Wybory w Niemczech: Klęska Scholza, umiarkowane zwycięstwo Merza

Podczas pierwszej debaty telewizyjnej po zamknięciu lokali wyborczych w niedzielę wieczorem Merz nie sprawiał wrażenia tryumfującego zwycięzcy. W kampanii kandydat chadeków na kanclerza apelował do wyborców o poparcie na poziomie powyżej 30 proc., które zapewniłoby mu silną pozycję wyjściową w rozmowach o przyszłej koalicji. Wynik 28,6 proc. jest znacznie poniżej oczekiwań.
„W tych wyborach Niemcy powiedzieli +nie+ (szefowi SPD, dotychczasowemu kanclerzowi) Olafowi Scholzowi, ale nie poparli jednoznacznie jego rywala Friedricha Merza” – pisze komentator „Sueddeutsche Zeitung”.
Wśród niewielu opcji, jakie ma Merz, najbardziej prawdopodobna wydaje się koalicja CDU/CSU z socjaldemokratyczną SPD. Partia Scholza poniosła historyczną klęskę - 16,4 proc. to jej najgorszy w historii RFN. W sondażu instytutu YouGov za taką koalicją opowiedziało się 44 proc. badanych. Poprzednio chadecy i socjaldemokraci rządzili wspólnie w latach 2005–2009 oraz 2013-2021.
Merz przyznał, że stworzenie nowego rządu będzie trudne – „trudniejsze, niż się spodziewałem”. W kampanii wyborczej oba obozy polityczne ostro ze sobą rywalizowały. Porozumienie w sprawach dotyczących polityki migracyjnej, świadczeń socjalnych i ożywienia gospodarki, w tym deficytu budżetowego, będzie bardzo trudne.
Wielki przegrany
Wielkim przegranym jest Scholz. Porażka wyborcza SPD oznacza koniec politycznej kariery kanclerza. 66-letni polityk zapowiedział, że pełnić będzie obowiązki na tym stanowisku do czasu powołania nowego rządu, ale nie weźmie udziału w rozmowach o nowym gabinecie. „Moim celem było zachowanie stanowiska kanclerza” – wyjaśnił. Od 2021 r. Scholz stał na czele koalicyjnego rządu SPD z Zielonymi i liberalną FDP.
Merz zapowiedział szybkie stworzenie stabilnego i zdolnego do działania rządu. Jego zdaniem wzrost poparcia dla prawicowo-populistycznej Alternatywy dla Niemiec (AfD) oraz sytuacja międzynarodowa zmuszają partie demokratyczne do szybkiego działania. Przyszły kanclerz uważa, że nowy rząd może powstać przed Wielkanocą, przypadającą w tym roku na 20 kwietnia.
„Friedrich Merz ma cztery lata na to, by obronić liberalną demokrację przed jej wrogami” – pisze Christoph Hickmann w komentarzu opublikowanym na portalu tygodnika „Der Spiegel”.
Rekordowa frekwencja, świetny wynik AfD
AfD zdołała w ciągu trzech lat od poprzednich wyborów podwoić swój wynik – z 10,3 proc. do 20,8 proc. - i stała się drugą siłą polityczną w Niemczech. Współprzewodnicząca prorosyjskiej i eurosceptycznej partii Alice Weidel zaproponowała CDU/CSU współpracę. „Nasza ręka jest wyciągnięta” – oświadczyła. Zdaniem Weidel chadecy nie zdołają w koalicji z SPD zrealizować swoich obietnic dotyczących zaostrzenia polityki migracyjnej i zwrotu w polityce gospodarczej. „Taki rząd nie będzie stabilny i upadnie przed końcem kadencji” – powiedziała. Merz po raz kolejny wykluczył koalicję z partią, której część struktur ma, zdaniem służb, profil skrajnie prawicowy. AfD opowiada się za natychmiastowym uruchomieniem gazociągu Nord Stream i zamknięciem granic.
We wszystkich landach na terenie byłej NRD AfD jest obecnie najsilniejszą partią, z wynikami powyżej 30 proc. Wyjątkiem jest Berlin, gdzie wygrała Lewica.
W nowym Bundestagu zabraknie liberalnej FDP. Szef partii Christian Lindner, minister finansów w rządzie Scholza, zapowiedział wycofanie się z polityki. Progu wyborczego nie przekroczył też istniejący od roku skrajnie lewicowy Sojusz Sahry Wagenknecht (BSW).
Polaryzacja społeczeństwa doprowadziła do rekordowej frekwencji wyborczej – blisko 84 proc. AfD udało się zmobilizować 1,8 mln nowych wyborców, a CDU/CSU - ponad 900 tys.
źr. wPolsce24 za PAP (Jacek Lepiarz)