Zginęli, bo poluzował się przewód. Ujawniono wyniki śledztwa w sprawie głośnej katastrofy

Z tego tekstu dowiesz się:
-
NTSB ujawniła, że bezpośrednią przyczyną katastrofy mostu w Baltimore był źle zamocowany przewód, który spowodował blackout na statku.
-
Awaria odcięła zasilanie i sterowanie kontenerowca Dali, prowadząc do jego zderzenia z mostem.
-
Zginęło sześciu robotników drogowych, którzy nie zostali ostrzeżeni o nadciągającym zagrożeniu.
-
Śledczy wskazali także na błędy załogi statku oraz niewystarczające zabezpieczenia mostu przed kolizją dużych jednostek.
-
Koszt odbudowy mostu wzrósł z planowanych 1,9 mld do około 5 mld dolarów, a otwarcie przesunie się co najmniej o dwa lata.
Most Francisa Scotta Keya w Baltimore – nazwany tak na cześć autora słów amerykańskiego hymnu – znajdował się nad rzeką Patapsco. Otwarto go w 1977 roku, by puścić po nim miejską obwodnicę. Miał 2632 metry długości i co roku przejeżdżało po nim ponad 11 mln samochodów.
Zderzył się z nim kontenerowiec
26 marca zeszłego roku, o 1:28 nad ranem czasu lokalnego, zderzył się z nim kontenerowiec Dali.
Należał do firm z Singapuru, ale jego załoga, poza jednym marynarzem, składała się z Hindusów. Przypłynął z Panamy, a w Baltimore przechodził przegląd silników. Agencja AP donosiła, w oparciu o anonimowe źródła, że podczas pobytu w tym porcie rozległ się alarm w jego chłodzonych kontenerach, co mogło wskazywać na problem z energią elektryczną.
Dali wypłynął z portu z dwoma lokalnymi pilotami na pokładzie. Holowniki wypuściły go, gdy dotarł do kanału portowego. Cztery minuty przed katastrofą na statku doszło do całkowitego blackoutu. Brak prądu pozbawił go silników i sterowania, statek zaczął dryfować. Jego załoga zarzuciła kotwicę, ale to nie pomogło i wkrótce potem zderzył się z mostem, powodując jego zawalenie.
W tej katastrofie zginęło sześć osób. Jak donosił Washington Post, wszyscy byli drogowcami, którzy akurat remontowali nawierzchnię tego mostu, w momencie zderzenia odpoczywali w swoim samochodzie. Dwie kolejne osoby podjęto z wody, jedna z nich była w ciężkim stanie. Liczba ofiar mogłaby być znacznie większa, gdyby policja w ostatniej chwili nie wstrzymała ruchu na tym moście albo katastrofa miałaby miejsce w godzinach szczytu.
Zawinił luźny przewód
Śledztwo w tej sprawie od razu rozpoczęła Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu (NTSB). Początkowo na miejsce wysłano także agentów FBI, ale szybko stwierdzili, że był to wypadek, który nie miał nic wspólnego z terroryzmem. Jak poinformowało BBC, teraz NTSB wydała swój finalny raport w sprawie tej katastrofy.
Od początku było jasne, że głównym jej powodem było to, że statek stracił energię, gdy zbliżał się do mostu, co pozbawiło go możliwości manewrowania. Głównym pytaniem było to, jak to się stało?
Jak informuje branżowy portal Safety4Sea, śledczy z NTSB ogłosili na konferencji prasowej, że bezpośrednią przyczyną był źle zamocowany przewód. Zgięcie znajdującej się na nim etykiety sprawiło, że nie został prawidłowo zablokowany przez sprężynę gniazda.
Wywołane przez niego zwarcie sprawiło, że bezpiecznik niespodziewanie się wyłączył, rozpoczynając sekwencję zdarzeń, która doprowadziła od katastrofy. Śledczy stwierdzili także, że jego załoga w niewłaściwy sposób używała jednej z pomp, co utrudniło przywrócenie zasilania. Operator Dali, Synergy Marine Group, nie zadbał także, by krytyczne systemy elektryczne pracowały w trybie manualnym, a nie automatycznym.
Przewodnicząca NTSB Jennifer Homendyn zauważyła, że ustalenie tego było bardzo trudnym zadaniem.
- Dali, który ma blisko 300 metrów, jest tak długi jak Wieża Eiffela jest wysoka, ma całe mile kabli i tysiące połączeń elektrycznych. Znalezienie tego przewodu było jak poszukiwanie luźnego nita na wieży Eiffela – powiedziała. Ta tragedia nigdy nie powinna mieć miejsca. Życia nie powinny być stracone. Jak z wszystkimi wypadkami, które badamy, dało się temu zapobiec – dodała.
Ofiary można było ocalić
NTSB stwierdziła także, że szybka akcja pilotów na pokładzie Dali, pracowników portu i urzędników Zarządu Transportu Maryland (MTA) sprawiły, że liczba ofiar nie była większa. Ich zdaniem dało się jednak ocalić też robotników drogowych, którzy zginęli w tej katastrofie. Policjanci, którzy stacjonowali na obu końcach tego mostu, zostali powiadomieni o zbliżającym się statku i wstrzymali ruch. Nie powiadomili jednak o tym robotników drogowych. Inżynier z NTSB Scott Parent powiedział Washington Post, że mieliby minutę i 29 sekund na ewakuację. Jego zdaniem to wystarczający czas, by dojechać na część mostu, która się nie zawaliła.
NTSB stwierdziła także, że wpływ na skalę katastrofy miało to, że most był w niewystarczającym stopniu zabezpieczony przed kolizją ze statkiem oceanicznym. Zauważyła, że w przeszłości Amerykańskie Stowarzyszenie Stanowych Urzędników ds. Transportu i Autostrad rekomendowało dokonanie oceny takich zabezpieczeń – i gdyby władze Maryland go posłuchały, być może skala zniszczeń byłaby mniejsza. Jak zauważa Safety4Sea, być może ich czujność uśpił incydent z 1980 roku, w którym po stracie zasilania z mostem zderzył się statek Blue Nagoya, powodując jedynie drobne uszkodzenia. Jak zauważa portal, Dali był od niego dziesięć razy większy.
Dzień wcześniej władze Baltimore ujawniły, że odbudowa tego mostu będzie dużo droższa, niż początkowo szacowano. Początkowo szacowano, że jego odbudowa będzie kosztować 1,9 mld dolarów i potrwa do 2028 roku, ale w poniedziałek ujawniono, że koszty zbliżą się do 5 mld, a jego ponowne otwarcie opóźni się o co najmniej dwa lata. Lewicowy gubernator Maryland Wes Moore napisał w oświadczeniu, że tak jak rodziny w całym kraju zmagają się z rzeczywistością rosnących kosztów, tak samo jest w Baltimore. Stwierdził, że polityka gospodarcza Trumpa doprowadziła do wzrostu cen wszystkiego – w tym materiałów budowlanych koniecznych do odbudowy tego mostu. Stwierdził jednak, że mimo tego nie mają zamiaru z niej zrezygnować.
źr. wPolsce24 za BBC, Safety4Sea











