Polscy turyści z zarzutami szwedzkiej prokuratury. Chcieli zrobić "zabawne zdjęcia"?

Sprawa ujawniona przez Polską Agencję Prasową miała swój początek 20 marca. Szwedzkie służby zatrzymały wtedy dwóch Polaków, którzy robili zdjęcia elektrowni atomowej w Oskarshamn, w południowo-wschodniej części kraju. Na telefonie, który im zarekwirowano, znaleziono jej zdjęcia.
Początkowo mężczyźni byli podejrzewani o szpiegostwo. Oprócz samego robienia zdjęć ważnemu elementowi infrastruktury krytycznej, powodem tych podejrzeń były niecodzienne przedmioty, jakie znaleziono w ich samochodzie: licznik Geigera, gumowe rękawice, garnitur zapakowany w torbę i wojskowa czapka z rosyjską gwiazdą.
Ostatecznie prokurator Magnus Argus uznał, że nie ma wystarczająco silnych dowodów, by postawić im takie zarzuty. Oskarżono ich więc o nielegalne robienie zdjęć infrastruktury krytycznej.
Oni sami tłumaczyli się, że chcieli jedynie zrobić sobie zabawne zdjęcia w trakcie urlopu. Przedstawili się jako ojciec i syn, a starszy z mężczyzn powiedział, że jest byłym komendantem policji.
Argus przyznał w rozmowie z lokalnym oddziałem szwedzkiego radia P4, że nie sprawdzono prawdziwości tych informacji.
Mężczyźni zostali zwolnieni z aresztu dzień po aresztowaniu. Ich proces toczy się przed sądem rejonowym w Kalmar, ale PAP dowiedział się, że jeszcze nie wyznaczono terminu rozprawy. Za stawiane im zarzuty grożą im grzywny w wysokości od 6,4 do 10,8 tys. koron szwedzkich (ok. 2,5-4 tys. PLN).
źr. wPolsce24 za PAP











