Egzekucja mordercy polskiego pochodzenia. "Nie mam żadnych zastrzeżeń"

Zakrzewski został skazany za zamordowanie 9 czerwca 1994 roku swojej 34-letniej żony Sylvii oraz dwójki dzieci – 7-letniego Edwarda i 5-letniej Anny – w ich domu w Mary Esther, hrabstwo Okaloosa. Według ustaleń sądu, najpierw zaatakował żonę łomem, następnie udusił ją liną. Dzieci zginęły od ciosów maczetą. Ciało żony dodatkowo uderzył ostrzem, sądząc, że mogła przeżyć wcześniejszy atak.
Motywem zbrodni miała być decyzja Sylvii o rozwodzie, której Zakrzewski nie chciał zaakceptować. Po dokonaniu morderstw uciekł na Hawaje, gdzie ukrywał się przez cztery miesiące. Zgłosił się na policję dzień po emisji programu „Unsolved Mysteries”, który poruszył temat jego sprawy.
Przed śmiercią Zakrzewski wypowiedział ostatnie słowa: „Chcę podziękować dobrym ludziom ze Słonecznego Stanu za to, że zabili mnie w najbardziej zimny, wyrachowany, czysty, humanitarny i skuteczny sposób, jaki tylko był możliwy. Nie mam żadnych zastrzeżeń.”
Była to dziewiąta egzekucja na Florydzie w 2025 roku – najwyższa liczba od czasu przywrócenia kary śmierci w tym stanie w 1976 roku. Przed więzieniem zgromadzili się protestujący, powołując się m.in. na przeszłość wojskową skazańca (służył m.in. w Korei Południowej) oraz fakt, że decyzja ławy przysięgłych w sprawie kary śmierci zapadła niewielką przewagą głosów – 7 do 5.
Media poinformowały, że na swój ostatni posiłek Zakrzewski zażyczył sobie: smażone kotlety wieprzowe, smażoną cebulę, ziemniaki, boczek, tosty, piwo korzenne, lody, ciasto i kawę.
źr. wPolsce24 za PAP