Policja mówi „nie” paradzie LGBTQ+: Może skutkować „biernymi ofiarami”

W połowie marca węgierski parlament przyjął nowelizację ustawy o zgromadzeniach, w praktyce delegalizującą parady równości. Projekt noweli złożyła rządząca partia Fidesz. Zakaz pozwala nakładać grzywny na organizatorów tego typu wydarzeń i zabrania "przedstawiania lub promowania" homoseksualizmu wśród nieletnich poniżej 18. roku życia. Miesiąc później wprowadzono poprawkę do konstytucji zakazującą takich wydarzeń.
Zakaz z uwagi na ofiary
Z tego właśnie prawa skorzystała budapesztańska policja, która argumentowała, że "nie można wykluczyć, iż w prawnie zakazanym pochodzie wezmą udział osoby poniżej 18. roku życia". Podkreślono też, że organizacja wydarzenia mogłaby skutkować "biernymi ofiarami", które "ze względu na publiczny charakter, mimo braku chęci uczestniczenia w marszu, stałyby się jego widzami". Policja dołączyła do oświadczenia zdjęcia i filmy przedstawiające sceny z poprzednich wydarzeń Budapest Pride.
Organizatorzy wydarzenia, które zaplanowano na 28 czerwca, nazwali decyzję policji "podręcznikowym przykładem tyranii". I zapowiedzieli, że marsz Budapest Pride, który w tym roku miałaby przejeść przez węgierską stolicę po raz trzydziesty, odbędzie się zgodnie z planem, pomimo groźby sankcji prawnych.
Orban: strata czasu i pieniędzy
Wprowadzając przepisy węgierski rząd tłumaczył, że zakaz organizowania wydarzeń związanych z grupami LGBTQ+ ma na celu ochronę dzieci. Już w lutym premier Viktor Orbán doradzał społeczności LGBTQ+ , aby „nie zawracała sobie głowy organizacją tegorocznej parady”, uznając ją za „stratę pieniędzy i czasu”.
Węgierskie prawo w Unii Europejskiej zostało niemal powszechnie okrzyknięte jako kontrowersyjne. Ponad 20 krajów, w tym Francja, Niemcy i Hiszpania, w zeszłym miesiącu wezwały Budapeszt do zmiany przepisów, uznając je za sprzeczne z podstawowymi wartościami godności, wolności, równości i poszanowania praw człowieka zapisanymi w traktatach UE.
źr. wPolsce24 za euronews.com/PAP