Uniwersytet kupił za grosze średniowieczny dokument. Okazało się, że jest bardzo cenny

Magna Carta jest uznawana za jeden z najważniejszych dokumentów politycznych w historii. Na początku XIII wieku znany z legend o Robin Hoodzie król Jan bez Ziemi zmagał się z rebelią baronów. Bojąc się porażki i utraty władzy, król rozpoczął negocjacje z rebeliantami. Efektem był jeden z pierwszych dokumentów, który ograniczał królewską władzę, gwarantując baronom m.in. ochronę przed niesłusznym aresztowaniem czy dawał im dostęp do sprawiedliwego sądu i ograniczał prawo króla do nakładania podatków. Dokument, nazwany później Magna Carta Libertatum (łac. Wielka Karta Swobód) wszedł w życie w 1215 roku i jest potwierdzany przez wszystkich kolejnych brytyjskich monarchów, chociaż dziś ma to już czysto symboliczne znaczenie.
Kupili go za grosze
Według rejestru biblioteki wydziału prawa Uniwersytetu Harvarda dokument HLS MS 172 to nieoficjalna kopia Magna Carty, którą wykonano w 1327 roku. Przedstawiciele uniwersytetu kupili ją w 1946 roku w londyńskim antykwariacie Sweet&Maxwell za 27,5 dolara – czyli ok. 4,5 tys. dolarów dzisiejszej siły nabywczej tej waluty po uwzględnieniu inflacji, a wówczas ok 15, tygodniówki wykfalifikowanego robotnika. Miesiąc wcześniej antykwariat kupił ją za 42 funty od weterana RAFu.
David Carpenter, profesor historii średniowiecza na londyńskim King's College, trafił na ten dokument, kiedy przeglądał w internecie zbiory tej biblioteki. Zwrócił od razu jego uwagę, bo wyglądał identycznie jak oficjalna kopia Magny Carty, które zostały wydane przez króla Edwarda I w 1300 roku. Do dzisiejszych czasów przetrwało ich zaledwie sześć.
Była identyczna
Swoimi podejrzeniami podzielił się z innym profesorem średniowiecznej historii, Nicholasem Vincentem. Obaj naukowcy dokładnie sprawdzili ten rękopis. By go odczytać, użyli m.in. spektrografii i światła ultrafioletowego, bo miejscami był już mocno uszkodzony. Ustalili, że jest identyczny jak sześć pozostałych kopii. Jednym ze szczegółów, który szczególnie zwrócił ich uwagę, był niecodzienny podpis króla, w którym nie tylko litera E, ale także D jest wielka. Identyczny widnieje na pozostałych oficjalnych kopiach.
Naukowcom udało się także ustalić drogę, jaką przeszedł ten dokument. Ich zdaniem wydano ją dla gminy parlamentarnej Appleby w Cumbrii. Następnie trafił w ręce arystokratycznej rodziny Lowthersów, w której przechodził z pokolenia na pokolenie aż do XVIII wieku. Wtedy dano go w prezencie słynnemu abolicjoniście Thomasowi Clarksonowi. Jego rodzina przekazała go Forsterowi Maynardowi, który podczas I Wojny Światowej został asem lotniczym, a podczas drugiej dowodził bazą lotniczą na Malcie. To właśnie on sprzedał go po wojnie w antykwariacie.
Vincent powiedział, że nie dziwi go ta pomyłka, bo w 1946 roku wszyscy byli bardzo zmęczeni wojną. Nie oszacował jego ceny, ale powiedział, że jest wart dużo, dużo więcej niż Harvard za niego zapłacił. Władze uczelni pogratulowały im tego odkrycia.
źr. wPolsce24 za Guardian