Kryzys polityczny w Niemczech: Merz nie zostanie kanclerzem?

Po rozpadzie ostatniej koalicji rządzącej w Niemczach odbyły się przedterminowe wybory. Wygrała je centrowa CDU wraz z koalicyjną CSU, jednak nie zdobyła samodzielnej większości. Jej lider Friedrich Merz zdecydował się na koalicję z lewicową SPD, partią poprzedniego kanclerza Olafa Scholza, by nie dopuścić do władzy prawicowej AfD.
Zabrakło mu głosów
Wszyscy spodziewali się, że Merz, który przejął stery CDU po Angeli Merkel, zostanie kolejnym kanclerzem. Podczas pierwszego głosowania w tej sprawie w Bundestagu doszło jednak do bezprecedensowej sytuacji. Nie udało mu się zdobyć wymaganej większości głosów.
By zostać kanclerzem, Merz potrzebował 316 głosów. Koalicja CDU/CSU/SPD ma łącznie 328 posłów, więc wydawało się, że to głosowanie będzie tylko formalnością. Po podliczeniu głosów okazało się jednak, że poparło go zaledwie 310 posłów – co oznacza, że co najmniej 18 członków koalicji nie chce, by został kanclerzem.
Sytuacja bez precedensu
To pierwsza taka sytuacja w historii Niemiec i wielka porażka wizerunkowa Merza. Po głosowaniu obrady zostały przerwane, by przedstawiciele poszczególnych partii mogli przedyskutować następne kroki.
Zgodnie z procedurą Bundestag ma 14 dni na zorganizowanie kolejnego głosowania. Jeżeli w nim kandydat również nie uzyska większości, odbędzie się trzecie głosowanie. W nim większość nie będzie już wymagana – kanclerzem zostanie kandydat, który dostanie najwięcej głosów, nawet jeśli będzie ich mniej niż połowa plus jeden. W takiej sytuacji prezydent Niemiec będzie musiał zdecydować, czy powierzyć mu rząd czy też rozwiązać Bundestag i zorganizować kolejne wybory; będzie miał na to 7 dni.
Na razie nie jest jasne, czy drugie głosowanie odbędzie się dzisiaj. Merz ma napięty grafik na najbliższe dni – jutro ma odwiedzić Paryż i Warszawę, w czwartek wziąć udział w rocznicy zakończenia II Wojny Światowej, a w piątek udać się do Brukseli – więc jego sojusznicy mogą nalegać, by mieć to jak najszybciej z głowy.
Z drugiej strony porażka w drugim głosowaniu byłaby dla niego bardzo złą wiadomością, a odłożenie go dałoby czas na przekonanie posłów, by go poparli. Problemem jest też to, że głosowanie jest tajne, więc Merz nawet nie wie, kogo musi do siebie przekonać.
źr. wPolsce24 za Guardian