Julia Szeremeta idzie jak burza! Medalistka z Paryża pewnie awansowała do finału Pucharu Świata

Szeremeta tradycyjnie w ringu miała opuszczone ręce. W rundzie otwarcia kilka razy zadała serię ciosów na korpus. Wyprzedzała Angielkę i zasłużenie prowadziła po trzech minutach. Kolejne starcia również należały do Polki. Podopieczna po walce odebrała zasłużone brawa od ...nielicznej widowni w stołecznym Torwarze. Sędziowie jednogłośnie punktowali na jej korzyść (30:27, 30:26, 30:27, 30:26, 30:27).
-Mówiłam, że moja ręka powędruje ku górze w rewanżu. Lubię rewanże - powiedziała Szeremeta, mając na myśli porażkę z Angielką sprzed trzech lat w 1/8 fnału ME do lat 22 w Porecu.
Podopieczna Tomasza Dylaka oceniła, że o jej stosunkowo łatwym zwycięstwie zadecydowała umiejętność walki z bliska. Rywalka z tym po prostu sobie nie radziła. "Tak, walka w półdystansie na pewno zrobiła dużą robotę. Ustawiłam sobie ten pojedynek już w pierwszej rundzie" - dodała.
Szeremeta przyznała, że ostatnio woli walczyć z pozycji mańkutki niż w normalnej. Wówczas rywalki boją się wejść na linię jej ciosów. Podkreśliła, że nie odczuwała żadnej nerwowości. "Wiem na co mnie stać, jakie mam możliwości i umiejętności, więc podeszłam do tego pojedynku na spokojnie. Kondycyjnie ostatnio jestem bardzo dobrze przygotowana. Przyznam się, że nie zmęczyłam się zbytnio tą walką" - zaznaczyła.
Srebrna medalistka olimpijska z Paryża wyjaśniła PAP, że w przygotowaniach zaliczała sparingi po 11 minut bez przerwy. Czasem zdarzało się, że nawet dwa po kolei w takim limicie czasowym.
-Kiedyś w przygotowaniach robiliśmy 45-minutowy sparing i wchodziły do mnie na przykład trzy świeże zawodniczki co pięć minut, a ja nie miałam przerwy, więc kondycja u mnie jest bardzo na wysokim poziomie - podkreśliła z dumą.
Polka spodziewała się, ze w piątkowym finale zmierzy się z Turczynką Esrą Yildiz. Tymczasem brązowa medalistka olimpijska niespodziewanie przegrała 2:3 z Khumorabonu Mamajonovą z Uzbeksistanu.
źr. wPolsce24 za PAP