Wtrącają się we wszystko, ale teraz milczą. Bruksela nie zamierza nic zrobić w sprawie wyborów w Rumunii, gdzie wykluczono antyunijnego kandydata

Rumuńska komisja wyborcza nie zezwoliła na rejestrację komitetu Calina Georgescu, kandydata, który wygrał w pierwszej, unieważnionej następnie tury wyborów prezydenckich a dziś prowadzi w sondażach przez majowym głosowaniem.
To nie są kompetencje Unii
Mimo ogromnych kontrowersji związanych z decyzją rumuńskich władz, Unia Europejska nie zamierza zabierać głosu w tej sprawie. Okazuje się, że eurokraci, którzy kwestionowali niemal każdą decyzję rządu Prawa i Sprawiedliwości w Polsce, a na co dzień zajmują się przysłowiową „krzywizną bananów” sprzedawanych w Unii, w sprawie rumuńskiego skandalu nie mają nic do powiedzenia.
- Wybory w krajach członkowskich UE są kompetencją krajową, decyzje w procesie wyborczym należą do władz i obywateli Rumunii - powiedział w poniedziałek rzecznik KE Markus Lammer.
Czy Unia milczałaby także, gdyby Georgescu mógł startować?
Ciekawe, jaka byłaby reakcja Komisji, gdyby Rumuni jednak mogli zagłosować na Calina Georgescu. Tego prawdopodobnie się nie dowiemy, mimo, że lider sondaży (ma około 45 proc. poparcia) może jeszcze odwołać się od niekorzystnej dla siebie decyzji.
Oskarżany o związki z Rosją
Wykluczenie oskarżanego o związki z Rosją kandydata spotkała się z ostrym sprzeciwem zwolenników Georgescu, którzy próbowali się wedrzeć do budynku biura wyborczego. Poparcie dla rumuńskiego polityka wyraził także miliarder i doradca Donalda Trumpa, Elon Musk, komentując ruch władz jako “czyste szaleństwo”.
Sam Georgescu określił decyzję komisji wyborczej jako “cios w serce światowej demokracji”, a w poniedziałek zapowiedział, że złoży od niej odwołanie.
Scenariusz rumuński także w Polsce?
Przypomnijmy, że przed majowymi wyborami w Polsce KE proponuje okrągły stół z koordynatorami ds. usług cyfrowych w państwach członkowskich i przedstawicielami platform. Teoretycznie po to, aby zapewnić poprawne moderowania treści, które mogłoby stwarzać zagrożenie dla procesu wyborczego. Polska opozycja obawia się, że faktycznym celem „okrągłego stołu” będzie przeprowadzenie u nas tego samego manewru, który obserwujemy obecnie w Rumunii.
źr. wPolsce24 za PAP