83. rocznica ataku na Pearl Harbor. Stuletni weteran opowiedział, co przeżył tamtego dnia
Stosunki między USA i Japonią zaczęły się psuć w drugiej połowie lat trzydziestych. W 1937 roku wybuchła druga wojna japońsko-chińska. Wyjątkowa brutalność Japończyków wobec chińskich cywili sprawiła, że amerykańska opinia publiczna jednoznacznie poparła Chiny. Rok później prezydent Franklin Delano Roosevelt zdecydował się na wprowadzenie sankcji na materiały wojenne dla Japonii. Kolejne sankcje wprowadził w 1940 roku, kiedy Japonia zaatakowała Indochiny, będące wtedy kolonią francuską. Po ich zdobyciu w 1941 roku USA wprowadziły embargo na sprzedaż ropy do Japonii. Japonia była od niej uzależniona, więc zaczęła planować atak na Holenderskie Indie Wschodnie, czyli dzisiejszą Indonezję, by zdobyć jej złoża.
Uderzenie wyprzedzające
Japończycy bali się jednak, że atak na tę kolonię wciągnie USA do wojny. Podczas negocjacji zaoferowali, że wycofają się z Indochin i nie zaatakują Indonezji w zamian za 3,8 mln litrów paliwa lotniczego od USA, Wielkiej Brytanii i Holandii, zdjęcie sankcji i zakończenie wsparcia dla Chin. Amerykanie domagali się, by wycofali się z Chin bez żadnych warunków. Uznawszy, że dyplomacja nie przyniesie skutku, Japończycy zdecydowali się zaatakować USA.
Japonia nigdy nie chciała długiej wojny z USA. Chcieli jedynie zająć Filipiny, które były wtedy jeszcze kolonią USA, oraz terytoria zamorskie Wielkiej Brytanii i Holandii. Atak na Perl Harbor miał wyłączyć z potencjalnej odpowiedzi potężną Flotę Pacyfiku i sprawić, że Amerykanie uznają te aneksje za fakt dokonany.
Pełne zaskoczenie
Sam atak okazał się być wielkim sukcesem. Amerykanie dali się całkowicie zaskoczyć. Atakujące w dwóch falach samoloty z japońskich lotniskowców zatopiły lub uszkodziły osiemnaści amerykańskich okrętów, w tym osiem pancerników. W USS Arizona doszło do wybuchu magazynu amunicji, który zabił większość marynarzy na jej pokładzie. Ostatecznie w półtorej godziny Japończycy zabili 2403 Amerykanów, w tym 68 cywili. Stracili przy tym 129 ludzi, 5 małych okrętów podwodnych i 29 samolotów.
Ten atak nie sprawił jednak, że Ameryka wycofała się z wojny. Początkowo Japończycy odnotowywali sukces za sukcesem. Przełomem okazała się być bitwa o Midway w czerwcu 1942 roku. Japończycy chcieli wciągnąć w pułapkę amerykańskie lotniskowce, ale Amerykanie dowiedzieli się o tym wcześniej i przygotowali własną. Ostatecznie za cenę jednego zatopionego lotniskowca i 307 zabitych marynarzy zatopili cztery duże japońskie lotniskowce i ciężki krążownik. Od tej bitwy, do momentu zrzucenia bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki, Japonia była już w niemal ciągłej defensywie.
Chciał iść na dancing
Stuletni weteran Bob Fernandez wstąpił do marynarki wojennej w sierpniu 1941 roku, gdy miał 17 lat. Powiedział agencji AP, że zrobił to, bo chciał zobaczyć świat. Służył jako kucharz na pokładzie tendra USS Curtiss. 7 grudnia planował, że po zakończeniu służby pójdzie na dancing w pobliskim hotelu. Podawał akurat kawę marynarzom, gdy usłyszał syrenę alarmową. Przez bulaj dostrzegł, że w pobliżu przelatuje samolot z wymalowanymi hinomaru – czerwonymi dyskami będącymi symbolem Japonii.
Razem z innymi marynarzami, pobiegł trzy pokłady w dół, gdzie znajdował się magazyn amunicji do pięciocalowego działa, a następnie zaczął podawać pociski jego obsłudze. Wspomina, że wszyscy byli w szoku i nie wiedzieli, co się dzieje, a niektórzy z marynarzy się rozpłakali lub zaczęli modlić.
Załodze działa udało się zestrzelić japoński bombowiec, ale ten rozbił się o pokładowy dźwig, wywołując pożar. Trzy minuty później zestrzelili kolejny, ale ten zdążył zrzucić bombę, która wybuchła pod pokładem. 21 marynarzy straciło życie, a ok. 60 odniosło rany. Straciliśmy dużo dobrych ludzi. Niczym nie zawinili. Ale nigdy nie wiesz, co stanie się na wojnie – powiedział.
Po ataku Fernandez sprzątał pokład, a w nocy stał na straży. Gdy zwolniono go ze służby, padł tam gdzie stał i od razu uznał. Wkrótce potem obudził go inny marynarz, który zwrócił mu uwagę, że śpi wśród zabitych. Po wojnie zatrudnił się jako kierowca wózka widłowego i zamieszkał w Kalifornii. Powiedział agencji AP, że wiele osób uznaje ich za bohaterów, ale on sam tak się nie czuje. Nie jestem bohaterem. Ja tylko podawałem amunicję – stwierdził.
Weteran trzykrotnie odwiedził Perl Harbor, by wziąć udział w rocznicowych uroczystościach. W tym roku miał udać się tam po raz czwarty, ale nie pozwolił mu na to stan zdrowia. Dwóch innych stuletnich weteranów zapowiedziało swój udział. Według organizacji Sons and Daughters of Pearl Harbor, z ok. 87 tys. amerykańskich marynarzy i żołnierzy, którzy walczyli tego dnia, dziś żyje zaledwie 16.
źr. wPolsce24 za AP