Miał w szkole same piątki, ale żadna uczelnia nie chciała go przyjąć. Teraz podał je do sądu

Mieszkający w Kalifornii Stanley Zong był świetnym uczniem. Jego średnia ocen ze szkoły średniej wynosiła 4,42 na czterostopniowej skali. Kiedy napisał SAT – amerykański odpowiednik matury – okazało się, że z ok. 2 milionów nastolatków, piszących ją w tym samym roku, był jednym, który dostał ponad 1590 punktów. Jeszcze jako uczeń założył też swój startup technologiczny, a Google zaproponowało mu pracę na stanowisku, które normalnie powierza się osobom z doktoratami, gdy miał zaledwie 13 lat.
Nikt nie chciał go przyjąć
Kiedy w 2023 roku zdecydował, że chce studiować informatykę, wszystko wskazywało, że rekrutacja to tylko formalność, a elitarne uczelnie stoją przed nim otworem. Ku zaskoczeniu rodziny zaczął jednak dostawać kolejne odmowy. Nie chciały go takie uczelnie jak MIT, Stanford, Berkeley czy Davis. Z 18, do których wysłał podania, tylko dwie – Uniwersytet Teksasu i Uniwersytet Maryland – zgodziły się go przyjąć.
Jego ojciec Nan Zhong powiedział dziennikowi "New York Post", że gdy zaczęły spływać kolejne odmowy, to początkowo był zdziwiony, potem sfrustrowany, a następnie wściekły. Dodał, że słyszał o tym, że osoby pochodzenia azjatyckiego są dyskryminowane przy przyjmowaniu na studia, ale w to nie wierzył. Odmowy przyjęcia jego syna przekonały go jednak, że to prawda.
Padł ofiarą wyrównywania szans
Powodem jest tzw. akcja afirmacyjna. Jeszcze do niedawna wiele uczelni brało pod uwagę przy rekrutacji rasę, aby skład rasowy uczelni bardziej przypominał skład społeczeństwa. Te praktyki były najbardziej szkodliwe dla studentów pochodzenia azjatyckiego, gdyż mają oni średnio najlepsze wyniki w nauce i jako tacy są nadreprezentowani na uczelniach.
Teraz ojciec chłopaka postanowił, że pójdzie z tym do sądu. W czerwcu 2023 Sąd Najwyższy USA uznał, że akcja afirmacyjna jest niezgodna z prawem i zakazał uczelniom brania pod uwagę rasy przy rekrutacji. Zhong jednak złożył podania przed tym wyrokiem, więc podają do sądu uczelnie ze stanów, w których podobnych praktyk zakazywało wcześniej prawo stanowe.
Dotąd podali do sądu Uniwersytet Kalifornijski, Uniwersytet Waszyngtoński i Uniwersytet Michigan. Domagają się odszkodowania. Wiktor Balta z Uniwersytetu Waszyngtońskiego powiedział NYPost, że dalej uznają, że ich system rekrutacji był właściwy, a oni od dawna przyznawali, że nie będą mogli przyjąć wszystkich utalentowanych kandydatów
Ojciec nastolatka powiedział, że nie ma nic mniej amerykańskiego niż taka dyskryminacja. Nie wydaje mi się, że te szkoły przejmują się tym, co robią tym dzieciakom – stwierdził. Dodał, że ma drugiego syna, który ma teraz 16 lat, i boi się, że on też padnie ofiarą dyskryminacji rasowej. Uważa, że wyrok Sądu Najwyższego był ważny, ale mimo niego uczelnie wykorzystują kruczki prawne, by nadal dyskryminować Azjatów. Powiedział, że zdecydowali się na te pozwy także z powodu innych kandydatów. To naprawdę szkodzi ich zdrowiu psychicznemu, tworząc poczucie bezradności i beznadziei. Jeśli spojrzysz na sprawę Stanleya, to nawet jak jesteś równie dobry jak ktoś z doktoratem, to i tak możesz nie zostać przyjęty – stwierdził.
źr. wPolsce24 za NYPost