednak nie wykonano jej podstawowych badań laboratoryjnych, mimo że zostały one zlecone.
-
W dokumentacji zapisano, że odmówiła badań, co według ekspertów jest niewiarygodne, bo pacjentka w takim stanie nie mogła świadomie odmówić.
-
Badania krwi wykonano dopiero podczas reanimacji – wykazały skrajnie niski poziom glukozy; sekcja zwłok ujawniła także krwawienie do przewodu pokarmowego.
-
Prokuratura uznała, że nie doszło do błędu, który bezpośrednio spowodował zgon, ale że pacjentce nie zapewniono należnej opieki.
-
Lekarze z Tworek ostrzegają, że podobne tragedie mogą się powtarzać z powodu braków sprzętu, specjalistów i niewłaściwego kierowania pacjentów alkoholowych do szpitali psychiatrycznych, które nie są przygotowane do prowadzenia detoksu.
O szpitalu w Tworkach zrobiło się głośno pod koniec września, kiedy Wirtualna Polska poświęciła mu reportaż. Pracujący tam lekarze rezydenci opowiedzieli dziennikarzom o nieprawidłowościach, do jakich według nich dochodzi w tym szpitalu od lat. Chodziło m.in. o braki kadrowe, braki tlenu czy o sytuacje, gdy kilkuset pacjentów zostaje bez dostępu do lekarza dyżurnego. Twierdzili, że gdyby nie te zaniedbania, być może niektórych pacjentów udałoby się uratować.
Teraz WP ujawniła kolejną szokującą historię z tego szpitala – sprawę 32-letniej Beaty.
Odstawiła alkohol
Beata mieszkała ze swoim partnerem Karolem, mieli dwójkę dzieci. Byli ze sobą 12 lat, on pracował jako mechanik, ona zajmowała się domem. Niestety, Beata uzależniła się od alkoholu. Zaczęła wpadać w ciągi. Karol powiedział dziennikarzom WP, że nie była na terapii, ale wiedziała, że ma problem, chciała się z tego wydostać.
Na początku sierpnia 2023 roku Beata po raz kolejny odstawiła alkohol. Organizm się zbuntował – mówiła swojemu partnerowi, że źle się czuje, słyszy jakieś głosy. Gdy Karol zabrał ją na SOR szpitala w Bielanach, krzyknęła, że nie potrzebuje pomocy i wybiegła, zanim lekarze zdążyli ją zbadać. Dzień później było jeszcze gorzej. Rozmawiała z nieobecnym bratem Karola, pytała go, kto puka do mieszkania, chociaż nikt nie pukał, twierdziła, że na pustej klatce schodowej stoi jakiś człowiek.
Karol postanowił zabrać ją do Tworek. Tam lekarze zdiagnozowali u niej zespół odstawienny z majaczeniem alkoholowym. Kobieta była pobudzona, nie było z nią logicznego kontaktu. Ponieważ kobieta majaczyła, a nawet próbowała wyrwać sobie język, lekarze zdecydowali się unieruchomić ją pasami.
W sobotę Karol przywiózł jej ubrania na zmianę. Nadal była unieruchomiona i majaczyła, ale pielęgniarka powiedziała mu, że po weekendzie będzie mógł ją zabrać do domu. - W niedzielę rano zadzwonili ze szpitala, że o 1.00 w nocy Beata zmarła – relacjonował mężczyzna dziennikarzom. W szpitalu usłyszał, że doszło do zatrzymania akcji serca. Podjęto reanimację, ale ta nie przyniosła skutku.
Nie wykonano jej badań
Jak informuje WP, pacjentce po przyjęciu nie wykonano podstawowych badań laboratoryjnych. Lekarz zlecił je na sobotę, 5 sierpnia, ale nie zostały wykonane. W karcie informacyjnej leczenia szpitalnego wpisano, że pacjentka odmówiła oddania krwi i moczu do badań. Tuż obok odnotowano, że pacjentka w unieruchomieniu pozostawała pobudzona psychoruchowo, niewspółpracująca, halucynująca.
Prof. Błażej Kmieciak, główny koordynator RPO ds. ochrony zdrowia, powiedział portalowi, że trudno uznać, iż pacjent z halucynacjami może wydać świadomą zgodę na badania. Zgadza się z nim mec. Jolanta Budzowska, która od lat zajmuje się sprawami związanymi z prawami pacjentów i błędami medycznymi. - To jest dla mnie oczywiste. A jeżeli pacjentka jest w stanie zagrożenia życia i nie jest w stanie nawiązać racjonalnego kontaktu i wyrazić zgody, powinno się jej pobrać krew, bo nie jest to zabieg podwyższonego ryzyka – powiedziała.
Tymczasem poziom glukozy u pacjentki sprawdzono dopiero podczas resuscytacji; był ekstremalnie niski. Sekcja zwłok wykazała także krwawienie do przewodu pokarmowego, prawdopodobnie z żylaków w przełyku. Nie wiadomo, czy właśnie to doprowadziło do zatrzymania krążenia.
Lekarze usłyszeli zarzuty
Badająca tę sprawę prokuratura stwierdziła, że Beacie nie zapewniono należytej opieki. Rzecznik Prokuratury Regionalnej w Warszawie Mateusz Martyniuk powiedział WP, że do tej pory zarzuty usłyszeli dwaj lekarze. Zostali oskarżeni o narażenie pacjentki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia, za co grozi im do 5 lat więzienia.
Lekarze z Tworek ostrzegli WP, że wkrótce w Polsce może dojść do podobnych tragedii, nawet jeśli lekarze nie popełnią żadnych błędów. Do monospecjalistycznych szpitali psychiatrycznych trafiają bowiem osoby uzależnione od alkoholu, najczęściej z zespołem abstynencyjnym i związanymi z nimi dolegliwościami, jak halucynacje. Tyle tylko, że lekarze z takich szpitali nie mają często narzędzi – jak np. sprzętu diagnostycznego czy lekarzy innej specjalności niż psychiatria – by zapewnić im odpowiednią opiekę. - W takich warunkach oddział detoksykacyjny nie ma prawa istnieć. A masowe kierowanie pacjentów alkoholowych, którzy są tykającymi bombami, do szpitali psychiatrycznych, to błąd całego systemu. I proszenie się o tragedię – powiedziała dziennikarzom zatrudniona w Tworkach Dominika.
źr. wPolsce24 za WP











