Skrajna znieczulica. Władze Warszawy wyrzuciły 64-latkę na bruk. Sędzia podjął kuriozalną decyzję

Dramat pani Marioli zaczął się, gdy zmarł jej konkubent, z którym mieszkała w lokalu socjalnym. 17 marca do jej mieszkania zapukali urzędnicy z Zarządu Gospodarowania Nieruchomościami. Powiedzieli jej, że przebywa w lokalu nielegalnie i zagrozili policją. Przerażona kobieta oddała im klucze i opuściła mieszkanie.
Radca prawny próbował jej pomóc
22 sierpnia radca prawny Paweł Buczek zauważył leżącą na trawniku kobietę. Gdy opowiedziała mu, co się stało, postanowił jej pomóc. Zapewnił jej zakwaterowanie w hostelu i rozpoczął walkę o jej prawa.
Radca powiedział portalowi Niezależna, że kolejnego dnia wziął pełnomocnictwo i złożył pozew o przywrócenie posiadania. Niestety, okazało się, że jej konkubent miał umowę najmu z ZGNem, a ona nie. - Niemniej, zgodnie z ustawą o ochronie praw lokatorów, nie można wyrzucać ludzi bez eksmisji na zasadzie wizyty urzędników, którzy stwierdzą, że „pani tu nie może mieszkać”. W takim wypadku nie byłyby potrzebne sądy i postępowania eksmisyjne. W jej sytuacji, z uwagi, że ma 64-lata, sąd przyznałby jej lokal socjalny w postępowaniu eksmisyjnym – podkreślił prawnik.
Prawnik postanowił wejść na drogę sądową. Nie miał dowodów, że kobieta mieszkała w tym lokalu, bo zostawiła w nim wszystkie dokumenty. Złożył więc wniosek o przywrócenie jej dostępu do mieszkania na czas procesu, ale młoda asesorka go odrzuciła. W międzyczasie zdobył zaświadczenie z ZUS, że pani Mariola jako płatnik ZUS wskazywała ten konkretny adres.
Kuriozalna decyzja sędziego
Uzbrojony w dokument Buczek poprosił sąd, by znów zajął się tą sprawą i zmienił wcześniejsze postanowienie. Tym razem sprawą pani Marioli zajął się doświadczony sędzia. Niestety, tym razem również się nie udało. Jak relacjonuje prawnik, w tym samym czasie otrzymał bowiem pismo z ZGN, którego adwokat zakwestionował to, że pani Mariola kiedykolwiek mieszkała w tym lokalu. Decydujący okazał się jednak protokół przekazania lokalu, w którym urzędnicy napisali, że zdała klucze i dobrowolnie wyszła z mieszkania.
To wystarczyło sędziemu, żeby oddalić jego wniosek. - To kuriozum, sędzia opowiadał brednie. Nie można na takiej podstawie przejmować lokalu. Tym bardziej, że mówimy o osobie nieporadnej, schorowanej – powiedział Niezależnej prawnik. Dodał, że sędzia dostał konkretne dowody, że pani Mariola mieszkała w tym lokalu, a jego obowiązkiem było wydanie zabezpieczenia i, dopiero wtedy, przystąpienie do badania wszelkich okoliczności, tymczasem skupił się on na tym, że kobieta opuściła go dobrowolnie. - Jak osobę nieporadną postraszyli policją, to co miała zrobić? Tak się nie przejmuje lokali. Od tego są postępowania eksmisyjne – podkreślił.
Buczek zorientował się także, że pani Mariola nie pobiera emerytury. Złożył od razu wniosek o jej przyznanie. Niestety, wszelkie świadectwa pracy zostawiła w swoim mieszkaniu, a urzędnicy je wyrzucili. - Trzeba poszukać tych świadectw w archiwach, bo na razie ZUS wyliczył emeryturę w wysokości 246 złotych brutto – powiedział. - Prawdopodobnie przedłużę ten hostel pani Marioli. Finansuję z własnych środków. Krezusem nie jestem, poświęcę się – dodał.
źr. wPolsce24 za Niezależna