Żona Macieja Laska dyrektorką w państwowej spółce. To się nazywa polityka prorodzinna PO

Sprawa wzbudza kontrowersje, bo choć Maciej Lasek odpiera zarzuty nepotyzmu, to według opozycji całość wygląda jak klasyczny przykład „rodzinnego etatu”.
Prof. Piotr Gliński, były wicepremier, nie ma wątpliwości: – „Minister Lasek umieścił żonę na dyrektorskim stanowisku w państwowej spółce. Trudno określić to inaczej jak nepotyzm” – ocenił polityk PiS.
WZL 1 to część Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Zajmuje się serwisowaniem śmigłowców i samolotów wojskowych, a w ostatnich latach rozwija produkcję elementów systemów Patriot. To jedno z najważniejszych przedsiębiorstw w sektorze obronnym.
Ma 140 kilometrów do pracy, ale i tak się opłaca
Co ciekawe, Anna Lasek dojeżdża do pracy w Łodzi aż spod stolicy. To blisko 140 kilometrów w jedną stronę. Jeszcze niedawno pracowała w warszawskim samorządzie, gdzie miała do pracy zaledwie 20 kilometrów. Teraz trasa jest siedmiokrotnie dłuższa – ale, jak wskazują rozmówcy mediów, różnicę z pewnością rekompensują znacznie wyższe zarobki na poziomie kilkunastu tysięcy złotych miesięcznie.
Sama zainteresowana odpiera zarzuty: – „Przez ponad 30 lat buduję swoją karierę zawodową niezależnie od pełnionych funkcji przez mojego męża” – napisała w krótkim oświadczeniu.
Maciej Lasek również stanowczo zaprzecza: – „Nie ma mowy o nepotyzmie. Nie wywierałem żadnych nacisków. Spółka, w której pracuje moja żona, nie jest nadzorowana przez Ministerstwo Infrastruktury” – tłumaczy wiceminister.
Klęską w samorządzie i błyskawiczny wybór na stanowisko
Tyle że, jak zauważają komentatorzy, stanowisko, które objęła żona Laska, powstało dopiero niedawno – a wakat został uzupełniony w ekspresowym tempie. I to tuż po jej klęsce w samorządzie, gdzie jeszcze w 2024 roku miała startować na wójta gminy Lesznowola. Ostatecznie nie wystartowała, a Koalicja Obywatelska straciła tam władzę.
Czy to więc marny przypadek nepotyzmu, czy może małżeńska złośliwość – mąż nie załatwił posady „pod nosem”, tylko wysłał żonę 140 km dalej? Tego opinia publiczna zapewne szybko się nie dowie. Pewne jest jedno – wizerunkowo sprawa nie pomoże ani ministrowi Laskowi, ani jego partii.
źr. wPolsce24 za Radiozet.pl