Publicystyka

Tusk coraz bardziej wchodzi w buty Jaruzelskiego. Te same gesty, te same schematy

opublikowano:
Zdjęcie Donalda Tuska na mównicy sejmowej i Jaruzelskiego wprowadzającego stan wojenny
Premier coraz bardziej przypomina pewnego generała (fot.Fratria, x.com)
Kiedy w lutym 1981 roku generał Wojciech Jaruzelski obejmował tekę premiera, z sejmowej trybuny zaapelował o 90 spokojnych dni. Zaledwie kilka miesięcy później wprowadził stan wojenny. Nie sposób nie odnieść wrażenia, że obecna postawa Donalda Tuska łudząco przypomina zachowanie "towarzysza generała". Niestety, tych podobieństw pojawia się znacznie więcej*.

Wybór Włodzimierza Czarzastego na marszałka Sejmu wywołał po stronie szeroko rozumianej prawicy utrzymaną w dość histerycznym tonie dyskusję, że oto w Polsce do władzy powraca „komuna”. Problem polega na tym, że tak naprawdę, marszałek Czarzasty to nie jest żaden symbol powrotu starego zła – to tylko płachta na byka, która ma rozgrzać obóz patriotyczny i odwrócić uwagę społeczeństwa od dużo poważniejszego zagrożenia.  

Czarzasty, to rocznik 1960 – w ostatnim okresie czerwonego zamordyzmu był po trzydziestce i nie był nawet drugoplanowym aktorem na scenie rozgrywających się wówczas wydarzeń. Owszem, swoje za uszami ma, ale raczej dużo później, a wywlekanie jego pezetepeerowskiej przeszłości to skupianie się na mało istotnych didaskaliach.

Tuskowi po raz kolejny udało się więc skupić uwagę opozycji na rzeczach bez większego znaczenia, podczas gdy rządzony przez niego kraj mierzy się z dużo poważniejszymi zagrożeniami i wyzwaniami, z którymi obecna władza zwyczajnie nie daje sobie rady.

To m. in. agresja rosyjska uderzająca już bezpośrednio w nasze bezpieczeństwo, fatalna sytuacja finansów publicznych, a wraz z nimi służby zdrowia czy rynku pracy i coraz większe zagrożenie utraty suwerenności - już nie tylko tej politycznej, ale też gospodarczej - na rzecz Unii Europejskiej.

Premier, wbrew temu, co chcieliby sądzić jego polityczni przeciwnicy, nie jest idiotą i zdaje sobie sprawę, że uczciwe przedstawienie tych problemów w debacie publicznej skończyłoby się totalną klęską jego obozu politycznego.

Niestety dla Polski i Polaków, Tusk wciąż całkiem sprawnie potrafi operować nastrojami społecznymi i dysponuje aparatem propagandowym, który pozwala powielać i podtrzymywać suflowaną przez niego narrację.

"Jaruzel" bis

Mimo gigantycznej wpadki służb związanej z rosyjską dywersją Donald Tusk, jak każdy sprawny polityk, postanowił to wykorzystać – pokazać, że państwo jest silne i pod jego mocnym przywództwem pokona zagrożenie. Czy ma to przełożenie na fakty – nie? Czy ludzie zobaczą silnego wodza na czele państwa – to już inna sprawa.

Premier pokazał się „na miejscu zbrodni”, a także zdyscyplinował i oddelegował ministrów do „jeszcze cięższej pracy” – to jego zwykły sposób, który mieliśmy okazję obserwować już wcześniej. Zrobił jednak coś jeszcze. Na fali rozbudzonych społecznych emocji zaapelował o rok spokoju. To również nic nowego, ale tym razem, Tusk zrobił to w sposób dużo bardziej symboliczny.

Kiedy w lutym 1981 roku generał Wojciech Jaruzelski obejmował tekę premiera, z sejmowej trybuny zaapelował o 90 spokojnych dni. Zaledwie kilka miesięcy później wprowadził stan wojenny. Dla tych, którzy nie pamiętają albo zwyczajnie nie wiedzą, sytuacja ta miała miejsce w bardzo ważnym momencie w historii PRL-u.

Polska gospodarka - po boomie na kredyt z epoki Gierka i po zachwianiu światowej koniunktury - mocno się już chwiała, władza poniosła spektakularną klęskę w starciu z robotnikami w Sierpniu 1980 roku, zakończonym podpisaniem porozumień sierpniowych i podjęciem konkretnych zobowiązań wobec protestujących, a naród znów poczuł, że może mieć jakąś sprawczość. Nastąpiła pewna liberalizacja życia politycznego, w historiografii zwana „karnawałem Solidarności” – szczytowy okres wolności w PRL-u.

Czy coś Wam to przypomina?

Zwycięstwo Karola Nawrockiego w wyborach prezydenckich, dzięki pewnemu pęknięciu w obozie władzy zakończone jego skutecznym zaprzysiężeniem, wzbudziła w obozie patriotycznym entuzjazm i dała mu nadzieję na uporanie się z obecnym nieudolnym rządem.

Nadzieją napawa też sam prezydent, który wbrew przekonaniu pesymistów, okazał się być sprawnym i aktywnym liderem, twardo negocjującym z rządem i cieszącym się wciąż rosnącym poparciem społecznym.

Taki stan rzeczy dla Donalda Tuska oznacza polityczną katastrofę. Możliwość zbudowania nowej silnej i dużo bardziej Zjednoczonej Prawicy w oparciu o obóz prezydencki to przepis na utratę władzy przez jego formację w kolejnych wyborach.

Dlatego potrzebne były zakulisowe negocjacje z jednym z liderów Konfederacji i jeszcze silniejszy atak na największą partię opozycyjną, która w wyborach poparła bezpartyjnego prezesa IPN.

Premier zdaje sobie jednak sprawę, że to za mało – musi pokazać zarówno siłę, jak i fakt, że jest jedyną nadzieją na zapewnienie spokoju i bezpieczeństwa. Stąd jego apel o to, by rok 2026 był rokiem pokoju.

Apel kuriozalny przedstawiony w pięciopunktowym planie, który wprost zakłada kapitulację prezydenta i który nigdy nie zostanie przyjęty przez obóz patriotyczny. I szef rządu doskonale to wie. Po wszystkim będzie mógł jednak powiedzieć, że przecież chciał i próbował, ale „podżegacze wojenni” nie chcieli słuchać.

Nie sposób nie odnieść wrażenia, że postawa Donalda Tuska łudząco przypomina zachowanie "towarzysza generała". Niestety, tych podobieństw pojawia się znacznie więcej.

"Ojczyzna nasza znalazła się nad przepaścią"

Język jego przemówień coraz bardziej przypomina ten, który sączony był przez przywódców PZPR i komunistyczną propagandę – różniącą się od dzisiejszej tylko tym, że ta obecna jest bardziej kolorowa. Widzimy antagonizowanie społeczeństwa i szukanie wrogów wewnętrznych, obraz typowy dla wszystkich dyktatur. Mamy nawet zrzeczenie się suwerenności na rzecz Wielkiego Brata, tym razem jednak nie z Moskwy, a z Brukseli i Berlina.

Jesteśmy coraz bardziej uzależnieni od Unii Europejskiej, a nowe europejskie traktaty i konwencje mają tę zależność pogłębić. Wytworzono grupy nowych ormowców, które zawsze chętnie i sprawnie będą uderzać w tych, którym nie jest po drodze z władzą.

I mamy kryzys. Kryzys, który na skutek nieodpowiedzialnej polityki gospodarczej będzie narastał i uderzał w kolejne grupy społeczne, co siłą rzeczy musi doprowadzić do fermentu.

Wtedy jednak trzeba będzie sięgnąć po lejce i mocno je ściągnąć. Całe szczęście premier ma już nawet gotowe przemówienie. Trzeba je tylko jeszcze raz wygłosić.

Struktury państwa przestają działać. Gasnącej gospodarce zadawane są codziennie nowe ciosy. Warunki życia przytłaczają ludzi coraz większym ciężarem. Przez każdy zakład pracy, przez wiele polskich domów, przebiegają linie bolesnych podziałów. Atmosfera niekończących się konfliktów, nieporozumień, nienawiści – sieje spustoszenie psychiczne, kaleczy tradycje tolerancji. Strajki, gotowość strajkowa, akcje protestacyjne stały się normą. Wciąga się do nich nawet szkolną młodzież. Wczoraj wieczorem wiele budynków publicznych było okupowanych. Padają wezwania do fizycznej rozprawy z "czerwonymi", z ludźmi o odmiennych poglądach. Mnożą się wypadki terroru, pogróżek i samosądów moralnych, a także bezpośredniej przemocy.

Szeroko rozlewa się po kraju fala zuchwałych przestępstw, napadów i włamań. Rosną milionowe fortuny rekinów podziemia gospodarczego. Chaos i demoralizacja przybrały rozmiary klęski. Naród osiągnął granice wytrzymałości psychicznej. Wielu ludzi ogarnia rozpacz. Już nie dni, lecz godziny przybliżają ogólnonarodową katastrofę. Uczciwość wymaga, aby postawić pytanie: Czy musiało do tego dojść? Obejmując urząd Prezesa Rady Ministrów wierzyłem, że potrafimy się podźwignąć. Czy zrobiliśmy więc wszystko, aby zatrzymać spiralę kryzysu?

Historia oceni nasze działania. Nie obeszło się bez potknięć. Wyciągamy z nich wnioski. Przede wszystkim jednak minione miesiące były dla rządu czasem pracowitym, borykaniem się z ogromnymi trudnościami. Niestety – gospodarkę narodową uczyniono areną walki politycznej. Rozmyślne torpedowanie rządowych poczynań sprawiło, że efekty są niewspółmierne do włożonego wysiłku, do naszych zamierzeń. Nie można odmówić nam dobrej woli, umiaru, cierpliwości. Czasem było jej może aż zbyt wiele. Nie można nie dostrzec okazywanego przez rząd poszanowania umów społecznych. Szliśmy nawet dalej. Inicjatywa wielkiego porozumienia narodowego zyskała poparcie milionów Polaków. Stworzyła szansę pogłębienia systemu ludowładztwa, rozszerzenia zakresu reform.

Trzeba powiedzieć: dość! Trzeba zapobiec, zagrodzić drogę konfrontacji, którą zapowiedzieli otwarcie przywódcy PiS. Musimy to oznajmić właśnie dziś, kiedy znana jest bliska data masowych politycznych demonstracji, w tym również w centrum Warszawy, zwołanych w związku z rocznicą wydarzeń grudniowych. Tamta tragedia powtórzyć się nie może. Nie wolno, nie mamy prawa dopuścić, aby zapowiedziane demonstracje stały się iskrą, od której zapłonąć może cały kraj. Instynkt samozachowawczy narodu musi dojść do głosu. Awanturnikom trzeba skrępować ręce, zanim wtrącą ojczyznę w otchłań bratobójczej walki”. Warszawa, 13 grudnia 1981/2026.

Piotr Filipczyk

*tekst jest wyłącznie opinią autora, wszystkie ewentualne prawdopodobieństwa nie są przypadkowe. 

źr. wPolsce24

Polska

Tak Tusk chce cenzurować Internet! Decydować o treściach ma jedna osoba

opublikowano:
Premier Donald Tusk po konwencji krajowej Platformy Obywatelskiej w ATM Studio w Warszawie, 25 bm. Podczas wydarzenia zainicjowany został proces stworzenia nowego ugrupowania wraz z Nowoczesną i Inicjatywą Polską. Teraz chce cenzurować nam internet
Donald Tusk chce cenzurować internet. Czy znowu połamie sobie zęby na internautach? (fot. PAP/Paweł Supernak)
Dziś mija termin zgłoszeń na wysłuchanie publiczne w sprawie ustawy blokowania nielegalnych treści w internecie. To nie jest zwykły formalny termin. To ostatni moment, by powiedzieć: nie zgadzam się, zanim ktoś zacznie wybierać, co nam wolno mówić i pisać.
Publicystyka

Ważny apel kapitan Anny Michalskiej. Znamienne słowa byłej rzecznik Straży Granicznej

opublikowano:
W ostatnich dniach media obiegła informacja o uniewinnieniu aktora Piotra Zelta, oskarżonego o zniesławienie byłej rzeczniczki Straży Granicznej, kpt. Anny Michalskiej. Sprawa wywołała gorącą dyskusję na temat roli mundurowych oraz granic krytyki wobec osób pełniących służbę publiczną.
(screen za wPolsce24)
Dla patriotów stała się symbolem niezłomności polskich funkcjonariuszy strzegących granicy Rzeczypospolitej. Na przedstawicieli środowisk lewicowo-liberalnych jej postawa zadziałała jak czerwona płachta na byka. Posypały się kalumnie, oskarżenia i hańbiące słowa, które doprowadziły niektórych celebrytów przed oblicze sądu. Wyroki, które przed tymi sądami zapadły, najlepiej byłoby pominąć milczeniem. Oddajmy jednak głos kapitan Annie Michalskiej, która odniosła się do całej sytuacji.
Polska

Tusk igra z bezpieczeństwem Polski. Premier chce ograniczyć władzę prezydenta!

opublikowano:
Zajadły Donald Tusk znowu próbuje podwazyć kompetencje prezydenta. Narusza tym samym konstytucję. Tutaj z zacięto miną deklamuje nienawistne słowa stojąc na tle flag polski i unijnych proporców
Donald Tusk kolejny raz atakuje prezydenta Karola Nawrockiego i igra z bezpieczeństwem naszej ojczyzny (fot. wPolsce24)
Premier zaatakował prezydenta za brak podpisu pod nominacjami na pierwszy stopień oficerski w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Służbie Kontrwywiadu Wojskowego. Prezydent odpowiedział, opisując manipulację Tuska i tło sporu. A to jest bardzo ważne, bo chodzi o bezpieczeństwo naszego państwa.
Gospodarka

Tusk chwali się sukcesami polskiego giganta. Zapomniał, że sam sprzedawał tę spółkę?

opublikowano:
Donald Tusk z gospodarską wizytą w KGHM. Udawał, że zna się na odwiertach w poszukiwaniu miedzi, ale mu nie wyszło. Zapomniał też, że w 2010 roku sprzedawał spółkę
Donald Tusk z gospodarską wizytą w KGHM (fot. wPolsce24)
Donald Tusk udał się z gospodarską wizytą na plac budowy, gdzie pracownicy KGHM właśnie rozpoczęli odwiert pod nowe złoża miedzi. Szef rządu prężył muskuły, mówiąc o sile państwowej spółki, ale najwyraźniej zapomniał, że to nikt inny jak on, podczas wcześniejszych rządów sprzedawał ją w obce ręce.
Publicystyka

A co by było, gdyby wygrał Trzaskowski? Całe szczęście to tylko zły sen

opublikowano:
Kampania wyborcza Rafała Trzaskowskiego pełna była licznych wpadek. Tu zachwala prince polo
Rafał Trzaskowski zachwala Prince Polo (fot. wPolsce24)
W dzisiejszym wydaniu "Wiadomości wPolsce24" redaktor Piotr Czyżewski uraczył nas zabawnym wideofelietonem o tym, co by było, gdyby prezydentem został Rafał Trzaskowski. Choć to materiał dość wesoły, gdyby jednak Polacy zagłosowali inaczej, nie byłoby nam do śmiechu.
Polska

Państwo Tuska znowu bezradne. Czy możemy czuć się bezpiecznie?

opublikowano:
Premier Donald Tusk w Sejmie, 18 bm. Sejm będzie pracować nad projektem ustawy ws. likwidacji CBA, projektem dot. asystencji osobistej oraz ws. zwiększenia bezpieczeństwa na Bałtyku. Twarz wykrzywiona w grymasie nienawiści a na klapie puste serduszko
Tusk robi groźne miny, ale jego rząd zawodzi w najważniejszych dla Polaków kwestiach (fot. PAP/Tomasz Gzell)
Ucieczka podejrzanych o dywersję na Białoruś, opieszałość służb i policji oraz informacyjny szum. Chaos i niekompetencja. Trudno czuć się bezpiecznie w obliczu aktów sabotażu, które miały miejsce w ostatnich dniach w Polsce. Służby Tuska zawiodły, ale wciąż jeszcze można wyciągnąć jakieś wnioski na przyszłość.