Chelsea wygrywa Ligę Konferencji! Wielki mecz The Blues we Wrocławiu

Stadion we Wrocławiu został trzecią areną Euro 2012, która miała zaszczyt gościć finał europejskich rozgrywek klubowych — wcześniej taką rolę pełniły obiekty w Warszawie i Gdańsku. Na murawie, gdzie na co dzień swoje mecze rozgrywa Śląsk Wrocław, zmierzyły się zespoły Betisu Sevilla oraz Chelsea Londyn. Obie drużyny dotarły do finału po wyeliminowaniu odpowiednio Jagiellonii Białystok i Legii Warszawa w półfinałach Ligi Konferencji Europy.
Przed meczem wielu ekspertów wskazywało Chelsea jako faworyta starcia. Tymczasem to drużyna prowadzona przez Manuela Pellegriniego objęła prowadzenie już w 9. minucie, wykorzystując błąd, który często przytrafia się londyńczykom – stratę piłki w środkowej strefie boiska. To właśnie wtedy futbolówka trafiła pod nogi zawodników Betisu, a konkretnie do Isco. Doświadczony Hiszpan, zdecydowanie najaktywniejszy w pierwszej połowie, wypatrzył w polu karnym niepilnowanego Ez Abde. Marokańczyk pewnym, mocnym, płaskim strzałem w róg bramki pokonał Jorgensena.
Piłkarze ze stolicy Andaluzji w pełni kontrolowali przebieg spotkania w pierwszej połowie, dominując w środku pola i wielokrotnie zmuszając Chelsea do błędów, szczególnie w rozegraniu. Zespół z Londynu sprawiał wrażenie zagubionego, pozbawionego pomysłu na grę, i schodził do szatni z jednobramkową stratą.
Rozmowa motywacyjna w przerwie musiała jednak przynieść skutek, bo po zmianie stron Chelsea ruszyła do ataku z nową energią. Szczególnie ożywił się niewidoczny wcześniej Cole Palmer, który wziął ciężar gry na siebie. Najpierw, w 65. minucie, posłał precyzyjną wrzutkę na głowę Enzo Fernándeza, a ten bez problemu pokonał Adriána. Zaledwie pięć minut później młody Anglik popisał się fenomenalnym dryblingiem na prawym skrzydle, całkowicie gubiąc obronę, po czym dograł do Nicolasa Jacksona. Napastnik Chelsea w efektowny sposób – klatką piersiową – skierował piłkę do siatki, dając swojemu zespołowi prowadzenie 2:1.
Pięć minut błysku Palmera wyraźnie zachwiało pewnością siebie piłkarzy Betisu, którzy desperacko szukali sposobu na wyrównanie. Jednak to Chelsea stwarzała groźniejsze sytuacje – najpierw londyńczycy wyprowadzili znakomity kontratak, w którym Jackson wychodził już sam na sam z Adrianem, lecz w ostatniej chwili zgubił piłkę.
Kilka minut później Kiernan Dewsbury-Hall przejął futbolówkę w środku boiska, przebiegł z nią ponad 20 metrów i w odpowiednim momencie zagrał do Jadona Sancho. Młody skrzydłowy popisał się efektownym, technicznym strzałem, dając The Blues prowadzenie 3:1 w 83. minucie spotkania.
Dzieła egzekucji dopełnił Moisés Caicedo, który mocnym uderzeniem zza pola karnego – rykoszetem od nogi obrońcy – po raz czwarty zmusił Adriana do wyciągnięcia piłki z siatki. Tym samym Chelsea może dopisać do swojej klubowej gabloty zupełnie nowe trofeum. Choć apetyty po niebieskiej stronie Londynu z pewnością sięgają jeszcze wyżej.
Betis - Chelsea 1:4 (1:0)
Ezzalzouli 9' - Enzo 65', Jackson 70', Sancho 83', Caicedo 90+3'
Betis: Adrian - Rodriguez (Perraurd), Natan, Bartra, Sabaly - Cardoso (Lo Celso), Isco, Fornals (Altimira)- Ezzalzouli (Rodriguez), Bukambu (Ruibal), Antony
Chelsea: Jorgensen - Gusto (James), Chalobah, Badiashile (Colwill), Cucurella - Caidedo, Enzo - Madueke, Palmer (Guiu), Neto (Sancho)- Jackson (Dewsbury-Hall)
Źr.wPolsce24