Parlament Korei Południowej zdecydował. Prezydent zostanie poddany impeachmentowi za stan wojenny
3 grudnia Yoon zaskoczył cały świat wprowadzając stan wojenny. Twierdził, że musiał to zrobić, by chronić kraj przed anty-państwowymi siłami. Oskarżył też opozycję o to, że ta współpracuje z Koreą Północną. 190 posłom – w tym z jego partii – udało się jednak dostać do budynku Zgromadzenia Narodowego, gdzie jednogłośnie zdecydowali, że ma być anulowany. Zgodnie z konstytucją Yoon nie miał innego wyjścia niż go odwołać.
W sobotę parlament zdecydował się poddać Yoona impeachmentowi. Pierwszą próbę podjęto już w środę, ale spełzła na niczym, bowiem posłowie z jego Partii Władzy Ludowej (PPP) zbojkotowali głosowanie. Po fali oburzenia tym razem partia zdecydowała, że pozwoli im zagłosować. 12 posłów poparło wniosek opozycji, dzięki czemu uzyskał niezbędną większość 2/3 głosów.
O jego dalszych losach zdecyduje sąd
Teraz sprawa trafi do Sądu Konstytucyjnego. Będzie miał 180 dni na zdecydowanie czy Yoon zostanie usunięty ze stanowiska. Jeśli sędziowie podejmą taką decyzję, to wtedy następne wybory będzie trzeba zorganizować w ciągu 60 dni. Do czasu podjęcia przez sędziów decyzji Yoon będzie zawieszony w obowiązkach. Przejmie je premier Han Duck-soo, który zapowiedział, że priorytetem jest dla niego stabilizacja sytuacji i powrót normalności. Co cekawe zarówno Han, jak i następny w kolejce minister finansów Choi Sang-mok są obiektem śledztwa w sprawie wprowadzenia tego stanu wojennego.
To nie był pierwszy raz
Yoon obiecał, że się nie podda, a decyzja parlamentu to tylko krótka pauza w jego prezydenturze. Gdy parlament ogłosił wynik głosowania, został przyjęty entuzjastycznie przez tysiące jego przeciwników, którzy zgromadzili się przed budynkiem Zgromadzenia. Tłum zaczął śpiewać i puszczać fajerwerki. Ostatnie sondaże pokazały, że 2/3 Koreańczyków chciało, żeby odszedł ze stanowiska.
Impeachment prezydenta nie jest w Korei Południowej wydarzeniem bez precedensu. Po raz ostatni miał miejsce w 2016 roku.
Wyszło wtedy na jaw, że prezydent Park Geun-hye miała bardzo bliskie związki z Choi Soon-sil - córką przywódcy sekty, która według koreańskich mediów miała na nią ogromny wpływ, od wyboru torebek po ważne decyzje państwowe. Ostatecznie oskarżono ją o nadużycie władzy, łapówkarstwo, szantaż i zdradzanie tajemnic państwowych. Sąd skazał ją na 20 lat więzienia, ale została ułaskawiona przez prezydenta Moona Jae-ina. Co ciekawe, śledztwo, które doprowadziło do jej impeachmentu, prowadził Yoon, który był wtedy jeszcze prokuratorem.
źr. wPolsce24 za BBC