Wyciek chemikaliów na Dolnym Śląsku. Czy mógł być to akt dywersji?

W poniedziałek ok. godz. 10.45 strażacy dostali zgłoszenie o wycieku substancji chemicznych, składowanych w pięćdziesięciu sześciu 1000-litrowych pojemnikach na terenie należącym do jednego z zakładów we Wróblowicach (gm. Miękinia) w powiecie średzkim.
Jak poinformował mł. bryg. Janusz Bębas, oficer prasowy Komendanta Powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Środzie Śląskiej, na miejsce przyjechało pięć zastępów straży. Wezwano także grupę chemiczną z Wrocławia.
- Doszło do rozszczelnienia mauzerów (zbiorników o pojemności 1000 litrów - przyp. red.). Te substancje są odpompowywane do pojemników, które nie zostały uszkodzone – relacjonował Janusz Bębas.
Nieoficjalnie reporterowi „Gazety Wrocławskiej” udało się ustalić, że w zgłoszeniu padły słowa o akcie dywersji. Pojemniki miały się znajdować na terenie zakładu (ale nie w budynku), około metra od ogrodzenia.
Jednak policjanci zaprzeczają, by był to akt dywersji. Katarzyna Radoń z Komendy Powiatowej Policji w Środzie Śląskiej przekazała, że służby (w tym policja i straż pożarna) cały czas są na miejscu wycieku i prowadzą działania, mające zneutralizować te substancje.
- Następnie będą prowadzone czynności przy udziale biegłego. Chcemy podkreślić, że nie mamy do czynienia z substancjami, które bezpośrednio zagrażałyby życiu lub zdrowiu, co potwierdza fakt, że strażacy nie noszą specjalnych, ochronnych masek i kombinezonów - uspokajała Katarzyna Radoń.
żr. wPolsce24 za "Gazeta Wrocławska"











